Blisko ludzi"Moja córka tygodniami nie wstaje z łóżka". Jak wygląda życie z dzieckiem z depresją?

"Moja córka tygodniami nie wstaje z łóżka". Jak wygląda życie z dzieckiem z depresją?

Córka pani Kasi cierpi na depresję. Ma za sobą próbę samobójczą
Córka pani Kasi cierpi na depresję. Ma za sobą próbę samobójczą
Źródło zdjęć: © Getty Images
Marta Kutkowska
17.06.2021 13:32

Choroby psychiczne dzieci to plaga naszych czasów. Tysiące polskich rodzin zmagają się z zaburzeniami, które są "niewidzialne", ale śmiertelnie niebezpieczne. - Moja córka powtarza, że wolałaby, żeby jej nie było - mówi z rozmowie z WP pani Katarzyna, mama 12-letniej Mai.

W Polsce wciąż pokutuje przekonanie, że dziecko nie może być chore psychicznie. Zazwyczaj jego obniżony nastrój interpretuje się jako niesubordynację, lenistwo, histerię. Tymczasem codziennie do polskich szpitali psychiatrycznych trafia kilkoro dzieci po próbach samobójczych. Według statystyk policyjnych, w 2020 r. 814 niepełnoletnich osób próbowało odebrać sobie życie. Jednocześnie padł rekord liczby skutecznych samobójstw - 107 osób poniżej 18. roku życia. Najmłodsza ofiara miała osiem lat.

Wysokowrażliwa liderka

Pani Katarzynie w ostatniej chwili udało się zareagować i ochronić życie córki, jednak walka z nieudolnym systemem, kosztami leczenia i szykanami otoczenia całkowicie złamały jej rodzinę.

Córka pani Katarzyny wyróżniała się pewnością siebie i wrażliwością. Była urodzoną liderką, która świetnie radziła sobie w szkole i w grupie rówieśniczej - zawsze uśmiechnięta i gotowa do pomocy. Paradoksalnie jej emocjonalność i empatyczność zaczęły być odbierane w szkole jako słabość.

- Problemy zaczęły się, gdy Maja miała 9 lat. Długo nic z mężem nie zauważyliśmy, Maja nie chciała pokazywać nam swoich negatywnych emocji. Zaczęły się jednak problemy ze zdrowiem. Córkę często bolał brzuch - nie mogliśmy znaleźć przyczyny. Zaczął się nasz rajd po lekarzach, żaden specjalista nie potrafił postawić diagnozy, rozszerzone badania nie dawały rozstrzygnięcia - mówi mama dziewczynki.

Rodzice zaczęli dokładniej przyglądać się sytuacji w szkole. Ich uwagę zwrócił fakt, że Maja przestała spędzać czas po lekcjach z ulubionymi koleżankami. Okazało się, że ich córka niemal z dnia na dzień przestała być przez grupę akceptowana, przyjaciółki przestały z nią rozmawiać, wyrzuciły z grupowych czatów, odmawiały zaproszeń na spotkania. - Po długich rozmowach z córką wyszło na jaw, że Maja któregoś razu, zupełnie niewinne, wyznała koleżance miłość. Klasa uznała, że córka jest lesbijką i zerwała z nią kontakty. Dzieci zupełnie jawnie śmiały się z niej, rzucały wyzwiskami na korytarzu, nie odpowiadały nawet na "cześć". Nasza córka gasła z dnia na dzień, aż w końcu straciła zupełnie chęć do życia - mówi pani Katarzyna.

Próba samobójcza

Koszmar pani Katarzyny trwa od trzech lat. Córka nie poradziła sobie z nagonką w szkole. Zrobiła się płaczliwa, nieadekwatnie reagowała na bodźce. W końcu rodzice zdecydowali się posłać ją na terapię. Podczas spotkań ze specjalistą wyszły na jaw szokujące fakty. - Okazało się, że córka jest po próbie samobójczej. Pewnego dnia wróciła ze szkoły i próbowała się powiesić. W ostatniej chwili wycofała się, bo nie chciała nas zranić - mówi nasza rozmówczyni. Ta informacja całkowicie załamała panią Katarzynę, od tej pory kobieta żyje w nieustannym lęku o zdrowie i życie dziecka.

Interwencja w szkole na nic się zdała. Dzieci nie wzięły choroby Mai na poważnie. Pojawiały się komentarze, że uczennica jest przewrażliwiona. Rodzice dziewczynki dostała wsparcie od nauczycieli, ale Maja nadal źle czuła się w klasie, a jej stan gwałtownie się pogarszał.

Lęk przed własnym cieniem

Półtora roku temu rodzice Mai zdecydowali, że ich dziecko nie jest w stanie chodzić do szkoły, dziewczynka przeszła na indywidualny tok nauczania. To wymusiło na rodzicach radykalne decyzje. Ojciec Mai, rencista, całkowicie poświęcił się opiece nad dzieckiem, mama jest na etacie w urzędzie, a w weekendy dorabia jako kelnerka. - Nie możemy zostawić córki nawet na moment. Ona ma okresy, że w ogóle nie wychodzi z łóżka, to trwa tygodniami. Płacze od rana lub jest nieobecna - mówi pani Katarzyna.

Do stanów depresyjnych doszły poważne zaburzenia lękowe. Maja boi się własnego cienia, nie wychodzi z pokoju, uważa, że wszędzie czyha na nią niebezpieczeństwo. Nie chce zostawać sama nawet na chwilę. - Nie wychodzi na podwórko, nie korzysta z windy, miewa ataki paniki - mówi mama dziewczynki.

Pani Katarzyna stara się być silna przy córce, ale czasem nie daje rady. Boli ją, że Maja powtarza, że wolałaby umrzeć. Mówi, że cierpi tak bardzo, że jej życie nie ma sensu. Mama chorej sama podjęła terapię, żeby móc udźwignąć swoje emocje.

Chory system, chore społeczeństwo

Pani Katarzyna mówi wprost: "leczenie chorego psychicznie dziecka w Polsce to piekło". Rodzice Mai czekali pół roku na wizytę u specjalisty, w międzyczasie chodzili do prywatnych terapeutów, jednak koszty niepublicznego leczenia całkowicie ich przerosły. Maja wymaga spotkań z psychologiem dwa razy w tygodniu, do tego kosztowne wizyty u psychiatry i ceny leków. W sumie miesięcznie terapia kosztuje ok. 1500 zł. To więcej niż wynosi renta męża pani Kasi.

Rodzice Mai starali się o zaświadczenie o niepełnosprawności. To przyniosłoby im niewielką finansową ulgę: zapewniłoby im zasiłek lub świadczenie pielęgnacyjnego z tytułu rezygnacji z zatrudnienia. Gdy poinformowali o swoim wniosku rodzinę, spotkali się z niezrozumieniem. Zarzucano im, że robią z dziecka "psychiczną" i "niepełnosprawną". - Na "szczęście" nie ma o czym mówić, ZUS po kilku miesiącach uznał, że dziecko jest zdrowe, a to, że miesiącami nie wstaje z łóżka nie świadczy przecież o poważnej chorobie, prawda? - mówi pani Katarzyna.

Nie tylko urzędy są wobec rodziny Mai okrutne. Mieszkańcy rodzinnego miasta pani Katarzyny uważają ich za trędowatych. Za plecami mama dziewczynki słyszy komentarze, że to "psychiczna" rodzina. Pani Katarzyna przestała być zapraszana na wydarzenia towarzyskie - zupełnie, jakby depresja była zaraźliwa. 

Światełko w tunelu

Pani Kasia żyje w nieustannym lęku o córkę, o jej przyszłość. Wie, że każdy epizod depresyjny może być dla niej ostatni. Jednak po miesiącach desperackiej walki o zdrowie, w końcu nadeszła poprawa. Córce zdarza się uśmiechać, a nawet prosić o spacery. Pani Katarzyna nieśmiało zaczyna myśleć o powrocie córki do nauki stacjonarnej. Jednak wszystko zależy od choroby, w końcu to ona decyduje o życiu jej rodziny.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl