Adopcja po katolicku. Nie wierzysz w Boga, nie masz szans na dziecko?
"Podjęliśmy decyzję o adopcji, więc dzwonię do ośrodków w Warszawie, żeby umówić się na spotkanie. Jednym z nich jest ośrodek katolicki i rozmawia ze mną miła pani" – tak zaczyna się post Anny w grupie "Dziewuchy Dziewuchom". Pytania, jakie jej zadano, są szokujące. Postanowiłam zadzwonić do ośrodka, by sprawdzić, czy naprawdę muszę być mężatką z długoletnim stażem i wyznawać odpowiednie wartości, by adoptować dziecko.
17.07.2017 | aktual.: 17.07.2017 13:13
Anna i jej mąż mają już 7-letnią córkę. Zamarzyli o kolejnym dziecku, ale nie znajdą go na pewno w Katolickim Ośrodku Adopcyjnym. Warszawska placówka ma pewne wymagania wobec przyszłych rodziców, których Anna z mężem nie spełniają. Nie są katolikami. Nieważne, że są 12 lat po ślubie i zapewniliby adoptowanemu dziecku miłość i dach nad głową. Rozmowa z ośrodkiem kończy się szybko.
"Mamy 1/5 - a niektórzy mówią, że 1/4 małżeństw bezpłodnych i one są głównie tymi, którzy mogliby i chcą przysposobić dziecko. Są też i tacy, którzy posiadając naturalne potomstwo, chcą jeszcze otworzyć swój dom dla dziecka osieroconego. Ci często spostrzegani są jako dziwacy, podejrzani; tamtym oferuje się coraz to nowsze metody diagnozy bezpłodności, które często nie prowadzą do leczenia, metody uwłaczające godności człowieka - proponuje się sztuczną inseminację, in vitro, a już niedługo (?) klonowanie" - czytam na stronie Katolickiego Ośrodka Adopcyjnego, do którego zgłosiła się Anna. - Jednocześnie rzesza kobiet dokonuje aborcji, zgadzając się na śmierć poczętego w nich dziecka i okalecza siebie fizycznie, psychicznie i duchowo. Myślę, że jednoznaczny przymiotnik stojący przed nazwą naszego ośrodka adopcyjnego: 'katolicki' upoważnia nas do jasnego postawienia sprawy. Proponujemy adopcję zamiast aborcji, poczęcie naturalne zamiast in vitro, rodzinę zamiast placówki" - napisano na tej samej stronie. Ośrodek przekonuje, że adopcja jest drogą do świętości. Niestety, nie dla wszystkich.
Ja również rozmawiam z "miłą panią z ośrodka", nie wiem, czy tą samą, która rozmawiała z autorką internetowego wpisu. Podobnie mówię, że nie jestem katoliczką. Nie słyszę, że z tego powodu mam zerowe szanse na adopcję, choć rozmówczyni daje mi to delikatnie do zrozumienia. - Sugeruję poszukać ośrodka bliższego pani wartościom - mówi. Gdybym jednak wróciła na odpowiednią ścieżkę, nie powinno być już przeszkód. Oczywiście, jeśli zgłoszę się wtedy jako żona. Samotne kobiety, zdaniem pani z ośrodka, mogą mieć trudności z zajmowaniem się adoptowanym dzieckiem.
W Polsce według prawa o adopcję mogą ubiegać się małżeństwa i osoby samotne, pary w nieformalnych związkach już nie. Przyszli rodzice adopcyjni mają zapewnić dziecku dobre warunki materialne, możliwość leczenia i kształcenia się, a ich wiek raczej nie powinien przekraczać 40 lat. Przyszli rodzice muszą przedstawić zaświadczenie o niekaralności, a także zaświadczenia od lekarza i o zatrudnieniu oraz zarobkach, wypis z rejestru oraz PIT za ostatni rok, opinię z zakładu pracy i opinię środowiskową.