Blisko ludziNieletnie żony. Rodzice sprzedają je dla pieniędzy

Nieletnie żony. Rodzice sprzedają je dla pieniędzy

Nieletnie żony. Rodzice sprzedają je dla pieniędzy
Źródło zdjęć: © Eastnews
Magdalena Drozdek
02.12.2015 20:42, aktualizacja: 03.12.2015 09:50

Nie skończyły jeszcze szkoły, a już mają mężów. Nastoletnie dziewczynki stają przed ołtarzem, bo ich rodzice nie mają pieniędzy na życie. W innym przypadku decyduje tradycja. To problem nie tylko na Bliskim Wschodzie i Afryce. 10-latki wychodzą za mąż także na Zachodzie.

Nie skończyły jeszcze szkoły, a już mają mężów. Nastoletnie dziewczynki stają przed ołtarzem, bo ich rodzice nie mają pieniędzy na życie. Czasem decyduje też wieloletnia tradycja. To problem nie tylko na Bliskim Wschodzie i Afryce. 10-latki wychodzą za mąż także na Zachodzie.

Sonita była małą dziewczynką, gdy razem z rodzicami musiała uciekać z rodzinnego Afganistanu. Schronienie znaleźli w Iranie. Uciekła z koszmaru, by trafić do kolejnego. Miała 10 lat, kiedy jej rodzice po raz pierwszy oświadczyli, że muszą ją sprzedać obcemu mężczyźnie. Małżeństwo ostatecznie nie doszło do skutku. Po 6 latach sytuacja miała się powtórzyć. Rodzice stwierdzili, że tym razem nie ucieknie od małżeństwa, bo potrzebują pieniędzy dla jej brata, który chce się niebawem ożenić. Jej niedoszły mąż miał zaoferować im za córkę 9 tys. dolarów.

- Nie mogłam oddychać, ani nic powiedzieć. Kiedy mama powiedziała, że będą musieli mnie sprzedać, moje serce pękło. Zrozumiałam, że w przeciwieństwie do brata nic nie znaczę. Jestem bezużyteczna – wspomina Sonita w jednym z wywiadów.

Dziewczyna sprzeciwiła się rodzinie i postanowiła żyć na własny rachunek. Dołączyła do organizacji, która pomagała dzieciom uchodźców. Pracować nie mogła, bo urzędnicy nie wydali jej nigdy legalnych dokumentów. Dzięki działaczom przyjmowała drobne zlecenia, jak sprzątanie łazienek. To dzięki organizacji nauczyła się czytać i pisać. Szybko odkryła, że jej największą pasją jest poezja i muzyka. Wbrew zakazom, jakie panują w Iranie, zaczęła nagrywać swoje pierwsze utwory. Prawo szariatu dokładnie precyzuje rolę, jaką odgrywa w społeczeństwie kobieta. Sonita nie wpisywała się w ten schemat.

- Matka chciała zmusić mnie do małżeństwa, ale to nie znaczy, że mnie nie kocha. Sama była zmuszona przymknąć oczy na to, co się działo. Nie znała innej drogi. Ślepo podążała za tradycją, bo i ją ktoś kiedyś zmusił do wyjścia za mąż – wspomina.

W 2014 roku opublikowała na Youtube teledysk do piosenki „Brides for Sale”. Pobita, z welonem na głowie, śpiewa o nieletnich żonach, i o tym, jak się je wykorzystuje. „Pozwólcie, że będę szeptać. Nikt nie może usłyszeć o sprzedawaniu dziewczynek. Mój głos nie może do nikogo dotrzeć, bo to przeciw prawu". Piosenka o dramacie kilkuletnich żon odbiła się szerokim echem w całym kraju. Wkrótce opublikowała ją narodowa Afgan TV. Dziewczyna stała się pierwszą raperką z Afganistanu.

Kilka miesięcy później Sonicie zaoferowano stypendium na Wasatch Academy w Utah, w Stanach Zjednoczonych. Rodzice zaaprobowali jej wyjazd. Teraz artystka kontynuuje swoją pracę za Oceanem. Stała się też niepisaną rzeczniczką kobiet, które są zmuszane do małżeństwa.

- Bycie „dobrą dziewczynką” oznacza, że musisz zachowywać się jak laleczka, którą każdy może się bawić. Kiedy rodzice podjęli decyzję, by mnie sprzedać, nie poddałam się, bo zaplanowałam sobie piękną przyszłość. Nie mogłam przestać wierzyć, że mój sen się kiedyś spełni – mówiła podczas ostatniego szczytu Women in the World.

Jej historię postanowił opowiedzieć teraz reżyser Rokhsareh Ghaem Maghami. Jego film „Sonita” został okrzyknięty najlepszą produkcją dokumentalną na festiwalu w Amsterdamie.

Mąż zamiast zabawek

Sunita miała wyjątkowo dużo szczęścia. Według oficjalnych raportów międzynarodowych organizacji, w samym Afganistanie ponad połowa kobiet wychodzi za mąż jeszcze przed 19 rokiem życia. Prawo dopuszcza legalne zawieranie związków małżeńskich przez 16-letnie dziewczyny. Zdarza się też, że nastolatki oddaje się innym rodzinom w ramach rekompensaty za krzywdy, czy straty poczynione przez kogoś z krewnych przyszłej panny młodej. Bieda w kraju zmusza rodziny, do sprzedawania swoich córek obcym mężczyznom.

Światowa Organizacja Zdrowia wyliczyła, że wśród wszystkich nieletnich żon w kraju, 40 proc. ma problemy ginekologiczne, z kolei u 20 proc. zdiagnozowano zaburzenia psychiczne. To, co staje się dziś najbardziej zauważalne, to przemoc z jaką stykają się nastolatki, a nawet kilkuletnie dziewczynki. Lokalni NGO-si ustalili, że ponad 2 tys. małych Afganek popełniło samobójstwo po tym, jak rodzice zmusili je do małżeństwa.

Afganistan to tylko jeden punkt na mapie. ONZ opublikowało raport, w którym mowa o tym, że liczba dzieci wychodzących za mąż w Afryce wzrośnie w kolejnych latach aż trzykrotnie. Dziś pisze się najczęściej o 125 milionach takich przypadków. Do 2050 roku ma ich być już 310 milionów. To wymaga znacznie ostrzejszych reakcji nie tylko urzędników, ale lokalnych działaczy, którzy od lat starają się walczyć z wieloletnią tradycją.

W liberalnej RPA prawo stanowione odgórnie przez rządzących, wyprzedza tzw. ukuthwala, czyli tradycyjna praktyka wybierania sobie na żony kilkunastoletnie dziewczyny. Media swojego czasu rozpisywały się o mężczyźnie, który przekonał rodziców swojej przyszłej żony, by ta przeniosła się do jego wioski. Później była przez niego wielokrotnie wykorzystywana, stała się jego niewolnicą. W jego ślady poszli inni, którzy postanowili naginać społeczne przyzwolenie, dla swoich własnych wygód.

W Zimbabwe od wieków uważa się, że bardzo wczesne zamążpójście, chroni rodzinę przed złem. Praktyka ta popierana jest przez wielu liderów lokalnych kościołów, którzy nie tylko zachęcają rodziców do oddawania swoich córek, ale też przeprowadzają testy na dziewictwo u 12-latek.

- Największym problemem jest to, że kobiety nie mogą nic powiedzieć. Jeśli w kościele mężczyzna wstanie i powie, że Bóg pokazał mu we śnie, że ma poślubić konkretną dziewczynę, to jest to słowo Boga, które trzeba spełnić. Staramy się zmienić te przyzwyczajenia, ale najczęściej trafiamy na mur uprzedzeń – mówił w dla „Huffington Post” arcybiskup Johannes Ndanga.

Powstało jednak wiele organizacji non-profit, takie jak Tostan czy Girls Not Brides, które postawiły sobie za cel zmienienie nastawienia do kobiet w tych społeczeństwach.

Nie tylko Afryka

Kilka tygodni temu Fraida Reiss pisała na łamach „New York Times” tym, że także Amerykanie mają problem z zawieraniem małżeństw przez nieletnich. Setki dzieci wychodzi za mąż przed 18 rokiem życia, większość dziewczynek poślubia o wiele starszych mężczyzn, i wszystko to dzieje się pod okiem sędziów. W jednym przypadku dopuszczono do małżeństwa 10-letniego chłopca.

Każdy stan ma swoje przepisy. Większość pozwala na małżeństwa nastolatków, po aprobacie rodziców. To, co dla jednych rodziców będzie dobrem dziecka, dla innych będzie poważnym naruszeniem. Żaden sędzia nie sprawdza, czy dziecko wychodzi za mąż z własnych chęci.

Reiss założyła fundację Unchained at Last, która pomaga kobietom, które postanowiły uciec od takich związków. Działaczka ustaliła, że tylko w samym New Jersey, pomiędzy 1995 a 2012 rokiem zarejestrowano 178 związków, gdzie panny młode miały od 10 do 15 lat. Co więcej, 91 proc. dzieci, które poślubiły dorosłych mogłoby się kwalifikować statutowo jako ofiary gwałtu. W 2006 roku jeden z sędziów pozwolił 18-letniej Amerykance poślubić 10-letniego chłopca, z kolei inny, w 1996 roku zaakceptował małżeństwo 12-latki i 25-letniego mężczyzny.

Zaledwie 10 stanów eliminuje takie luki prawne. Jak przyznaje Reiss, zmuszanie dzieci do małżeństw dzieje się bez względu na to, jakiego wyznania jest dana rodzina.

- Rozwiązanie wydaje się proste. Prawodawcy powinni wyeliminować archaiczne przepisy. To jedyna opcja, by skończyć z małżeństwami nieletnich – pisała Reiss.

md/ WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (144)
Zobacz także