Blisko ludziMężczyźni na wojnę, kobiety na posterunki

Mężczyźni na wojnę, kobiety na posterunki

Mężczyźni na wojnę, kobiety na posterunki
Źródło zdjęć: © BBC - screenshot
Magdalena Drozdek
09.12.2015 12:46, aktualizacja: 09.12.2015 18:26

Gdy w 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa, a większość mężczyzn została wcielona do wojska, to kobiety przejęły wszystkie ważniejsze obowiązki. Pracowały w fabrykach z ciężkim sprzętem, jako konduktorki, przy wycince lasów, czy przy produkcji amunicji. Mężczyzn brakowało jednak szczególnie w szeregach policji.

Gdy w 1914 roku wybuchła pierwsza wojna światowa, a większość mężczyzn została wcielona do wojska, to kobiety przejęły wszystkie ważniejsze obowiązki. Pracowały w fabrykach z ciężkim sprzętem, jako konduktorki, przy wycince lasów, czy przy produkcji amunicji. Mężczyzn brakowało jednak szczególnie w szeregach policji.

„Nierząd szerzy się na ulicach Wielkiej Brytanii” – mówiła przed laty Edith Smith, która została pierwszą policjantką w kraju, która mogła aresztować tych nieprzestrzegających prawa.

14 tys. Brytyjczyków wcielono do wojska, więc to kobiety przywidziały mundury. Sufrażystki, takie jak Nina Boyle czy Margaret Dawson, założyły pierwsze stowarzyszenia wolontariuszek, która skupiały kobiety chętne do patrolowania ulic. Smith wyróżniała się spośród nowych rekrutek. Włosy zawsze splatała z tyłu głowy w ciasnego koka, zakładała mundur i ruszała na ulice Grantham.

W czasie gdy mężczyźni walczyli na froncie, ona uważała, że do najważniejszych obowiązków należy przede wszystkim pilnowanie, co robią ich opuszczone żony. Smith słynęła ze stanowczości. Od samego rana szpiegowała kobiety żołnierzy, by potem wysyłać mężczyznom informacje o tym, co udało się jej dowiedzieć. Rozwiązłość w czasie wojny drażniła ją najbardziej. W jej rodzinnym Grantham znajdowała się baza wojskowa, która przyciągała kobiety jak magnez.

Sufrażystki były zdania, że oto nadeszły lepsze czasy dla ofiar przemocy seksualnej. Wolontariuszki miały zapewnić im dobrą opiekę, czego nie mogły spodziewać się od policjantów. Smith zaprzeczała wszystkim tym założeniom. W swojej pracy kontrolowała wszystkie prostytutki w mieście i inne „frywolne panny”, jak wspominają historycy. Upewniała się, że każda dziewczyna, która w jakiś sposób nie będzie się dobrze zachowywała, trafi na jej czarną listę.

Edith miała na niej ponad 100 osób. Do dziś zachowały się raporty, w których opisuje, jak podchodziła do par leżących na trawie w parku i pouczała ich, jak powinni zachowywać się w miejscu publicznym. „Z matczyną troska wskazywała jakie są zagrożenia dla dziewcząt, które stają się rozwiązłe” – przywołuje jeden z takich raportów brytyjski „Daily Mail”. W innym przypadku przychodziła bezpośrednio do domów pań, które uważała za niewierne swoim mężom.

Była na tyle skuteczna, że po pierwszym roku pracy w mieście nie było żadnej prostytutki. Kobiety miały opuścić miasto, bo Smith była zbyt uciążliwa. Z jednej strony zapamiętano ją jako stanowczego żandarma na straży prawa, z drugiej jako matkującą policjantkę, która troszczyła się o zdrowie swoich podopiecznych i mieszkanek Grantham. Współpracowała z pracownikami hoteli i szpitali, którzy mieli pomagać prostytutkom, które nabawiły się chorób wenerycznych. Właścicielom większych placówek rekomendowała do pracy kobiety, które doczekały się nieślubnych dzieci.

Smith opuściła służbę po dwóch latach. Choć swoją pracą zapisała się na kartach historii, jej życie prywatne było klęską. Jeszcze przed objęciem stanowiska policjantki zmarł jej mąż. Pięć lat po zakończeniu pracy w policji zmarła z przedawkowania morfiny. Dziś mówi się o niej znacznie częściej, niż o samej Ninie Boyle, która założyła „Women Freedom League”. To Boyle walczyła z konserwatywnymi rządzącymi, którzy nie chcieli pozwolić na to, by kobiety założyły mundury.

md/ WP Kobieta