Uroda#Kobietysąjakwino. Katarzyna Gulczyńska: By nie przeżyć życia powierzchownie

#Kobietysąjakwino. Katarzyna Gulczyńska: By nie przeżyć życia powierzchownie

#Kobietysąjakwino. Katarzyna Gulczyńska: By nie przeżyć życia powierzchownie
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
10.05.2017 11:20, aktualizacja: 01.09.2017 15:41

Warto przekraczać własne granice i zdobywać szczyty ludzkich możliwości, przekonuje Katarzyna Gulczyńska, prezeska fundacji "Pokonaj raka", alpinistka, matka dwóch dorosłych synów. Dziesięć lat temu po raz pierwszy wybrała się na górską wspinaczkę, od której zaczęła się jej działalność na rzecz osób z doświadczeniem onkologicznym. Jak mówi, góry nauczyły ją innego patrzenia na życie. Znana jest z tego, że nigdy się nie załamuje i zaraża wszystkich pozytywną energią. Uśmiech otwiera jej kolejne drzwi, a optymizm pcha do celu.

Ewa Rogala, Wirtualna Polska: Czy łatwo jest mieć codziennie uśmiech na twarzy?
Katarzyna Gulczyńska, prezeska fundacji "Pokonaj raka": To kwestia przyzwyczajenia. Zawsze byłam optymistką. Dziś też nie mam z tym problemu, od rana staram się wprawić w pozytywny nastrój. Wstaję bardzo wcześnie, nie spieszę się, umiem się delektować poranną kawą, niespiesznie przeglądać maile. Staram się też nie zapominać o porannej gimnastyce. Nie warto pędzić, gonić. Życie jest zbyt cenne, by przeżywać je powierzchownie.

W jaki sposób doszła pani do takich wniosków, co takiego zdarzyło się w pani życiu?
Pracowałam w korporacji, ciśnienie było coraz większe, trudno mi to było zaakceptować. Miałam możliwość awansu, ale postanowiłam zrezygnować. To zbiegło się w czasie z dorastaniem moich synów – poczułam, że nadszedł czas, żebym zajęła się bardziej sobą, ale też zrobiła coś dla innych. Dziś prowadzę mały sklepik, sprzedaję pamiątki i gazety. Zmiana diametralna, prawda? Ale dzięki temu łatwiej mi regulować swój czas pracy, mogę robić więcej dla innych. Poczułam nareszcie, że robię coś ważnego.

Czy nie bała się pani takiej rewolucji w swoim życiu? To była przecież zmiana o 180 stopni. *
Zmian się nie boję, uważam, że rozwijają, czegoś nas uczą. Otaczamy się nowymi ludźmi, pojawiają się nowe doświadczenia. To wszystko bardzo korzystnie na nas wpływa. Oczywiście w pierwszej chwili zmiana może wydawać się straszna, często przeciw niej protestujemy, ale ostatecznie bilans wychodzi na plus. Życie składa się ze wzlotów i upadków, od nas zależy, na czym się skupimy. Porażka potrafi zamienić się w sukces, gdy umiemy wyciągnąć wnioski, gdy zrozumiemy, że coś się w nas zmieniło, czegoś nowego się nauczyliśmy. Jakiekolwiek ograniczenia są tylko w naszych głowach.
*
Kobiety szczególnie często bywają "na zakręcie" i to one najbardziej dotkliwie odczuwają skutki zmian, między innymi tych zawodowych.

Być może dlatego, że kobiety są z natury silne, zdolne do podejmowania trudnych decyzji, do działania na wielu płaszczyznach równocześnie. Im więcej na naszej głowie, tym bardziej musimy się wysilić, przygotować strategię. Sama pochodzę z rodziny silnych kobiet, które musiały sobie radzić, także w czasach, gdy mężczyźni opuszczali dom i szli na wojnę. Kobiety radziły sobie doskonale, zajmowały się domem, dziećmi. I nie bały się nadchodzących zmian. Dziś kobiety są szczególnie odważne i waleczne, nie boją się sięgać po to, co dla nich ważne.

Pani też nie obawiała się zmian w swoim życiu. W maju 2011 roku narodziła się założona przez panią fundacja "Pokonaj raka". Działa prężnie, prowadząc różnego rodzaju działalność. W centrum uwagi są pacjenci onkologiczni – ludzie, którzy albo zmagają się z chorobą nowotworową, albo już ją pokonali. Pani pomaga im wzmocnić się, wrócić do aktywnego życia, do pracy. Czego najbardziej potrzebują takie osoby?
Najważniejsza dla nich jest akceptacja, zrozumienie i życzliwość innych. Chcą mieć poczucie, że są ważni, potrzebni. Zanim została powołana do życia fundacja, wpadłam na pomysł pomocy jednej konkretnej osobie: mój szwagier zachorował na raka i załamał się, nie chciał poddać się leczeniu. Pomyślałam wtedy, że spróbuję go zmotywować do tej walki. Tak zrodził się projekt "Za każdą chemię – jeden szczyt". Wspinałam się na szczyty Korony Ziemi z myślą o życiowej wspinaczce, jaką prowadzi mój bliski. On miał co dwa tygodnie chemię, ja mniej więcej co dwa miesiące zdobywałam kolejny szczyt. Pierwszym celem była góra Kilimandżaro. Wspinaczka na szczyt zbiegła się z pierwszą chemią, którą przyjął Franek.

Obraz
© Archiwum prywatne

*Dlaczego wybrała pani właśnie góry na tę akcję mobilizowania chorego? *
Bo góry są prawdą o nas samych, pokazują siłę naszego charakteru. Każdy krok decyduje o tym, co się z nami stanie. Wspinaczka potrafi być walką o życie, maszerując w kierunku szczytu, ryzykujemy wszystko, sięgamy do granic naszych możliwości. Chodzenie po górach doskonale symbolizuje chorobę, jej etapy, kolejne fazy leczenia. Ludzie z doświadczeniem onkologicznym, których zabieram na wyprawy, mają za sobą walkę z rakiem, teraz wspinają się z… rakami przypiętymi do butów – to jest naprawdę symboliczne. Z podopiecznymi fundacji zdobywamy nie tylko szczyty, ale też jeździmy na wyprawy rowerowe, skaczemy ze spadochronami, latamy na motolotniach, w planie są spływy kajakowe, rejsy, warsztaty. Aktywność fizyczna daje siłę i wiarę w to, że z nowotworem można wygrać.

*Objawy choroby łatwo przeoczyć. Trzeba uważności, wsłuchania się w siebie, by nie przegapić momentu, gdy coś jest nie tak. Ale jak mamy to zauważyć, jeśli cały czas jesteśmy skupieni – skupione – na tym, co zewnętrzne, na wyglądzie, na tym, jak postrzegają nas inni? *
Takie podejście to oczywiście błąd. Piękno jest wewnątrz nas, nie na zewnątrz. Zdobią nie rysy twarzy, ale charyzma i ciepło. Tylko że łatwo o tym zapomnieć. Dopiero gdy przychodzi dojrzałość, zaczynamy bardziej zauważać to, co jest w środku, mniej istotna staje się uroda. W życiu na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale możemy mieć zawsze uśmiech na twarzy. Ja staram się uśmiechać każdego dnia, to daje mi siłę do działania. I wiem, że potrafię tym uśmiechem zarażać innych.

Uśmiech jest najważniejszy, bywa jak klucz, który otwiera drzwi. Czy zdarzyło się pani, że coś trudnego załatwiła lub zdołała przebić się do kogoś niedostępnego, właśnie dzięki pogodnej twarzy?
Mój uśmiech to codzienność, trudno jest mi wymienić jakieś szczególne sytuacje. Ale zdarzało mi się załatwić bardzo trudne sprawy… "dekoltem" [śmiech] . Pamiętam, bywało, że nokautowałam urzędnika walorami, którymi obdarzyła mnie matka natura. Wychowując moich synów, miałam dość trudny okres i kiedy zakładam bluzkę z dekoltem, oni komentowali: "O, mama idzie coś załatwić".

A więc to prawda, że atrakcyjnym jest łatwiej w życiu?
Urodę mam raczej nienachalną, więc trudno mi mówić o licznych osobistych doświadczeniach. Zresztą każdy ma inną definicję urody, piękna. Myślę, że są dwa rodzaje: piękno powierzchowne i piękno świadome, z rysami szlachetności. Tu przykładem jest pani Beata Tyszkiewicz. Dla wielu piękno reprezentują modelki z Victoria’s Secret.

Czym zatem jest kobiecość? Jest trwała czy przemijająca? Jak zachować ją na długo?
Kobietą jest się na zawsze. Kobiecość to delikatność, ciepło, mądrość, także poprzez doświadczanie życia. Kobiecość to macierzyństwo - trudno o lepszy przykład śladu przemijania. Ze swej natury stworzone jesteśmy do dawania potomstwa i to jest kwintesencją kobiecości.

Dla mnie kobiecość to siła, energia. Czy pani też to tak postrzega?
Kobiety mają większą inteligencję emocjonalną, są coraz bardziej świadome siebie, stąd wynika ich siła. Siła w parze z mądrością. A przecież całkiem niedawno, bo 99 lat temu, Polki zdobyły swoje prawa wyborcze. Kobiety są lepiej zorganizowane. Potrafią łagodzić obyczaje, choć może nie dowodzi tego nasza scena polityczna… Tam, gdzie kobiety dowodzą zespołami ludzi, jest mniej konfliktów i lepsze rezultaty pracy. Kobiecość ma wielką moc! Sama właśnie szykuję się do kolejnego projektu, w który chcę zaangażować kobiety. Wierzę, że uda nam się stworzyć wspólnie coś wspaniałego.

Życzę, by się udało. Dziękuję za rozmowę.

Partnerem artykułu jest Dermika

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (2)
Zobacz także