Blisko ludziW Boże Narodzenie nie poprawiaj warkoczy! - świąteczne zwyczaje

W Boże Narodzenie nie poprawiaj warkoczy! - świąteczne zwyczaje

Najbardziej uroczysty wieczór w roku. Jedyny, kiedy magia i religia praktycznie idą w parze. Choć Boże Narodzenie to święto chrześcijańskie, w tradycji mnóstwo elementów odwołuje się do dawnych rytuałów, zaklinania przyrody, obrzędów, które miały zapewnić zdrowie, dostatek i powodzenie.

W Boże Narodzenie nie poprawiaj warkoczy! - świąteczne zwyczaje
Źródło zdjęć: © sxc.hu

22.12.2011 | aktual.: 18.01.2019 11:33

Najbardziej uroczysty wieczór w roku. Jedyny, kiedy magia i religia praktycznie idą w parze. Choć Boże Narodzenie to święto chrześcijańskie, w tradycji mnóstwo elementów odwołuje się do dawnych rytuałów, zaklinania przyrody, obrzędów, które miały zapewnić zdrowie, dostatek i powodzenie. Wszystko, czego dziś życzymy najbliższym łamiąc się z nimi opłatkiem i śląc bożonarodzeniowe życzenia.

Święta Bożego Narodzenia wypadają w dniu zimowego przesilenia. To symboliczny początek „nowego”. Światło zwycięża ciemność, odtąd noce będą coraz krótsze. Moment ten był celebrowany w niemalże wszystkich kulturach jeszcze wiele lat przed naszą erą. W Starożytnym Rzymie obchodzono 25 grudnia jako Dzień Narodzin Niezwyciężonego Słońca, tę datę pierwsi chrześcijanie zaadaptowali jako dzień narodzin Chrystusa.

Wigilia

Wigilia Bożego Narodzenia od zawsze była dniem wzmożonej pracy. Od samego rana kobiety zajęte były ostatnimi przygotowaniami domu. Mężczyźni zaś udawali się na polowania i połów. Tego dnia nie należało z nikim wchodzić w spory, co jest dobrym zwyczajem również dziś. Niemniej nie należało również nikomu nic pożyczać, bo wierzono, że grozi to niedostatkiem w nadchodzącym roku. Co ciekawe popularne tego dnia były... drobne kradzieże, których dopuszczano się jednak tylko w ramach żartów, pokazu zręczności oraz sprytu.

Ze szczególną troską traktowano zwierzęta. Dziś najmłodsi starają się podsłuchiwać swoje psy, koty czy domowe gryzonie, które według dawnych wierzeń o północy miały przemawiać ludzkim głosem. Nasi przodkowie jednak woleli nie słuchać gadającego inwentarza, by uniknąć niekorzystnych przepowiedni. Chętnie jednak dzielili się ze zwierzakami wigilijnymi potrawami.

Wieczerza

Pierwsza gwiazda, na którą i dziś czekamy, by rozpocząć wigilijną kolację, nawiązuje do gwiazdy betlejemskiej, która prowadziła pasterzy i trzech królów do stajenki. W niej na sianku urodził się Jezus. Dlatego też pod wigilijny obrus kładzie się siano. Dziś jest to zazwyczaj jedno źdźbło, dawniej zaś sianem wyściełano cały stół a nawet podłogę w izbie. Czyniono tak nie tylko na pamiątkę stajenki, ale również by zapewnić sobie bogate plony, a także ułatwić duchom zmarłych – na których obecność liczono - wejście do domu. Również jedno puste nakrycie pozostawiano z myślą o nieżyjących przodkach. Starano się także szczególnie uważać, by nie oblać ich wodą i nie skaleczyć.

Opłatki, którymi łamiemy się z bliskimi, w podobny co dziś sposób (cienkie, z obrazkami) były wytwarzane już w średniowieczu. Zwyczaj dzielenia się nimi podczas Wigilii jest charakterystyczny dla Polski.

Najstarszą potrawą na wigilijnym stole jest kutia, potrawa przyrządzana między innymi z maku i miodu. Z początku była przysmakiem dla zmarłych, pozostałością po obrzędach ku ich czci. Po skończonej wieczerzy kutię podrzucało się na łyżeczce tak, by mak przykleił się do sufitu. Udana próba miała zapewnić mieszkańcom dobrobyt.

Wśród innych wigilijnych dań (których według niektórych tradycji powinno być 12, według innych zawsze nieparzysta ilość) ważne były przede wszystkim plony ziemi: zboża, kasze, ziemniaki, suszone grzyby i owoce. Ryby słodkowodne, wśród nich karp, pojawiły się na stołach dużo później i zgodnie z niektórymi przekazami miały nawiązywać do greckiego symbolu Jezusa. Choć na wieczerzę wigilijną zwyczajowo przygotowuje się potrawy postne, jednak ich ilość i różnorodność, a przede wszystkim symbolika sprawiają, że ta wieczerza znaczy nawet więcej niż najbardziej wystawne świąteczne uczty.

Choinka

Dziś pod choinką nie może zabraknąć prezentów dla żadnego z gości. Jednak ten zwyczaj, tak jak przynoszenie do domu iglastego drzewka, należy do najmłodszych ze świątecznych tradycji. Oba przywędrowały do nas z Niemiec. Jeszcze w połowie ostatniego stulecia prezenty należały do rzadkości i były bardzo skromne, zazwyczaj przygotowywane tylko dla dzieci: owoce, orzechy, domowej roboty cukierki albo użyteczne przedmioty jak buty czy przybory szkolne. Dawniej choinkę zastępowała świerkowa „podłaźniczka” wieszana nad stołem, ustrojona jadalnymi i papierowymi ozdobami, która miała przynieść dobrobyt. Wyrzucenie jej po Świętach nie wchodziło w grę. Podłaźniczkę należało zakopać lub dorzucić domowym zwierzętom do paszy, by i na nie spłynęło trochę świątecznego szczęścia.

Wigilijny wieczór kończy pasterka. W kościołach, w których również obecnie tej nocy ludzie gromadzą się tłumnie, rozbrzmiewają kolędy. Najstarsza ze śpiewanych do dziś to przełożona na polski z łaciny „Anioł pasterzom mówił”, której powstanie datuje się na XV wiek. Polskie kolędy powstawały głównie w XVII i XVIII wieku. Wśród nich liryczna „Jezus malusieńki”, czy prawdziwy poetycki majstersztyk „Bóg się rodzi”. Niegdyś jednak pasterka obchodzona była z większą dozą humoru. Do tradycji należały żarty, które dziś z pewnością zaskoczyłyby wiernych w kościele. Do takich psot należało między innymi wzbogacanie wody święconej atramentem oraz zszywanie ukradkiem spódnic pań zajmujących kościelne ławy, które kończyło się często wywrotką z efektem domina. W psikusach prawdziwymi specjalistami mieli być krakowscy żacy.

Boże Narodzenie

Po tak radosnym i pełnym magii wieczorze, dzień Bożego Narodzenia był świętem bardzo refleksyjnym, spędzanym w gronie domowników. Nie urządzano wesel ani biesiad. Zakazany były wszelkie prace domowe. Pewien szczególny dotyczył kobiet – nie miały tego dnia przeglądać się w lustrze ani poprawiać zaplecionych rano warkoczy, by tego dnia nie ulec pokusie bycia próżnym.

(nka/sr)

Komentarze (8)