Blisko ludzi"Osoba, którą kochałam nad życie, chciała mojej śmierci". Historia Urszuli z Mikołajek

"Osoba, którą kochałam nad życie, chciała mojej śmierci". Historia Urszuli z Mikołajek

"Osoba, którą kochałam nad życie, chciała mojej śmierci". Historia Urszuli z Mikołajek
Źródło zdjęć: © Forum | Bartek Sadowski
Agata Porażka
17.08.2018 12:23, aktualizacja: 18.08.2018 08:24

"Chciałam po prostu odejść, bo ból i upokorzenia były nie do zniesienia… Nie miałam odwagi. Synek by mnie nawet nie pamiętał, miał rok”. Urszula przez lata żyła w związku z katem i manipulatorem. Zrobił z jej życia piekło.

Urszula zakochała się w swoim mężu 13 lat temu. "To był jak grom z jasnego nieba. Wydawało mi się, że spotkałam anioła" - pisze w liście do Wirtualnej Polski na dziejesie.pl - "Uosabiał wszystko o czym marzyłam, zgadywał moje myśli, wiedział wszystko czego pragnę. Spijałam każde słowo z jego ust. Czułam przedziwną siłę, która mnie do niego pchała - nie wiedziałam, że na zatracenie" - tłumaczy.

"Wpadałam coraz głębiej w pajęczą sieć. Lubiłam to co on, myślałam jak on, nie podejmowałam decyzji bez niego. Najważniejsze było to, co on pomyśli, co powie. Gdy spotkasz manipulatora na swojej drodze, jest tylko jeden ratunek - ucieczka (choć wiem, że tego nie zrobisz)". Jej mąż przez długi okres był dla niej idealny - do czasu, gdy błahe problemy zaczęły być powodem bezustannych awantur.

"Obrywałam za krzywo ułożone buty. Krzyczał za kroplę wody na blacie. Uważałam - 'Ma rację'. Nie na tej półce w lodówce jogurt? - 'To moja wina. Jestem do niczego". Urszula początkowo myślała, że mąż robi to wszystko z miłości do niej. Żeby była lepsza. Taka, jak on. Ale to był dopiero przedsionek piekła, które ją czekało.

13 lat przemocy

"Mijały kolejne lata, a ja znikłam zupełnie. Straciłam swoją osobowość. Czułam się złą matką i złym człowiekiem, o czym przypominał mi każdego dnia. Wszystkie moje siły skupiałam na tym, by przetrwać kolejny dzień" - pisze - "Odseparował mnie od rodziny, znajomych, podważał każdą moją decyzję, wmawiał chorobę psychiczną. Czułam wstyd i bezsilność. Nienawidziłam poranków. Tylko noc dawała mi chwilę ukojenia". Mimo to, nie mogła odejść od męża. "Świat interpretowałam na sposób mojego oprawcy, przez jego filtry, które nałożył na mój umysł. Nie widziałam rzeczywistości jak inni. Widziałam ją tak, jak on chciał żebym ją widziała" - opowiada - "Aż w końcu chciałam po prostu odejść, bo ból i upokorzenia były nie do zniesienia... Nie miałam odwagi. Synek by mnie nawet nie pamiętał, miał rok... Mijały kolejne lata, a ja znikłam zupełnie. Straciłam swoją osobowość". W dodatku mąż zaczął przejmować jej firmę i odseparował ją od najbliższych. Następnie, jakby problemów było mało, doprowadził ich wszystkich do bankructwa. W końcu jednak Urszula nie wytrzymała.

"Ostatkiem sił poprosiłam rodziców o pomoc. Zabrali mnie i dziecko do siebie. Dali dach nad głową, poczucie bezpieczeństwa i normalność. Gdy odjeżdżałam miałam tylko kilka rzeczy ze sobą, ale co najważniejsze – szansę na nowe życie. Wolność naprawdę ma smak i zapach" - opowiada - "Wszystko w co do tej pory wierzyłam było kłamstwem, a osoba którą kochałam nad życie, chciała mojej śmierci. Jeśli myślicie, że manipulator w tym momencie się poddał, jesteście w wielkim błędzie. Gdy traci swoją własność (a on kocha mieć) - wpada w szał".

Manipulator kocha mieć

Według Urszuli, jej mąż nie jest w stanie pogodzić się z tym, że ona już do niego nie należy. Próbował pozbawić ją i dziecko dachu nad głową, a każde spotkanie w sądzie oznaczało wojnę - m.in. o synka. "Mąż wnioskował o zabezpieczenie kontaktów i takie kontakty zostały wydane. Nikogo nie interesował fakt, że dziecko bało się ojca, było mimowolnym świadkiem przemocy psychicznej (co też odbiło się na jego stanie psychicznym i rozwoju) - tłumaczy w liście - "Teraz zmuszona jestem realizować kontakty, ale po każdej wizycie ojca, dziecko jest chore. Zgromadziłam dokumentację medyczną i wysłałam do sądu, niestety brak jest odpowiedzi".

"Nikt nie chce mi dać wiary, ani sędziowie, ani policja, ani prokuratorzy. W to nie da się uwierzyć" - opowiada - "I to jest najgorsze w całej historii – brak zrozumienia. Ofiara traktowana jest jak oszust i kłamca".

Długi i bankructwo

"Mąż zaplanował oszustwo na wielką skalę" - kontynuuje Urszula - "Przejął podstępem mój dom, kazał mi się wymeldować, podpisać rozdzielność majątkową. Zostawił mnie z niczym. Po urodzeniu dziecka dałam mu pełnomocnictwo do reprezentowania mnie i mojej firmy. W ciągu 3 lat zrobił długów na 1 mln zł i doprowadził firmę do bankructwa. Teraz zasypywana jestem wyrokami, komornikami. Nie mam dostępu do rzeczy ze starego domu. Zarabiam obecnie 900 zł i zdana jestem na pomoc rodziny i MOPS-u". W przeciwieństwie do kobiety, jej mąż opływa w luksusy.

"Do końca życia będę spłacać te długi, a on żyje w moim dużym domu, ma 2 samochody, stać go na wyjazdy na Teneryfę, adwokatów i jeszcze sprzedaje moje rzeczy na portalu aukcyjnym" - pisze - "Wszystko to zgłosiłam na prokuraturę kilka miesięcy temu, ale nikt nie chce ze mną rozmawiać".

Urszula wciąż nie jest pewna, jaki będzie finał sprawy. Na rozprawy rozwodowe będzie musiała jeździć ok. 600 kilometrów, a ponieważ mąż ją izolował od otoczenia przez wiele lat, właściwie nie ma świadków przemocy. Kobietę wspomagają różne organizacje pozarządowe, ale będzie musiała stoczyć bardzo ciężką walkę w sądzie. Jednak sprawa Uli jest tylko jedną z wielu historii, które rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami mieszkań.

Krąg Ofiary

Katarzyna i Krzysztof Sarzała od lat zajmują się ofiarami przemocy i osobami szukającymi pomocy. On prowadzi Centrum Interwencji Kryzysowej, ona ma własny gabinet psychologiczny - i opowiada nam, co należy zrobić, gdy my lub nasi bliscy, znajdą się w takiej sytuacji.

- Pierwszym krokiem dla takich kobiet jest zgłoszenie się do odpowiedniego ośrodka. One bardzo często nie są świadome tego, że istnieje cały szereg instytucji, który mogą się nimi zaopiekować - opowiada Sarzała - Te osoby potrzebują pomocy przede wszystkim w trzech obszarach: prawnym, psychologicznym i socjalnym.

Dla osób, które są ofiarami przemocy domowej, wyjście z kręgu ofiary, w którym się znalazły, jest bardzo trudne. Według psychologa mają prawo być chwiejni, mogą nie wiedzieć, czego chcą i będą mieć wątpliwości. - Bardzo ważna jest rola bliskich - przede wszystkim, żeby nie mówili ofierze, co ma robić - dodaje.

- Kobiet, które znalazły się w takiej sytuacji, nie należy do niczego zmuszać. Nie powinniśmy im mówić 'zostaw go', bo to może zadziałać odwrotnie. To musi być ich decyzja. To, co może pomóc wyjść z kręgu ofiary, to danie jej wolności decyzji. Tak, żeby sama od niego odeszła - wyjaśnia psycholog.

Jeśli znalazłaś się w podobnej sytuacji, lub znasz kogoś, kto potrzebuje pomocy, zadzwoń do Centrum Interwencji Kryzysowej na numer 22 855 44 32, gdzie można uzyskać pełną opiekę i pomoc. CIK jest czynne przez całą dobę.

Jeśli macie swoje historie, którymi chcielibyście się z nami podzielić, piszcie na dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:dziejesie.wp.pl