Blisko ludziMa 18 lat i właśnie został adoptowany. "Nigdy nie jest za późno na dom"

Ma 18 lat i właśnie został adoptowany. "Nigdy nie jest za późno na dom"

Ma 18 lat i właśnie został adoptowany. "Nigdy nie jest za późno na dom"
Źródło zdjęć: © 123RF
24.07.2017 12:57, aktualizacja: 24.07.2017 14:15

Nazywa się Carson Peterson, ma 18 lat i nie pamięta już, jak to jest mieć własny dom. Niemal 13 ostatnich lat spędził w placówkach opieki społecznej. Kiedy wydawało się, że już nigdy nie powie do nikogo "mamo", "tato", nastolatek został adoptowany. Prośba o adopcję była najważniejszą i najtrudniejszą w jego życiu.

"Jestem w domu" – osiemnastolatek z Kalifornii nie pamięta, kiedy ostatnio wypowiedział to proste zdanie. Przez trzynaście długich lat był przerzucany od domu dziecka do kolejnych tymczasowych rodzin zastępczych i z powrotem. I z każdym kolejnym miesiącem tracił nadzieję na to, że ktoś w końcu zechce go adoptować, zaprosi go do swojej rodziny i swojego serca już na zawsze.

Jego biologiczna matka odebrała sobie życie, kiedy chłopak miał 3 lata – to wtedy po raz pierwszy trafił do domu dziecka. Spędził tam kilka lat, ale kiedy skończył 8 lat, sąd uznał, że chłopcem może zająć się jego biologiczny ojciec.

Relacja pomiędzy nimi nie układała się zbyt dobrze, do tego stopnia, że chłopak uciekł z domu. Przez kolejne lata mieszkał na ulicy, aż znów zainteresowała się nim opieka społeczna i umieściła – już wówczas jedenastolatka – znów w sierocińcu.

– Byłem na złej drodze – chłopak wspomina swoje dzieciństwo. Mieszkając na ulicy, eksperymentował z narkotykami i alkoholem. Potem zdarzyło się coś, co odmieniło jego życie na zawsze. Trafił na rodziców zastępczych, których naprawdę obchodził jego los – Renee i Texa Petersonów.

– Byli tacy kochający. Robiliśmy razem mnóstwo rzeczy. Zawsze nazywali mnie swoim synem i przedstawiali mnie innym jako syna. Nigdy nie powiedzieli "przybrany syn", co było cudowne i sprawiało, że czułem się chciany i akceptowany – wspomina wzruszony chłopak w rozmowie z "ABC News".
To wtedy po raz pierwszy w życiu poczuł, co to znaczy mieć ojca i matkę. Państwo Peterson byli zastępczymi rodzicami Carsona od 2014 roku. Zajęło mu dwa lata, nim zebrał się na odwagę i zapytał, czy staną się jego stałymi opiekunami.

– To było wszystko, czego pragnął – opowiada Tex Peterson i dodaje, że Carson wiedział, że on i jego żona adoptują go, jeśli tylko chłopak będzie tego chciał. – Z mojej perspektywy naprawdę nie widzę różnicy. Zawsze traktowałem go jak własnego syna – mówi mężczyzna.

30 czerwca, w wieku 18 lat, chłopak nareszcie znalazł swoje prawdziwe miejsce na świecie. Tex i Renee zdają sobie sprawę, jak ważna była dla chłopaka formalna zmiana jego statusu w ich domu.

– To taki sygnał, że podróż się kończy i wreszcie pojawia się dom, który będzie mieć na zawsze – mówi Tex. – Zbyt często te dzieciaki nie mają zdjęć, które mogłyby zawiesić na swojej ścianie, nie mają nawet własnej szafki… Łamie mi serce, kiedy widzę, jak są przenoszone z domu do domu, z workiem na śmieci, w których trzymają swoje ubrania – dodaje mężczyzna.

– To było dla niego bardzo ważne, wiedzieć, że ma mamę i tatę, którzy o niego zadbają i którzy zrobią dla niego wszystko – komentuje Renee. – Że ma dom, do którego zawsze będzie mógł wrócić. Tak się cieszę, że możemy mu to wszystko dać – dodaje.

Carson ostatnio zmienił nazwisko na Peterson i razem ze swoim bratem Hunterem, biologicznym synem Texa i Renee, też osiemnastoletnim, wykonali sobie tatuaże symbolizujące ich więź. W domu Petersonów mieszka jeszcze dwójka adoptowanych dzieci, 4-letnia Kaylynn i 2-letni Joshua.

Sam Carson ma biologicznego brata, który wychowuje się w innym domu zastępczym. – Znam wiele dzieciaków z takich domów – mówił telewizji ABC. – One tracą nadzieję. Większość chce się poddać, niektóre popełnić samobójstwo. Ja zachęcam je, żeby nie przestawały walczyć. Po prostu musicie wierzyć i w tym wytrwać – dodaje chłopak.

Według danych opublikowanych przez GUS w ubiegłym roku, w Polsce w różnego rodzaju placówkach opiekuńczo-wychowawczych i rodzinnych znajduje się 17 954 dzieci. Przeważającą większość (78 proc.) stanowią dzieci pomiędzy 7. a 17. rokiem życia, czyli takie, których szansa na znalezienie nowego domu jest najmniejsza. Dane z kolejnych lat pokazują, że tylko około 13 proc. dzieci z takich placówek jest adoptowanych, jedna trzecia wraca do swoich biologicznych rodzin.