Blisko ludziPraca w korporacji była szczytem jej marzeń. Do dziś odczuwa jej skutki

Praca w korporacji była szczytem jej marzeń. Do dziś odczuwa jej skutki

32-letnia Agnieszka zmaga się z nerwicą
32-letnia Agnieszka zmaga się z nerwicą
Źródło zdjęć: © Getty Images | © Rido
02.09.2022 20:40

– Wracałam do pustego mieszkania i żeby nie myśleć o tym, że jest puste, brałam na siebie jeszcze więcej pracy. Zaczęłam bardzo źle spać w nocy, miałam migreny, biegunki, mało co mnie cieszyło, nie utrzymywałam kontaktów ze znajomymi, nowych nie szukałam – wspomina Agnieszka, która dzięki psychoterapii wyszła z coraz bardziej nasilających się zaburzeń lękowych. Ekspert Karol Kędzia zwraca uwagę na to, że takie zaburzenia będą diagnozowane coraz częściej ze względu na trudną sytuację w kraju i na świecie.

Perfekcjonistka, pracoholiczka, kobieta, która wszystko musi mieć zapięte na ostatni guzik i uważa, że nikt nie może jej zastąpić – to Agnieszka, dziś 32-letnia, z czasów "sprzed diagnozy". A diagnoza wprawiła ją w zdumienie: nerwica lękowa. Zanim ją usłyszała, musiało upłynąć wiele lat. Trudnych, bo wypełnionych irracjonalnym lękiem, objawami ze strony ciała, zaburzeniami snu, atakami paniki.

Szczyt marzeń: praca w korpo

"Siedzę w samochodzie pod domem, właśnie skądś wróciłem, załatwiając po drodze dziesiątki spraw służbowych i prywatnych. Siedzę i myślę, że mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia i że nie zdążę ich wszystkich ogarnąć. Że jeszcze to i tamto, a potem spotkanie o ściśle określonej godzinie. Że chyba nie dam rady, ale muszę spróbować. Muszę się sprężyć. I dopiero potem odpocznę. Później odpocznę. W końcu kiedyś odpocznę. I spinam się w sobie, szarpię za klamkę od drzwi auta i wysiadam prawie w biegu" – pisze Grzegorz Szaffer, autor książki "Pokonałem nerwicę. Historia mojego zmagania" (wyd. WAM 2013).

U Agnieszki było podobnie. Jako 19-latka wyjechała z domu rodzinnego na studia. Wylądowała w Warszawie, tym – jak jej się zdawało – Eldorado, o którym śpiewa się piosenki. – Tempo było zawrotne. Nauka, praca, najpierw dorywcza, potem pół etatu, w końcu cały etat. Wiadomo, w korpo. Miałam dwadzieścia parę lat i praca w korpo była szczytem marzeń – mówi Agnieszka.

Wpadła w tryby wielkiego przedsiębiorstwa. Pracowała w pocie czoła, czasem po 10–12 godzin dziennie. – Byłam tą, która zawsze brała nadgodziny i robotę do domu. Jak trzeba było coś zrobić dodatkowego, to każdy wiedział, że "do Agi" – opowiada. W międzyczasie próbowała ułożyć sobie życie osobiste – umawiała się na randki, tworzyły się relacje, ale ostatecznie się rozpadały. Wtedy jeszcze nie podejrzewała, że to m.in. skutek rozwodu rodziców, którzy rozstali się, gdy miała cztery lata. Ojciec wyjechał za granicę i praktycznie zniknął z jej życia.

– Co tu ukrywać: zapieprzałam – wyznaje Agnieszka. – Wracałam do pustego mieszkania i żeby nie myśleć o tym, że jest puste, brałam na siebie jeszcze więcej pracy. Zaczęłam bardzo źle spać w nocy, miałam migreny, biegunki, mało co mnie cieszyło, nie utrzymywałam kontaktów ze znajomymi, nowych nie szukałam. Bagatelizowałam te objawy. Tłumaczyłam sobie, że na lekarzy nie mam czasu i muszę po prostu odpocząć.

Aż przyszedł dzień, kiedy jej organizm odmówił współpracy. – Obudziłam się z koszmarnym bólem brzucha. Ledwo doczołgałam się do łazienki. Tam zaczęłam wymiotować. Usłyszałam, że dzwoni mój telefon i przypomniałam sobie, że miałam wtedy bardzo ważny dzień w pracy. Wpadłam w panikę. Zalał mnie pot, nie mogłam oddychać. Czułam się, jakbym miała zaraz zejść. Wylądowałam na podłodze w łazience, z zatkanymi uszami, kołysząc się w przód i w tył – wspomina 32-latka.

Nie będzie lepiej

– Nerwica to potoczna nazwa zaburzeń lękowych. Spośród różnego rodzaju zaburzeń psychicznych statystycznie najczęściej występują szeroko rozumiane zaburzenia lękowe. Wspólnym mianownikiem nerwic jest to, że osoba, która na nią cierpi, odczuwa nieadekwatny do sytuacji poziom lęku. Lęk ten jest najczęściej zawyżony wobec obiektywnego zagrożenia – tłumaczy Karol Kędzia, psycholog i psychoterapeuta z Kliniki PsychoMedic. Zwraca uwagę, że należy odróżnić lęk od strachu. – W terminologii psychologicznej to dwa odmienne stany emocjonalne. Strach pojawia się w obliczu realnego zagrożenia jako reakcja adaptacyjna, a lęk ma charakter subiektywny. Powstaje w naszej wyobraźni, pojawia się jako ostrzeżenie przed wyolbrzymionym zagrożeniem, choć niebezpieczeństwo pierwotnie może być jak najbardziej realne – dodaje ekspert.

Zaburzeniom lękowym mogą towarzyszyć takie symptomy jak przyśpieszony oddech, obfite pocenie, zaburzenia snu, bóle (głowy, brzucha, mięśni), szybsze bicie serca, apatia, przewlekłe zmęczenie. Statystycznie chorują głównie osoby między 25. a 45. rokiem życia, częściej kobiety (u których nerwicę rozpoznaje się ok. trzykrotnie częściej niż u mężczyzn). Osoby w tym wieku prowadzą zwykle szybkie tempo życia, mają wiele obowiązków, muszą wpisać się w różne role, przez co narażone są na przemęczenie i przewlekły stres, które sieją w organizmie spustoszenie – szczególnie jeśli ktoś ma nieprzepracowane sytuacje sprzed lat, które odcisnęły na jego psychice piętno.

Osoba z nerwicą z jednej strony bardzo często dąży do perfekcjonizmu. Z drugiej strony ma niskie poczucie własnej wartości, kiepską samoocenę, snuje czarne scenariusze. Nie ma wątpliwości, że zaburzenia lękowe nie pozwalają normalnie funkcjonować, dlatego muszą zostać zdiagnozowane, a następnie leczone.

Psycholog Karol Kędzia nie ma wątpliwości, że z powodu obecnej trudnej sytuacji w kraju i na świecie nerwica będzie rozpoznawana częściej. – W statystykach CBOS-u z 2020, czyli roku COVID-19, widać, że stan psychiczny i emocjonalny Polaków pogorszył się we wszystkich grupach wiekowych w porównaniu do roku 2019. W grupie wiekowej 18–24 lata częstość występowania stanów depresyjnych, poczucia bezradności oraz zaburzeń lękowych osiągnęła najwyższy poziom na przestrzeni ostatnich 20 lat – mówi ekspert.

Uchwycić perspektywę

Podstawą leczenia nerwicy jest psychoterapia, nierzadko długa (np. dwuletnia – tyle trwała u Agnieszki), ale tylko wtedy mogąca przynieść skutek. Nie należy liczyć, że jedno czy nawet kilka spotkań z terapeutą dadzą efekt. Wymagana jest praca, w której bardzo często trzeba pochylić się nad przeszłością danej osoby. Specjalista może zaproponować farmakoterapię (leki) czy psychoedukację (czytanie wartościowych książek). Jest to szczególnie ważne, jeśli nerwicy towarzyszą utrudniające życie objawy. Czasem psychoterapeuta współpracuje z innym specjalistą, np. gastrologiem leczącym zaburzenia ze strony układu pokarmowego czy kardiologiem.

Terapia, co ważne, pomaga uchwycić perspektywę i złapać dystans, których zwykle nam brakuje. Ciekawą rzecz mówi psycholog Sylwia Sitkowska w rozmowie z Katarzyną Troszczyńską w książce "Kobiety, które starają się za bardzo" (Rebis 2022). Jak sobie radzić ze skłonnością do tworzenia czarnych scenariuszy? Sitkowska: "Uwielbiam taką technikę terapeutyczną, w której wyobrażamy sobie, co może się stać najgorszego. Weźmy kobietę, która panicznie boi się stracić partnera. Efekt jest taki, że bardzo się stara, a on według niej stara się za mało, co jeszcze mocniej utwierdza ją w przekonaniu, że partner ją opuści. Próbuje sobie jakoś radzić z tą myślą, ale napięcie w pewnym momencie osiąga szczytowy punkt i kobieta wybucha. Robi partnerowi wyrzuty, że jej nie kocha, że nie chce, że za mało się stara. Co oczywiście zwiększa prawdopodobieństwo, że jej obawy się sprawdzą.

Proszę więc taką kobietę, żeby wyobraziła sobie sytuację, w której ten czarny scenariusz się ziści – on ją zostawia. Na początku na samą myśl o tym dostaje palpitacji serca. Ale nie odpuszczam, przechodzimy przez pierwszy opór i zaczynamy przyglądać się możliwym wydarzeniom. Snujemy najgorsze scenariusze, ona odpowiada, że podetnie sobie żyły, a spokojnie pytam, co się stanie potem. Ona mówi, że umrze, a ja dalej pytam: i co wtedy będzie. "Znajdę się w trumnie" – słyszę. I zwykle w tym momencie wiele moich klientek zaczyna się śmiać. "Matko, co ja wygaduję, to jakiś komos" – mówią. Gdy w swojej wyobraźni wychodzą z takich katastrof żywe, zastanawiamy się, co mogą zrobić, jak potoczy się ich życie, jak się zmieni za miesiąc, rok, pięć lat po wystąpieniu tego strasznego wydarzenia. I okazuje się, że żyją dalej, większość jest – w swojej wyobraźni – w nowym związku, są uśmiechnięte i szczęśliwe. Ot, życie.

Dopiero zderzenie się z największymi lękami, zobaczenie, jak często są one abstrakcyjne, uwalnia napięcie, daje luz i dystans".

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta