"Ludzie płaczą". Program "Bezpieczny Kredyt" zdemolował rynek

"Ludzie płaczą". Program "Bezpieczny Kredyt" zdemolował rynek

Walka o mieszkania trwa
Walka o mieszkania trwa
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, WP
Agnieszka Woźniak
02.10.2023 06:00, aktualizacja: 02.10.2023 07:09

Nawet 80 tysięcy złotych. O tyle potrafi wzrosnąć cena mieszkania w zaledwie kilka dni. - Program Bezpieczny Kredyt zdemolował rynek - twierdzi doradca finansowy Piotr Krochmal. Chętnych jest tyle, że banki nie mogą ich obsłużyć. - Ludzie przychodzą i płaczą - dodaje.

Licytacje mieszkań, castingi, odwoływanie rezerwacji. Popyt na rynku mieszkań jest tak duży, że właściciele ustalają własne zasady. Niektórzy nazywają to po prostu prawem dżungli. - To jest szokujące - mówi Łukasz. - W pięć dni cena mieszkania wzrosła o prawie 10 proc.! - dodaje. - Takie rzeczy niestety będą się działy - wskazuje analityk finansowy.

Właściciel mieszkania czy samozwańczy licytator?

Łukasz poszedł oglądać mieszkanie w starej kamienicy obok Hali Targowej w Krakowie. - Było okropne. W całym pomieszczeniu unosił się zapach zgnilizny. Fetor taki, jakby ktoś dopiero tam zmarł. Dwa pokoje do generalnego remontu - mówi Wirtualnej Polsce.

To nie odstraszyło jednak potencjalnych zainteresowanych. - Przyszło dużo chętnych. Właściciel zaczął jednak kręcić nosem, gdy dowiedział się, że wszyscy zainteresowani chcą kupić mieszkanie na kredyt. Kilka razy dopytywał, czy ktoś nie chce jednak zapłacić gotówką.

Cena, jaka widniała w ogłoszeniu, to 620 tysięcy złotych. Duże zainteresowanie sprawiło jednak, że właściciel postanowił urządzić licytację. Kazał każdemu napisać, jaką maksymalną cenę są w stanie zapłacić. Zebrał wszystkie numery telefonów i na bieżąco informował o nowej stawce.

W efekcie w zaledwie pięć dni cena wzrosła do kwoty 675 tysięcy złotych, czyli o całe 55 tysięcy.

  • Właściciel urządził licytację mieszkania
  • Właściciel urządził licytację mieszkania
[1/2] Właściciel urządził licytację mieszkaniaŹródło zdjęć: © arch. prywatne

"Takie sytuacje będą się zdarzać"

- Sprzedający zdają sobie sprawę z tego, co się obecnie dzieje i chcą to wykorzystać - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Krochmal, analityk i doradca finansowy z Krakowa, prezes Instytutu Analiz "Monitor Rynku Nieruchomości". - W Krakowie tylko w ciągu jednego kwartału średnia cena za jeden metr kwadratowy, na rynku wtórnym, wzrosła o 500 zł.

Program "Bezpieczny Kredyt" przyciągnął ogromną liczbę chętnych. - Nie ma się, co dziwić, że chcą z tego skorzystać. Przez te dziesięć lat państwo, czyli my jako podatnicy, będziemy płacić każdej z tych osób po ponad 200 000 zł. Kto nie chciałby dostać takiego prezentu?

Problemem jest m.in. niewystarczająca liczba mieszkań. Przy tak ogromnym popycie pobudzonym tym kredytem rynek nie jest w stanie zaspokoić potrzeb wszystkich chętnych na zakup. - Mamy najmniejszą ofertę mieszkań od 15 lat. Przez ostatnie lata nie budowano zbyt wielu nowych budynków, bo nie było komu ich sprzedawać.

Licytacje ceny mieszkania to coraz bardziej powszechne zjawisko
Licytacje ceny mieszkania to coraz bardziej powszechne zjawisko© arch. prywatne

Towaru jest mało, chętnych dużo, więc ceny rosną w zatrważającym tempie. - Te wzrosty obserwujemy od drugiego kwartału tego roku, kiedy na rynek weszli ci, którzy obawiali się skoku cen. Wiedzieli, że nie zostaną objęci kryteriami programu i wyczyścili ten rynek najlepszych ofert. Program "Bezpieczny Kredyt" zdemolował rynek - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oferta już nieaktualna

Monika wpłaciła zadatek na mieszkanie w wysokości 15 tysięcy na zakup nieruchomości. Wraz z mężem złożyli dokumenty i rozpoczęli całą procedurę kredytową.

Po miesiącu zadzwonił do nich właściciel z informacją, że wycofuje się z umowy i zadeklarował, że odda im dwukrotność zadatku, czyli 30 tysięcy złotych. Minęły trzy dni i Monika zobaczyła, że mężczyzna wystawił to samo mieszkanie, ale o 80 tysięcy złotych drożej. Co ciekawe, ofertą zainteresowanych było naprawdę sporo osób.

- Ceny są już kosmiczne. Ucieszyliśmy się, że skorzystamy z programu "Bezpieczny Kredyt", ale nie spodziewaliśmy się, że ceny aż tak wzrosną. Teraz stać nas jedynie na ciasną klitkę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.

Ceny rosną z dnia na dzień. Zdjęcie nadesłane przez czytelnika
Ceny rosną z dnia na dzień. Zdjęcie nadesłane przez czytelnika© arch. prywatne

- Takie rzeczy niestety będą się działy. Wynika to z tego, że te osoby, które składają teraz wnioski, pieniądze dostaną dopiero pod koniec listopada, bo okres ich rozpatrywania się wydłuża i już przekracza dwa miesiące. Do wniosku trzeba wskazać mieszkanie, które ma się zamiar kupić i czekać na decyzję banku. A ponieważ banki są zalane wnioskami i nie były w ogóle do tego przygotowane (mimo że przez rok uczestniczyły w pracach nad tym programem), nie mają tylu pracowników, którzy mogliby wszystkich sprawnie obsłużyć - ocenia analityk finansowy Piotr Krochmal.

W efekcie mieszkania trafiają do tych, którzy zaoferują najwięcej. - Kilkadziesiąt tysięcy to nie jest mała kwota, więc właściciele po prostu zrywają te rezerwacje i biorą od innych większe pieniądze. Należy jednak pamiętać, że ta kolejna osoba też będzie czekała dwa miesiące na rozpatrzenie wniosku i w międzyczasie może ubiec ją ktoś inny. Ja z takimi osobami bym uważał, bo jeżeli raz się skusiły, to duże prawdopodobieństwo, że zrobią to znowu - tłumaczy.

Dramatyczne apele kupujących

Dlatego osoby, chcące zakupić mieszkanie muszą walczyć z czasem. Obecnie rynek nieruchomości przypomina dżunglę, w której przetrwają jedynie najsprytniejsi. Mało kto jednak ma szansę z dużą bankową machiną, która nie ma już mocy przerobowych.

W biurach brokerów odrywają się nieraz dramatyczne sceny. - Pośrednicy kredytowi mówią, że czegoś takiego jeszcze nie było. Ludzie przychodzą i płaczą! - mówi Piotr Krochmal.

Na rozpatrzenie wniosku najdłużej czeka się w dużych miastach. - Proszę sobie wyobrazić, że wnioski o kredyty z Krakowa są wywożone przez pośredników kredytowych do Rzeszowa, ponieważ tam jest krótszy okres oczekiwania. Ludzie czują się bezradni i zdesperowani. Mówią, że po prostu zaraz ucieknie im mieszkanie. Pośrednik z Krakowa może albo rozłożyć ręce, albo wsiąść w samochód i pojechać np. do Rzeszowa. Często dzwoni po całej Polsce i szuka oddziałów, które mają najkrótsze terminy.

Na promocje nie ma jednak co czekać. - Ceny nie spadną. Są już średnio o osiem proc. wyższe niż na początku roku i będą rosnąć do momentu, w którym skończą się pieniądze z programu. Z uwagi, że mamy rok wyborczy, ta pula jest spora. Ten, kto odłożył zakup, już na tym stracił. Oczywiście te nagłe podwyżki dotyczą jedynie nieruchomości, które objęte są programem, czyli w kwocie między 500 a 800 tysięcy. Ceny dużych mieszkań, za kwotę około miliona, wciąż są na stabilnym poziomie - podsumowuje analityk runku nieruchomości.

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!