Rosjanka weszła do Auchan w Polsce. "Pierwszy raz w życiu widziałam"
Fasolka, rabarbar i włoszczyzna - dla Polaków codzienność, dla Rosjanki Olgi Glagolevej prawdziwa egzotyka. Youtuberka mieszkająca w Polsce zdradziła, które warzywa wprawiły ją w największe zdumienie i dlaczego rosół gotuje tu zupełnie inaczej niż w domu.
Codzienne zakupy mogą być dla kogoś z innego kraju prawdziwą przygodą. Dla Olgi Glagolevej, Rosjanki mieszkającej od kilku lat w Polsce, wizyta na stoisku z warzywami w Auchan okazała się… małą podróżą w nieznane. Choć - jak sama mówi - zdążyła już poznać polskie zwyczaje i kuchnię, niektóre warzywa wciąż budzą w niej zdumienie.
Jej kanał na YouTube "Olga Glagoleva Rosjanka w Polsce" obserwuje już ponad 35 tys. osób. W swoich filmach Olga z ciekawością opisuje codzienne życie w naszym kraju - od zakupów spożywczych po kulinarne eksperymenty. Jej spojrzenie na polską rzeczywistość potrafi zaskoczyć nawet rodzimych odbiorców.
Jedzenie na kempingu - Polacy znowu to pokochali
"Nie wiedziałam, co to jest"
W jednym z najnowszych nagrań youtuberka pokazała, jak wyglądały jej pierwsze spotkania z polskimi warzywami. Największym zaskoczeniem okazała się fasolka szparagowa. Dla wielu Polaków to smak lata i wspomnienie rodzinnych obiadów, ale dla Olgi była zupełną nowością.
- Jak ją po raz pierwszy widziałam, to nie wiedziałam, co to jest - przyznała Olga. - Zapytałam swoich koleżanek, co to jest i jak to gotować. I parę razy kupowałam. Gotowałam. Ale to dla mnie było zaskoczenie. Po raz pierwszy w życiu widziałam coś takiego.
Rabarbar - tajemnicze różowe łodygi
Kolejnym odkryciem był rabarbar. Dla polskich gospodyń to klasyk deserów i kompotów. Okazuje się, że nie w Rosji. - Gdy po raz pierwszy go widziałam, nie mogłam zrozumieć, co to jest. Co z nim robić? - mówi. - W Rosji można też go znaleźć, ale nie w sklepach. Ludzie po prostu zbierają to gdzieś tam na polach. I coś gotują. Ale ja nigdy nie widziałam, żeby ktoś to gotował. Ani moja mama, ani moja babcia, ani moje znajome.
Włoszczyzna - tajemniczy zestaw do rosołu
Największą konsternację wywołała jednak włoszczyzna. - W ogóle nie wiedziałam, co to jest włoszczyzna. Taki zestaw, który, myślę, wy wszyscy wiecie, do czego służy. Ja nie wiedziałam. A gdy zapytałam, powiedzieli mi, że z tego robi się rosół. My robimy rosół inaczej. My nie dodajemy pietruszki, nie dodajemy selera. Ja tu nauczyłam się tak gotować. Bardzo mi się podobało. Ale teraz kupuję już osobno, bo osobno taniej kosztuje - tłumaczy.
Co jeszcze? Olga przyznała, że w Rosji nigdy nie widziała batatów na sklepowych półkach. - Być może sprzedają się one u nas, w Rosji, ale nie zwracałam uwagi. Ale jeśli sprzedają się, to tylko w egzotycznych sklepach - mówi. - Ciekawe, że one po prostu tak się sprzedają, nie w jakichś egzotycznych sklepach, w gablotach, tak że trzeba prosić, żeby sprzedali.
Na liście kulinarnych zdziwień znalazł się również bób. - W Rosji w ogóle nie widziałam, żeby to było sprzedawane - mówi. - Raz czy dwa nawet go ugotowałam, ale zupełnie nie rozumiem, co Polacy w nim widzą.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl