Mąż maltretował ją prawie 50 lat. W końcu nie wytrzymała. Strzeliła mu w plecy
Przez blisko 50 lat maltretował żonę i dzieci. Gwałcił, znęcał się psychicznie, nie pozwalał im odejść. We wrześniu 2012 roku Jacqueline Sauvage pękła. Nie była w stanie znosić już ciągłych upokorzeń. Zastrzeliła męża, a sąd skazał ją na 10 lat pozbawienia wolności. Po latach spędzonych w więzieniu została ułaskawiona. Opisujemy historię kobiety, która wreszcie odzyskała wolność.
(Nie)szczęśliwe małżeństwo
Wydawało się, że są dobrze dobraną parą. Jacqueline Sauvage i Norbert Marot poznali się w dzieciństwie i krótko po ukończeniu szkoły pobrali się. Było prawie jak w romantycznym filmie, którego nie powstydziliby się twórcy z Hollywood. Para nastolatków założyła rodzinę, wybudowała drewniany dom z ogromnym ogrodem w wiosce oddalonej kilkadziesiąt kilometrów od Paryża. Romantyczny nastrój szybko prysł. Norbert popadł w alkoholizm i zaczął podnosić rękę na żonę.
Za zamkniętymi drzwiami
Jacqueline przed skończeniem 25. roku życia była już mamą czwórki dzieci. Pracowała u boku męża w firmie transportowej, której był właścicielem. Już jako 18-latka straciła całkowicie kontakt z rodzicami, 5 braci i resztą rodziny, której nie podobał się jej mąż. Nie miała też żadnych przyjaciół. Był tylko Norbert i maluchy. Sąsiedzi doskonale wiedzieli, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami domu Jacqueline. W wiosce La Selle-sur-le-Bied wszyscy wyznawali jednak zasadę, że to, co dzieje się u kogoś w domu, nie jest interesem pozostałych. Norbert brutalnie znęcał się nad rodziną. Gwałcił żonę, wykorzystywał też seksualnie swoje córki. Syna, Pascala, regularnie bił. Jacqueline cztery razy wylądowała w szpitalu. Ostatnim razem po próbie samobójczej. Lekarz opatrzył jej rany, ale nie zapytał, dlaczego chciała się zabić. Kiedy najstarsza córka powiadomiła o wszystkim policję, ci zadzwonili do Norberta. Dziewczyna ze strachu przed ojcem wycofała oskarżenia.
Co się stało we wrześniu 2012 roku?
W niedzielę, 10 września 2012 roku, Jacqueline spała na kanapie w salonie, gdy mąż obudził ją ciosem w twarz. Zażądał, by zrobiła mu obiad. Francuzka zamiast pójść do kuchni, wyciągnęła z szafy broń i poszła na taras, gdzie ze szklanką whisky czekał Norbert. Nic nie powiedziała. Strzeliła mu trzykrotnie w plecy.
Niedługo później Jacqueline stanęła przed sądem. Tłumaczyła, że działała pod wpływem impulsu, że to było o jedną zniewagę za wiele i nie wytrzymała. Obrona utrzymywała, że kobieta działała w obronie własnej. Wymiar sprawiedliwości nie był co do tego przekonany. Sędziego nie przekonały ani zeznania maltretowanej przez blisko 50 lat kobiety, ani córek, które też były wykorzystywane przez ojca, ani fakt, że dzień przed tym, jak Jacqueline zastrzeliła męża, samobójstwo popełnił jej syn (o tym, że się powiesił, Jacqueline dowiedziała się dopiero w sądzie). – Jeśli przez 50 lat żyjesz w ciągłym niebezpieczeństwie, to czy to nie jest obrona własna? – mówiła prawniczka Sauvage. - Pierwszy raz zgwałcił mnie, gdy miałam 16 lat, jego śmierć jest dla mnie ulgą – dodawała z kolei sama oskarżona.
Stała się symbolem ofiar
Sąd skazał Francuzkę na 10 lat pozbawienia wolności bez możliwości odwołania się od wyroku. Proces odbił się głośnym echem w całej Francji. Setki kobiet protestowały przeciwko skazaniu Sauvage i kobieta bardzo szybko stała się symbolem ofiar przemocy domowej. Petycję wzywającą do jej uwolnienia podpisało 400 tys. osób. Sprawa spowodowała też debatę wokół „przemocy małżeńskiej wobec kobiet”. Eksperci zgodnie przyznawali, że francuski wymiar sprawiedliwości nie jest przygotowany do prowadzenia takich spraw. Jacqueline stała się więc nie tylko ofiarą męża-alkoholika, ale też niedopracowanych przepisów.
Przemoc po francusku
Według statystyk Ministerstwa Spraw Wewnętrznych tylko w 2014 roku na skutek przemocy ze strony partnerów zginęło we Francji 118 kobiet. Organizacje pozarządowe mówią o 3 kobietach mordowanych codziennie za zamkniętymi drzwiami. Centrum Obserwacji Przestępczości wskazuje, że kilkaset tysięcy kobiet doświadcza przemocy w rodzinie – w 2009 roku miało to być dokładnie 654 tys. ofiar. Co najgorsze, ok. 90 proc. kobiet nie zgłasza skargi na swojego oprawcę. Nie pomaga im cały system. Francja przemoc w rodzinie uznała za przestępstwo w 1992 roku. Rząd w 2010 roku przyjął ustawę o zwalczaniu przemocy wobec kobiet, ale na niewiele się ona zdała. Najbardziej spektakularnym środkiem, wprowadzonym przez ustawę, jest możliwość zakładania elektronicznych bransoletek agresywnym partnerom. Ma to pozwolić policji na skuteczny monitoring tych ostatnich i na sprawdzenie, czy przestrzegają wydanego przez sąd zakazu zbliżania się do ofiary.
Lekarze specjalne szkolenie przeszli dopiero w 2012 roku, a pierwsza linia telefoniczna dla ofiar przemocy została uruchomiona zaledwie dwa lata temu.
Nad nowym projektem ustawy pracuje Valerie Boyer. Sądy w takich sprawach jak Sauvage, brałyby pod uwagę lata maltretowania, jednak bez dawania kobietom „licencji na zabijanie”. Historia Jacqueline już odbiła się na innych procesach. Bernadette Dimet, która w 2012 roku zastrzeliła męża po 40 latach piekła, otrzymała wyrok 5 lat w zawieszeniu.