Blisko ludziKemping

Kemping

28.06.2011 14:47

Czy lepiej jeździć na wakacje samej czy z koleżanką? A może z ukochanym? Jest interesująco, lecz tylko w pierwszej fazie związku — wtedy, gdy w lubym jeszcze nam się wszystko podoba. W fazie drugiej, gdy pewne sprawy w nim zaczęły cię już irytować, np. to, że zwraca ci często uwagę, brzydko trzyma widelec i oszczędza na prezentach dla ciebie, a nie na alkoholu dla siebie — no więc w fazie drugiej lepiej wyjeżdżać na króciutko, a resztę czasu spędzać w domu.

Czy lepiej jeździć na wakacje samej czy z koleżanką? A może z ukochanym? Jest interesująco, lecz tylko w pierwszej fazie związku — wtedy, gdy w lubym jeszcze nam się wszystko podoba. W fazie drugiej, gdy pewne sprawy w nim zaczęły cię już irytować, np. to, że zwraca ci często uwagę, brzydko trzyma widelec i oszczędza na prezentach dla ciebie, a nie na alkoholu dla siebie — no więc w fazie drugiej lepiej wyjeżdżać na króciutko, a resztę czasu spędzać w domu.

W domu wszak widywać nie trzeba się w ogóle. Każdy wraca z pracy bardzo późno, a do tego dochodzą oddzielne spotkania w męskim bądź damskim gronie i osobne hobby (ty TBC i muzyka etno, on siłownia i kino). W domu można się mijać, ewetualnie zjeść wspólnie kolację, obejrzeć film, no a jeśli po sześciu latach związku zdarza się namiętny seks — to już genialnie. Ale na wakacjach przeważnie jest się ciągle razem! Na lotnisku (dworcu), w samolocie, na miejscu w pensjonacie czy hotelu. Okazji do napięć, a nawet kłótni co nie miara.

Ja jadę w tym roku do domków kempingowych na Kaszubach z moim synem, moją przyjaciółką i trójką jej dzieci. Z jednej strony cieszę się, bo w mieście nie mamy w ogóle czasu widywać się. Kobieta z trójką dzieci, która pracuje i chce być odpowiedzialną mamą, żoną, córką, a jednocześnie zachować cząstkę siebie (nie grać roli tylko mamy i żony) właściwie nie ma czasu na swoje przyjaciółki. Te zostają nagle odsunięte na trzeci, czwarty plan. Przegrywamy z teściową, wożeniem dzieci na lekcje pianina, itd.

Jeśli przyjaciółki są na "fejsie", to muszą zadowolić się obserwowaniem profilu znajomej. A jeżeli nie ma ich tam, tak jak mnie, widują się z przyjaciółką dwa razy w roku. Specjalnie umówiłyśmy się na wyjazd, by wreszcie spędzić trochę wieczorów wspólnie i cieszę się na to. Ale im bliżej do wyjazdu, tym bardziej boję się, że albo będziemy wieczorem skatowane zajmowaniem się dziatwą, albo za dnia będziemy kłócić się o to, kto zrobi zakupy, kto gotuje, kto jedzie na rower, a kto zostaje pilnować dzieci. Albo gorzej. Kiedy dzieci zasną i wreszcie nadejdzie upragniona chwila, gdy wśród komarów, koników polnych i resztek grilla zasiądziemy we dwie, by pogadać, to okaże się, że… nie mamy o czym. Że znamy się tak długo, iż omówiłyśmy wszystkie tematy.