Blisko ludziMacierzyństwo - to był błąd?

Macierzyństwo - to był błąd?

Zazwyczaj mówi się o tym, jak jest pięknie być matką. Ale kiedy rodzi się dziecko, przewraca świat do góry nogami. Część kobiet nie daje sobie rady z nowymi obowiązkami i fizycznie, i psychicznie.

Macierzyństwo - to był błąd?
Źródło zdjęć: © sxc.hu

13.09.2011 | aktual.: 14.09.2011 15:20

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zazwyczaj mówi się o tym, jak jest pięknie być matką. Ale kiedy rodzi się dziecko, przewraca świat do góry nogami. Część kobiet nie daje sobie rady z nowymi obowiązkami i fizycznie, i psychicznie. Tylko, że wstydzą się i boją przyznać do tego, że nie sprawdzają się w roli matki. Milczą w samotności, a co za tym idzie, nie otrzymują pomocy.

Joanna ma 24 lata, mówi bez ogródek: - Macierzyństwo zniszczyło mi związek. Mam dwójkę rodzeństwa i zawsze marzyłam, że będę miała dom i dzieci, ale ciąża przyszła za szybko. Byliśmy na piątym roku studiów, mieszkaliśmy razem dwa lata. Paweł na początku nawet się ucieszył, że będziemy rodzicami. Tylko że na słowach jego ojcostwo się kończyło. Jest ambitny, kończył pracę magisterską i poza nauką życia nie widział. A ja źle się czułam, wymiotowała i spałam na zmianę. Miałam coraz większe zaległości na uczelni. Moja frustracja rosła – opowiada.

- Po narodzinach dziecka było tylko gorzej. Mała wymagała ciągłego zainteresowania. On się wściekał, że nie może się uczyć, jakby to dziecko było tylko moje. Próbowałam zaliczać przedmioty i zająć się magisterką. Nie udało się. Nie mam dziecka, które non stop płacze, ale nawet przy spokojnym są pełne ręce pracy: karmienie, przewijanie, spacerek, lekarz, kąpanie, usypianie. Kiedy dzieli się obowiązki na dwie osoby, jest dużo lżej, ale mój chłopak mówił, że jego mama wychowała trójkę dzieci, skończyła studia i pracowała, a ja tylko narzekam. Chociaż tak naprawdę to jego ojciec robił karierę, a ona została urzędniczką, żeby mieć czas dla rodziny.

- Nagle mój chłopak okazał się kimś, kogo nie znałam. Myślałam, że jest dorosły i odpowiedzialny i chociaż nie planowaliśmy tego dziecka, to stanie na wysokości zadania. Myliłam się. W końcu powiedziałam mu, że jak nie umie być ojcem, to wolę być samotną matką. Jakby na to czekał, zebrał rzeczy i wyszedł.

- Zawaliłam rok, wróciłam do rodziców, bo nie radziłam sobie z tym wszystkim. Patrzę na moją półroczną córeczkę i myślę, że chciałabym cofnąć czas, a wtedy nie zaszłabym w ciążę. Moje koleżanki planują wakacje, a ja jestem uwięziona w domu. Za chwilę mam wyrzuty sumienia i tulę ją do siebie, ale z bezsilności mam ochotę walić głową w ścianę. To wszystko nie tak miało być.

POLECAMY:

Żałuję swojej decyzji

Kasia dobiega 30., jest wziętą graficzką: - Żyłam jakimiś nierealnymi wyobrażeniami o rodzicielstwie, kiedy to maluszek słodko śmieje się w łóżeczku, nad którym pochylam się wypoczęta, zadbana i szczęśliwa. A ja jestem nie umyta, bez makijażu, głodna, totalnie zmęczona i sfrustrowana – opowiada.

- Dziecko wyłączyło mnie z życia, nie tylko zawodowego, ale też społecznego. Nawet nie miałam czasu żeby usiąść i zjeść. Jak już trochę ogarnęłam bałagan, wstawiłam prawie i chciałam zrobić sobie kanapkę, to mały właśnie się budziłz płaczem. Mąż pomaga mi przy kąpieli, ale on cały dzień jest w pracy, żeby zarobić na rodzinę. Marzę, żeby mieć chociaż jeden dzień, tylko dla siebie, żeby wyspać się, obudzić się i w domu była cisza, zrobić sobie kawę i poczytać gazetę. Za dwa miesiące skończy pół roku, a ja pójdę do pracy. Nie mogę się doczekać.

- Dziś wiem, że nie powinnam ulegać presji społecznej i rodziny, która powtarzała, że to ostatni gwizdek na dziecko. To nieprawda, że każda kobieta musi być matką. Nie każda. I zanim podjęłam tę decyzję, powinnam zajrzeć w siebie i zobaczyć, czy na pewno chce przez to wszystko przechodzić. A ja pomyślałam, że przecież większość kobiet od początku świata rodzi dzieci i są szczęśliwe. Ono nie jest winne, że nie przemyślałam decyzji o macierzyństwie. Codziennie przepraszam mojego synka, że nie czuję do niego tego, co bym chciała i powinna czuć. Że jest dla mnie ciężarem i udręką. Czasami myślę nawet, że gdyby trafił do adopcji, to miałby szansę na kochającą go matkę. Dobrze, że chociaż mój mąż kocha go nad życie, rozpieszcza, bo choć nic nie mówi, to chyba widzi, co się dzieje.

Trudny okres

O trudach rodzicielstwa z Anną Mochnaczewską-Dzik psycholog z Ośrodka Psychoterapii i Treningu Osobistego „Mentis” w Warszawie rozmawia Monika Doroszkiewicz.

Dlaczego rodzice czują się rozczarowani rzeczywistością po narodzinach dziecka?
Narodziny dziecka to przełomowy moment w życiu. Dociera do nas, że od tej pory jest ktoś, za kogo musimy być w pełni odpowiedzialni, a naszym życiem zaczynają żądzić inne prawa. To duża zmiana, bo dotychczas mogliśmy decydować sami za siebie, a konsekwencje naszych zachowań dotyczyły tylko nas samych. Jeżeli jesteśmy tego świadomi, a decyzja o posiadaniu dziecka była przemyślana, to mamy w sobie gotowość na zmiany, co pozwoli nam czerpać radość z faktu powiększenia rodziny.

POLECAMY:

Niestety dzieje się tak, że dużo ludzi albo w ogóle nie planuje posiadania dziecka, tylko "jakoś tak samo się zdarza", albo nie do końca jest zorientowana, jakie konsekwencje niesie za sobą taka decyzja. Po pierwsze to nieprzygotowanie może wynikać z tego, że sami jesteśmy niedojrzali, czy też nie umiemy żyć w samotności. I nie mam tu na myśli izolacji od ludzi, tylko umiejętność z jednej strony proszenia i korzystania z pomocy innych, ale również równowagę wewnętrzną, poczucie iż sami na sobie możemy polegać. Jeżeli tak się nie dzieje, to trudno, żebyśmy byli w stanie w pełni zaspokoić potrzeby dziecka.

Zdarza się, że związek rozpada się, kiedy ludzie zaczynają być rodzicami.
Ludzie często nie myślą o dziecku, jak o elemencie wiążącym nas z tą drugą osobą na całe życie. Warto zdać sobie sprawę, ze nawet jak nie będziemy już razem, to zawsze będziemy mieli wspólne dziecko. Jeśli nie zadamy sobie pytania: „Czy jestem przekonana, że to ma być ojciec mojego dziecka?”, to rodzicielstwo może nieść za sobą szereg przykrych konsekwencji i trudnych sytuacji.

Badania naukowców z uniwersytetu w Denver pokazały, że narodziny pierwszego dziecka w początkowym okresie negatywnie wpływają na aż 90 proc. Związków. Paradoksalnie największy wstrząs przeżywały małżeństwa, które wcześniej były niemal idealne. Dlaczego?
W wielu domach z pokolenia na pokolenie powielany jest stereotyp, że ojciec jako głowa rodziny ma za zadanie przynosić pieniądze, a matka zajmować się dziećmi. Takie podejście bardzo zawęża rolę ojca i matki w procesie tworzenia rodziny, a także działa niekorzystnie na samą relację miedzy partnerami.

Co mogą zrobić rodzice, żeby dziecko wzmacniało związek, a nie niszczyło go?
Dopiero od niedawna zaczyna się uczyć ludzi podejścia, iż jest to duża zmiana dla obojga partnerów. Dlatego też w równym stopniu muszą sobie pomagać, partycypować i wspierać się. Bardzo ważne jest, aby pamiętać o tym, że stając się rodzicami, nie przestaliśmy być partnerami. W związku z tym potrzebne jest dbanie o związek - umiejętność organizacji czasu tak, aby móc spędzić go tylko we dwoje.

Czasami to partner źle rozumie ojcostwo, stoi obok, nie wchodzi w tę rolę. Ale też często kobiety po urodzeniu dziecka wszystko przy nim robią, na zasadzie: „ja wiem lepiej”. Zaniedbują tym samym swoich partnerów, ale też zabierają przestrzeń mężczyźnie na wykazanie się, że jest dobrym ojcem i mężem. To często prowadzi do konfliktów, gdyż partnerzy zaczynają czuć się niepotrzebni.

POLECAMY:

ciążawychowaniemacierzyństwo
Komentarze (86)