GwiazdyOn mi nie ufa, więc muszę kłamać

On mi nie ufa, więc muszę kłamać

- Kiedy wychodzę na piwo z kolegą po pracy, Marcin jest obrażony. Twierdzi, że powinnam jego też zaprosić. Dwa razy zrobił mi z tego powodu awanturę, za trzecim skłamałam. Zawsze byłam towarzyska, kumpluję się zarówno z kobietami jak i mężczyznami, nie zamierzam tego zmieniać tylko dlatego, że jemu to nie pasuje – wyjaśnia 26-letnia Sylwia.

On mi nie ufa, więc muszę kłamać
Źródło zdjęć: © 123RF

17.07.2012 | aktual.: 18.07.2012 14:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Kiedy wychodzę na piwo z kolegą po pracy, Marcin jest obrażony. Twierdzi, że powinnam jego też zaprosić. Dwa razy zrobił mi z tego powodu awanturę, za trzecim skłamałam. Zawsze byłam towarzyska, kumpluję się zarówno z kobietami jak i mężczyznami, nie zamierzam tego zmieniać tylko dlatego, że jemu to nie pasuje – wyjaśnia 26-letnia Sylwia. - Byłam szczera, to nasłuchałam się głupot. Zaczęłam kłamać, bo tak jest łatwiej – wyjaśnia. Czy to partnerzy zmuszają nas do tego, że nie mówimy prawdy?

Mówi się, że związek może trwać tylko wtedy, kiedy jest oparty na szczerości i zaufaniu. Każdy z nas chciałby się czuć bezpiecznie w towarzystwie partnera. Okazuje się jednak, że nie zawsze mówienie prawdy jest najlepszym rozwiązaniem. „Wolę najgorszą prawdę od pięknego kłamstwa” – zarzekamy się, a później żałujemy, że sami o to prosiliśmy. Małe przekręcenie faktów czy po prostu przemilczenie czasem jest dużo prostszym wyjściem. Czy jednak łatwiejsze znaczy lepsze?

Nie lubimy przykrych sytuacji

Dlaczego kłamiemy? Bo nie lubimy się tłumaczyć. Znamy partnera i wiemy, co sprawia mu przyjemność, a co ból. Staramy się żyć tak, by unikać sprawiania przykrości bliskim, to jednak nie zawsze się udaje.

- Matka natura skonstruowała nas w taki sposób, że unikamy nieprzyjemnych sytuacji. Kiedy raz czy drugi, przekonaliśmy się, że partner nie lubi, gdy zachowujemy się w określony sposób, a jego reakcja była dla nas nieprzyjemna, istnieje spore prawdopodobieństwo, że kolejnym razem przemilczymy temat, bo tak będzie po prostu wygodniej i przyjemniej – wyjaśnia seksuolog Arkadiusz Bilejczyk.

Zazdrosny? Przecież to kolega z piaskownicy

29-letnia Magda dzisiaj jest szczęśliwą mamą Agaty i Julki. Jednak zanim poznała mężczyznę, z którym chciała spędzić resztę życia, na jej drodze pojawiło się kilka ciekawych przypadków.

- Zawsze byłam bardzo szczera. Mówiłam, dokąd idę, co robię, nie miałam tajemnic. Był tylko jeden facet, którego w pewnym momencie zaczęłam okłamywać, ale do dziś myślę sobie, że inaczej po prostu by się nie dało – opowiada Magda. – Wystarczyło, że w moim zasięgu pojawiał się jakiś facet, a Kuba momentalnie miał wypieki na twarzy i zaczynało go roznosić. Po kilku nieprzyjemnych sytuacjach nauczyłam się, że nie ma sensu przedstawiać go kolegom z pracy, czy informować o tym, że umówiłam się ze znajomym na kawę. Dużo łatwiej było powiedzieć, że idę z koleżanką czy wymyślonym kuzynem, bo wtedy nie musiałam się tłumaczyć – przypomina sobie Magda.

Kiedy skłamała po raz pierwszy? – To była śmieszna sytuacja. Byłam na koncercie, Kuba poszedł po piwo. W tym czasie podszedł do mnie jakiś chłopak i zaczął mnie zagadywać. Wyjaśniłam mu, że nie jestem sama, ale on twierdził, że to nie ma żadnego znaczenia. Upierał się, że chce najzwyczajniej w świecie pogadać i dotrzymać mi towarzystwa, dopóki mój facet nie wróci – opowiada Magda. Dziewczyna wyjaśniła mu sytuację, powiedziała, że jest zazdrosny i nie będzie zachwycony, gdy wróci.

– Chciałam mu oszczędzić ewentualnych przykrości. Trudno było przewidzieć reakcję Kuby. Ten chłopak mnie zaskoczył: „zróbmy tak: mam na imię Michał i powiemy, że znamy się jeszcze z podstawówki”. Na początku potraktowałam to jago głupi żart, ale kiedy zobaczyłam rumieńce na twarzy wracającego z piwek Kuby, postanowiłam spróbować – śmieje się Magda i mówi, że zadziałało lepiej niż się tego spodziewała. – Kuba bardzo się ucieszył, zaproponował nawet piwo Michałowi. Taki bieg wydarzeń niestety zachęcił mnie do tego, by kłamać.

Strata czasu? Sama będę nim zarządzać

28-letnia Justyna jest bardzo niezależna. Kocha swoją pracę – ma to szczęście, że może się w niej realizować: projektuje wnętrza. Wszystko ma swoje wady i zalety: często musi pracować wieczorami lub w weekendy.

- Wtedy zazwyczaj jeżdżę na spotkania z klientami, bo w ciągu dnia każdy z nich pracuje – wyjaśnia. - Ale nie przeszkadza mi to. Myślę, że kiedy praca jest jednocześnie twoją pasją, to nie odczuwasz zmęczenia. Niestety taki plan tygodnia nie przypadł do gust kilku facetom. - Chciałabym się spotykać z kimś, kto też ma swoją pasję. Myślę, że tylko wtedy jesteś w stanie zrozumieć dlaczego ktoś chce się spotkać zawodowo w sobotę – wyjaśnia.

Justyna przyznaje, że to właśnie dlatego z nikim się nie spotyka. – Miałam kilku facetów, ale źle trafiałam. Wiecznie musiałam się tłumaczyć z tego, że pracuję. Czasem też mam ochotę spotkać się z koleżanką i poplotkować o nic nieznaczących głupotach. Słyszałam wtedy, że to strata czasu i lepiej by było, gdybym spędziła ten wieczór z nim. Może i tak, ale chciałabym sama o tym decydować. Nie podoba mi się to, gdy ktoś zaczyna zarządzać moim wolnym czasem – mówi Justyna i przyznaje, że to najczęściej w tych kwestiach zdarzało jej się kłamać.

– Mój były facet był niezadowolony, że sporo pracuję, więc kiedy wreszcie miałam wolne, chciał, żeby spędzała z nimi cały ten czas. Gdy umawiałam się z przyjaciółką albo szłam sama do kina, żeby się odstresować, mówiłam, że pracuje, bo wtedy nie musiałam wysłuchiwać całej listy rzeczy na temat tego, jaka to ja jestem zła i bez serca.

Nowa sukienka? Dostałam ją od koleżanki

31-letnia Patrycja ma z kolei zupełnie inny problem. Jej mąż nie lubi, gdy wydaje pieniądze na ubrania, fryzjera, kosmetyki. Nie raz usłyszała, że w głowie jej się poprzewracało. Raz nawet kazał jej zwrócić buty, ponieważ uznał, że były zbyt drogie.

- Sama płacę za wszystkie rzeczy, które sobie kupuje. Specjalnie odkładam na nie pieniądze. Ciężko pracuje i nie podoba mi się to, że nie mogę decydować o tym, na co przeznaczę pieniądze. Zaczęłam kłamać – przyznaje się Patrycja. Jak to robi? Twierdz, że ma na to kilka sposobów. – Czasem mówię, że to stara sukienka, tylko jej nie nosiłam. Innym razem dostaje coś od koleżanki, na której źle leży. Zdarza się też, że podaję dużo niższą kwotę i przybiegam do domu uradowana, chwaląc się tym, jak dobrą okazję udało mi się trafić – wyjaśnia.

Dlaczego okłamujemy partnerów? Zazwyczaj po to, żeby uniknąć niepotrzebnych kłótni. Często są zazdrośni o to, że komuś innemu poświęcamy więcej czasu i uwagi, a innym razem chcą decydować za nas. Czy jednak nie byłoby lepiej porozmawiać i dojść do porozumienia? Bo może skoro nie da się dogadać bez kłamstwa, to coś jest między nami nie tak?

(asz/sr)

POLECAMY:

Źródło artykułu:WP Kobieta
miłośćpartneranna szczypczyńska
Komentarze (8)