Opanuj sztukę porozumiewania się!
Sztuka porozumiewania się jest umiejętnością budowania bliskiego kontaktu i atmosfery współpracy. Na co dzień o tym często zapominamy, stosując metody wywołujące skutki wprost przeciwne. Zamiast zrozumienia pojawia się oddzielenie, tworzą się mury i niszczą się relacje.
24.07.2012 | aktual.: 25.07.2012 14:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sztuka porozumiewania się jest umiejętnością budowania bliskiego kontaktu i atmosfery współpracy. Na co dzień o tym często zapominamy, stosując metody wywołujące skutki wprost przeciwne. Zamiast zrozumienia pojawia się oddzielenie, tworzą się mury i niszczą się relacje.
"Komunikowanie" (z łac. communis – wspólny) oznacza proces tworzenia wspólnoty z kimś. „Komunikacja” - określenie to pochodzi od: (1) łacińskiego czasownika communico, communicare, co oznacza uczynić wspólnym, połączyć, udzielić komuś wiadomości, naradzać się; (2) od rzeczownika communio, czyli wspólność, poczucie łączności. Celem procesu porozumiewania się jest więc nawiązanie kontaktu, zbudowanie obszarów zgody i jedności. Powszechnie w wielu sytuacjach dnia codziennego komunikujemy się w zupełnie inny sposób: zamiast budować pomost łączący z drugim człowiekiem, stawiamy mury i odcinamy się od możliwości prawdziwego kontaktu.
Monika, żona Maćka, mama Antka i Zuzi, wchodzi do domu po pracy i zaczyna komunikację z rodziną. Mówi do męża: „Znowu te brudne skarpety lezą na podłodze. Ile razy mam powtarzać, że masz je sprzątać!”, po czym dodaje, zwracając się do Zuzi i Antka: „A naczynia w kuchni? Przecież tu się nie da żyć! Czy Zuzia nie rozumie tego, że nie ma tu służącej i nikt po niej sprzątać nie będzie!”. „Piesku kochany, czy Antek z tobą wyszedł dzisiaj, czy też - jak wszystko i wszyscy w tym domu - czekasz na mnie?!”.
Jakie mogą być efekty takiego stylu komunikacji? Gdy zaczynamy atakiem, możemy spodziewać się jedynie ataku. Poza tym, choć żądamy czegoś od innych, to wbrew pozorom w ten sposób „bierzemy” na siebie odpowiedzialność za wykonanie, bądź też nie wykonanie tego. W przypadku spełnienia polecenia (co jest wątpliwe ze względu na styl komunikatu), możemy mieć satysfakcję, że osiągnęliśmy skutek, ale wykonawca pozostanie z poczuciem, że wykonał rozkaz, że nie miał wyboru, został do czegoś przymuszony.
Natomiast w przypadku nie wykonania, sami martwimy się, co z tą sytuacją dalej począć. Nie jest łatwo zapomnieć o tym, co dla nas jest ważne, więc mamy do wyboru zrobić to sami, nadal mnożąc żale do osoby, która nie wykonała polecenia, albo zaostrzyć atak. Gdy wciąż obstajemy przy tym, że to druga osoba ma zrobić coś, na czym nam zależy, możemy wprowadzać jakieś ograniczenia, warunki, stosować naciski, groźby i kary. Wciąż jednak nie będziemy mieli pewności, że skarpetki będą sprzątnięte, naczynia pozmywane, a pies wyprowadzony na spacer w danym dniu, a tym bardziej w przyszłości.
Co mogłaby zrobić Monika, aby członkowie jej rodziny odnieśli się z empatią do jej próśb? Zamiast skupiać się na tym, co jej mąż i dzieci powinni, jacy są okropni, jak bardzo nie dbają o porządek w domu i lekceważą wzajemne ustalenia itd., mogłaby spróbować wyrazić to, co dla niej jest ważne, w języku bez przemocy.
Zupełnie inaczej brzmi komunikat, w którym mówimy od siebie, o sobie, o własnych uczuciach i potrzebach, niż taki, w którym krytykujemy, oskarżamy, grozimy, żądamy. Jak komunikować się w języku porozumienia? Jak mówić, aby trafić do serca drugiego człowieka? Mówić szczerze i od siebie – z poziomu własnego serca.
Taki styl komunikacji poleca Marshall B. Rosenberg, autor metody Nonviolent Communication (w Polsce: Porozumienie bez Przemocy). Jeśli używamy czterostopniowego komunikatu NVC, skupiamy się na: (1) spostrzeżeniu (opisie sytuacji); (2) nazwaniu emocji związanych z tą sytuacją; (3) wyrażeniu potrzeb (czyli o co nam chodzi, co jest dla nas ważne) oraz (4) wyrażeniu prośby do drugiego człowieka, tak, aby mógł z empatią odnieść się do naszych potrzeb, mając jednocześnie przestrzeń na samodzielne podjęcie decyzji.
Monika, wchodząc do domu, zgodnie z tym wzorem powiedziałaby do męża: Maćku, widzę na podłodze trzy pary twoich używanych skarpetek. Jestem poirytowana, gdyż stosowanie się do ustalonych przez naszą rodzinę zasad jest dla mnie ważne. Czy możesz włożyć skarpety do kosza na brudną bieliznę?
W ten sposób przede wszystkim Monika wyciszyłaby sama swoje emocje, będąc z nimi w kontakcie i nie oskarżając o nie swoich członków rodziny. Poza tym miałaby możliwość dotarcia do tego, o co jej naprawdę chodzi – czy o ład i porządek, czy może o to, aby realizować umowy, które wspólnie z mężem i dziećmi przyjęli. A gdy już miałaby świadomość swoich potrzeb, bez nacisków, gróźb, żądań, mogłaby spokojnie poprosić męża o to, aby zrobił to, na co się umawiali.
Taki komunikat nie byłby nacechowany agresją, przemocą, więc Maciek miałby szansę odnieść się do niego z empatią. Mógłby też wyjaśnić, co się stało, zapewnić, że w przyszłości będzie o tym pamiętał. W ten sposób problem szybko by zniknął, a małżonkowie mieliby możliwość rozmowy w bliskim kontakcie i spędzenia wieczoru w miłej atmosferze.
Alicja Krata – mediator; trener, superwizor; Prezes Zarządu Fundacji MEDIARE: Dialog-Mediacja-Prawo; założycielka Szkoły Miłości, w ramach której prowadzi coaching oraz warsztaty dla osób i par, które chcą budować dobre relacje, dialog i współpracę, tworzyć szczęśliwe związki.
(akr/bb)