Matka i córka mają jednego męża – wstrząsające praktyki plemienia z Bangladeszu
Orola Dalbot, teraz 28-letnia, dorastała pod opieką Notena, drugiego męża swojej matki. Lubiła go i traktowała jak ojca. – Uważałam mamę za szczęściarę – mówi. – Miałam nadzieję, że pewnego dnia znajdę takiego męża jak on – dodaje. Tymczasem kiedy osiągnęła dojrzałość, okazało się, że… jest jego żoną!
17.08.2011 12:58
Orola Dalbot, teraz 28-letnia, dorastała pod opieką Notena, drugiego męża swojej matki. Lubiła go i traktowała jak ojca. – Uważałam mamę za szczęściarę – mówi. – Miałam nadzieję, że pewnego dnia znajdę takiego męża jak on – dodaje. Tymczasem kiedy osiągnęła dojrzałość, okazało się, że… jest jego żoną! Choć to nie do wyobrażenia dla osób z kultury zachodniej, w plemieniu Mandi często matka i córka jednocześnie biorą ślub z tym samym mężczyzną.
W przypadku Oroli ceremonia miała miejsce, kiedy dziewczynka miała 3 lata. – Gdy się dowiedziałam, chciałam uciec – wspomina. – Cała się trzęsłam, nie mogłam uwierzyć. Matka tymczasem stwierdziła, że nie mam innego wyjścia, tylko zaakceptować zaistniałą sytuację.
Mandi, plemię zamieszkujące górskie rejony Bangladeszu i Indii, posiada tradycję, iż jeżeli wdowa chce ponownie wyjść za mąż, musi wybrać osobę z tego samego klanu co jej pierwszy małżonek. Przeważnie jednak jedyni wolni mężczyźni są bardzo młodzi, ponieważ większość z nich bierze ślub przed 18 rokiem życia. Zabezpieczeniem dla ciągłości rodu jest więc wydanie za mąż wraz z matką jednej z jej córek. Druga żona, po osiągnięciu dojrzałości płciowej, ma przejąć obowiązki starszej, włącznie z zaspokajaniem seksualnych potrzeb mężczyzny.
- Matka miała tylko 25 lat, kiedy mój ojciec zmarł. Nie była gotowa na samotne życie – opowiada Orola. Plemię zaoferowało więc Mittamoni 17-letniego Notena, pod warunkiem, że młodzieniec poślubi także jej córkę. – Byłam zbyt mała, żeby pamiętać ceremonię zaślubin – wspomina kobieta. – Czułam się zdruzgotana, kiedy dowiedziałam się prawdy. Moja matka miała już z nim dwójkę dzieci. Chciałam własnego męża!
Plemienne tradycje
Sytuacja była podwójnie krzywdząca dla Oroli, ponieważ w jej plemieniu to kobiety wybierają dla siebie partnera. Mandi posiada strukturę matrylinearną, co oznacza, iż to panie są głowami rodziny, a majątek dziedziczy się w linii żeńskiej. To kobiety starają się o mężczyzn i oświadczają się im. – Byłam podekscytowana tym, żeby znaleźć odpowiedniego kandydata – wspomina Orola.
POLECAMY:
Wydawało się, że małżeństwa matek i córek z jednym mężczyzną to tradycja, która wyginęła. Misjonarze katoliccy nawrócili na swoją wiarę 90 procent plemienia. Wielu z Mandi uznało dawne tradycje za tabu. Tymczasem Shulekha Mrong, przewodnicząca rady starszych plemiana Mandi twierdzi, że takie śluby to wciąż norma w ich społeczeństwie. – Po prostu się o tym nie mówi, bo to sprzeczne z nauczaniem Kościoła – mówi Mrong.
Piętno do końca życia
Orola ma trójkę dzieci ze swoim mężem. Rodzina żyje w lepiance z błota w wiosce bez elektryczności i bieżącej wody. Najbliższa miejscowość, oddalona o paręnaście kilometrów, to właściwie rząd starych domów, w których można kupić olej i świece. Orola i Mittamoni posiadają parę akrów ziemi, na której hodują ananasy i banany.
Pomiędzy matką a córką szybko zaczęły powstawać napięcia. – Mama wiedziała, że będę współżyć seksualnie z naszym mężem – wspomina Orola. – Szybko okazało się jednak, że on woli mnie. Nienawidziła tego. Kiedyś dodała do mojego jedzenia ziół, które sprowokowały u mnie wymioty. Kiedy byłam chora, mogła więcej czasu spędzić z Notenem. Naprawdę go kochała.
Nie tylko więź pomiędzy matką a córką legła w gruzach. Orola szybko straciła też wszystkie przyjaciółki. – Dziewczęta przez cały czas dyskutowały o chłopcach, a ja nie mogłam się do nich dołączyć – wspomina. – W końcu za pieniądze rodziny kupiłam trochę złotej biżuterii. Stwierdziłam, że skoro nigdy nie będę mogła mieć mężczyzny dla siebie, przynajmniej coś sobie kupię.
POLECAMY:
Orola rozważała nawet samobójstwo. Wkrótce jednak zaszła w pierwszą ciążę. Jak sama twierdzi, dało jej to nowy cel w życiu.
Mittamoni twierdzi, że nie czuje się winna. – Podwójne małżeństwo było koniecznością – mówi. – Nie mogłabym poradzić sobie sama bez męża. Zresztą była to decyzja starszyzny, nie moja. Noten był jedynym odpowiednim kandydatem – stwierdza. Matka dodaje, że tego typu małżeństwa nie służą jedynie zaspokojeniu potrzeb seksualnych mężczyzny. Ponieważ w plemieniu Mandi dziedziczy się po linii kobiecej, taki układ pozwala zachować większą część majątku w rodzinie. Podwójne śluby to sposób na wzmocnienie więzi między klanami. Co więcej, dają mężczyznom szansę na większą ilość potomstwa.
Konflikt pokoleń
35-letnia Parvin Rema uważa, że podwójne małżeństwa to wielka krzywda dla młodych dziewcząt. Sama w wieku 13 lat stanęła na ślubnym kobiercu wraz ze swoją matką i 18-letnim mężczyzną. – Po weselu moje życie zawaliło się – opowiada. – Moja mama miała 36 lat. Zastanawiałam się, po co jej tak młody mąż? – dodaje. Parvin postanowiła jednak zdominować ten związek. – Moja mama spała z naszym mężczyzną przez trzy lata. Jak tylko dorosłam, robiłam wszystko, by przestał się nią interesować. Gotowałam mu przepyszne dania i nigdy nie odmawiałam seksu.
Po kilku latach na świat przyszła jej córeczka, Nita, teraz 13-letnia. Macierzyństwo spowodowało, że wróciły wszystkie przykre emocje z przeszłości. – Kiedy patrzę na córkę, nie mogę uwierzyć, że moja matka zmusiła mnie do tego rodzaju małżeństwa – mówi Parvin. – Czuję się zła i smutna. Jak mogła zrobić mi coś takiego?
Parvin zamierza dać swojej córce więcej wolności. – Chcę, żeby poszła na studia i sama zadecydowała, kogo poślubi. Myślę, że jej pokolenie nie będzie już musiało przechodzić przez takie piekło, jak wiele z nas.
Tekst: na podst. Marieclaire.com/(sr)