Blisko ludziRóża Luksemburg – towarzyszka paradoks

Róża Luksemburg – towarzyszka paradoks

Róża Luksemburg – towarzyszka paradoks
Źródło zdjęć: © wikimedia commons
05.03.2016 12:11, aktualizacja: 05.03.2016 12:21

Kochała polską literaturę i język, ale bezwzględnie zwalczała polskie dążenia niepodległościowe. Była komunistką, która krytycznie odnosiła się do Lenina i broniła niezależności prasy oraz innych swobód obywatelskich.

Kochała polską literaturę i język, ale bezwzględnie zwalczała polskie dążenia niepodległościowe. Była komunistką, która krytycznie odnosiła się do Lenina i broniła niezależności prasy oraz innych swobód obywatelskich. Po rewolucji październikowej, krytykując bolszewików, napisała: „Wolność tylko dla zwolenników rządu – choćby nawet byli nie wiadomo jak liczni – nie jest wolnością. Wolność jest zawsze wolnością dla myślących inaczej”. Życie Róży Luksemburg było pełne paradoksów.

Wielkie miłości: nauka i polityka
Rozalia Luxenburg, bo takie było jej właściwe imię i nazwisko, urodziła się 5 marca 1871 roku w Zamościu w rodzinie żydowskiej. Od młodych lat, bo już jako szesnastolatka, związała się z ruchem lewicowym – działając w młodzieżowym kółku związanym z I Proletariatem – pierwszej w Polsce organizacji odwołującej się do marksizmu.

Młoda Róża chłonęła wiedzę jak gąbka. W czasach, gdy tylko niewiele kobiet zdobywało średnie wykształcenie, ona studiowała – w szwajcarskim Zurychu – filozofię, ekonomię i prawo. Studia ukoronowała doktoratem, traktującym o rozwoju przemysłowym Królestwa Polskiego, ze szczególnym uwzględnieniem przemysłu włókienniczego w Łodzi.

W czasie studiów kontynuowała działalność polityczną. Nawiązała współpracę z przebywającymi na emigracji marksistami rosyjskimi – Plechanowem, Kołłątaj, Akselrodem i Jogichesem. Działała też, choć krótko, w Polskiej Partii Socjalistycznej. W 1893 roku była współzałożycielką Socjaldemokracji Królestwa Polskiego, a potem Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy. Ta marksistowska partia występowała zdecydowanie przeciwko niepodległościowej PPS, głosząc program autonomicznej Polski w ramach państwa rosyjskiego.

Sama Luksemburg przebywała w tym czasie w Niemczech, gdzie należała do grupy przywódców Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD). W Rzeszy pozostała już do końca życia, z przerwą w latach 1905-1906, gdy brała udział w rewolucji w Warszawie i Petersburgu.

Krytykowała Lenina, ale i podziwiała go

W sporze, jaki wybuchł w środowisku socjaldemokratów rosyjskich, stanęła po stronie mienszewików, którzy głosili potrzebę zachowania wolności demokratycznych w przyszłym państwie socjalistycznym. Opowiedziała się tym samym przeciwko grupie Lenina (bolszewikom), którzy byli zwolennikami dyktatury proletariatu.

Róża Luksemburg pisała: „Nie ma prawdziwego socjalizmu bez demokracji, tak jak nie ma prawdziwej demokracji bez socjalizmu (…) Socjalizm ze względu na swoją naturę nie może zostać nikomu narzucony, wprowadzony rozkazem (…) Bez wyborów powszechnych, bez nieograniczonej wolności prasy i zrzeszania się, bez swobody wymiany poglądów zamiera życie w każdej publicznej instytucji, a aktywna pozostaje jedynie biurokracja".

Choć jednak była bardzo krytyczna wobec praktyk rewolucji październikowej (o twórcy sowieckich organów bezpieczeństwa, osławionej Czeki, Feliksie Dzierżyńskim stwierdzała bez ogródek: „Nasz Felek zachowuje się obrzydliwie przez włączenie się do polityki terroru”), to uznała ją, przy wszystkich „błędach i wypaczeniach”, za wydarzenie pozytywne. Składając hołd przywódcom Października podkreślała: „Wszystko, co partia bolszewicka jest w stanie pokazać w zakresie odwagi, działania, przenikliwości i rewolucyjnej konsekwencji, wszystko to dokonali Lenin, Trocki i ich towarzysze. Cały honor rewolucyjny i zdolność działania, czego brakowało socjaldemokracji Zachodu, odnajdujemy u bolszewików. Ich październikowe powstanie było nie tylko realnym ocaleniem rewolucji rosyjskiej, było ono ocaleniem honoru międzynarodowego".

Luksemburg nie była (i nie jest) jedyną myślicielką lewicy, w której wypowiedziach można znaleźć argumenty wspierające przeciwstawne tezy – bywa że drugie zdanie zaprzecza w swej istocie pierwszemu: „Moim ideałem jest taki ustrój społeczny, w którym by wolno było z czystym sumieniem kochać wszystkich. Dążąc do niego i w imię jego, może potrafię kiedy nienawidzić".

Gdyby nie zginęła, budowałaby stalinizm?

Córce zamojskiego kupca nie było dane dożyć praktycznej realizacji nowego, wymarzonego przez siebie ustroju. W 1918 roku była współzałożycielką Komunistycznej Partii Niemiec, ale już w kilka miesięcy później, 15 stycznia 1919 roku, została aresztowana przez policję po udziale w powstaniu robotniczym w Berlinie. Policjanci przekazali pojmaną oraz jej towarzysza Karla Liebknechta żołnierzom prawicowego Freikorpsu, którzy nie patyczkowali się z komunistami, i po przesłuchaniu zastrzelili ich.

Trzeciemu z ujętych przez policję komunistów – Wilhelmowi Pieckowi – udało się uciec. Po latach, w 1945 roku stanął on na czele władz podporządkowanej ZSRR wschodniej części Niemiec (późniejszej Niemieckiej Republice Demokratycznej), wprowadzając tam stalinowskie porządki.

Czy Róża Luksemburg poszłaby drogą Piecka? Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Pewna nadzieję, choć wątłą, że tak by się nie stało, dają słowa Adama Ciołkosza, polskiego niepodległościowego socjalisty, który pisząc o Luksemburg stwierdził: „Jednego tylko komuniści na Kremlu nigdy Róży Luksemburg nie darują: oto tego, że była ona przeciwna budowaniu tzw. partii nowego typu, partii o aspiracjach totalnych, takiej właśnie jaka rządzi w Związku Sowieckim i w krajach „demokracji ludowej”.

Witold Chrzanowski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (19)
Zobacz także