Przyjaźń damsko-męska: czy istnieje naprawdę?
„Wiesz co? Żartujemy sobie z Ciebie i Gośki każdego dnia, ale tak naprawdę dobrze wam życzymy. Zmieniłeś się przy niej: wyluzowałeś, jesteś bardziej imprezowy i więcej się śmiejesz, częściej z nami wychodzisz. Trzymamy kciuki za rozwój sytuacji”
08.12.2011 | aktual.: 08.12.2011 15:20
„Wiesz co? Żartujemy sobie z Ciebie i Gośki każdego dnia, ale tak naprawdę dobrze wam życzymy. Zmieniłeś się przy niej: wyluzowałeś, jesteś bardziej imprezowy i więcej się śmiejesz, częściej z nami wychodzisz. Trzymamy kciuki za rozwój sytuacji” – koledzy poklepali Rafała po plecach podczas rytualnego, piątkowego wyjścia na piwo. Od kilku miesięcy stara się im wyjaśnić, że Gośka jest tylko jego przyjaciółką i nic z tego nie będzie. Ale czy żadne z nich nie łudzi się, że pewnego dnia coś się zmieni? Czy przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzną, bez żadnego podtekstu, jest możliwa?
Istnieje wiele teorii na ten temat. Jedni twierdzą, że mają przyjaciół przeciwnej płci i nigdy między nimi nic nie było, inni mówią, że boją się po prostu przyznać, czasem nawet sami przed sobą. Gdzie leży prawda? Na to pytanie będzie trudno znaleźć odpowiedź, ale warto przyjrzeć się konkretnym przypadkom, by zrozumieć, na jakich zasadach opierają się relacje tych osób.
Znam swoje miejsce
Rafał ma 26 lat, Gośka 29. Poznali się kilka lat temu w pracy. Na początku ich kontakty ograniczały się do kilkunastominutowych rozmów w kuchni przy porannej kawie. Wszystko nabrało tempa, kiedy Rafał zmienił pracę. „Czasem umawialiśmy się większą grupą na piwo, zawsze przegadywaliśmy we dwoje najwięcej czasu. W końcu sami zaczęliśmy się spotykać” – opowiada Rafał i przyznaje, że ta znajomość od samego początku nie miała żadnego podtekstu.
„Kiedy poznałem Gośkę, akurat się zakochała. Pamiętam, jak rozpromieniona wpadła do kuchni i opowiadała, że kilka dni temu poznała świetnego faceta. Potem przechodziłem razem z nią przez kolejne fazy związku: temat ich wspólnego zamieszkania przegadaliśmy na spacerze, opowiadała mi o kłótniach, radziła się, co zrobić, gdy pojawiał się problem. Żaliła, kiedy było jej źle i dzwoniła szczęśliwa, gdy wydarzyło się coś miłego” – mówi Rafał.
Sam od kilku lat nie jest w żadnym związku, ale zdarzały mu się przelotne znajomości i czasem opowiadał o nich Gośce, która uparcie namawiała go do tego, by wychodził na randki. „Jestem trochę leniwy. Te kilka lat bycia singlem sprawiły, że wzrosły moje wymagania i wiem, że niełatwo będzie im sprostać, więc nie chcę wychodzić na spotkania z kimś, kto tak średnio mnie interesuję. Wolę poczekać, aż któregoś dnia ktoś naprawdę zrobi na mnie wrażenie” – dodaje.
„Szczerze mówiąc nie wiem, czy nie byłabym zazdrosna” – śmieje się Gośka. „Przyzwyczaiłam się do tego, że spędzamy razem tak dużo czasu. Mój facet nigdy nie był zazdrosny o Rafała, poznał go, byliśmy razem na kilku imprezach, ale nigdy nie wiadomo, jaka będzie ta jego wymarzona dziewczyna. Może moja obecność w jego życiu będzie jej przeszkadzać?” – pyta. Mimo tego, wciąż namawia Rafała, by więcej wychodził i z kolegami i z dziewczynami. „Jak go poznałam, był takim typem domatora. Teraz się rozruszał. Stopniowo też więź między nami stała się silniejsza, okazało się, że potrafimy spędzić razem cały dzień” – mówi Gośka.
POLECAMY:
„O tak, jak akurat obydwoje mamy dzień wolny od pracy i innych obowiązków, to potrafimy zacząć od śniadania, pójść potem na spacer, na zakupy, na obiad i na wieczornym drinku zakończyć. Tematy snują się jeden za drugim” – mówi Rafał i przyznaje, że nigdy nie miał względem Gośki żadnych uczuć. „Chociaż uważam, że jest bardzo atrakcyjną dziewczyną i ma genialną osobowość. Chciałbym kiedyś poznać kogoś podobnego do niej” – śmieje się. Tylko czy oby na pewno Rafał mówi prawdę? To już wie tylko on.
Partnerzy nie byli zachwyceni
Marysia i Łukasz też poznali się w pracy: w luksusowym butiku. „Jak łatwo się domyślić, były takie dni, kiedy mieliśmy klientów, np. w okresie wyprzedaży nie wiadomo było, w co ręce włożyć, ale na co dzień często zdarzało się tak, że poza nami, nie było nikogo innego, więc nawet gdybyśmy nie nadawali na tych samych falach, bylibyśmy skazani na własne towarzystwo” – mówi Marysia.
Na szczęście obydwoje doskonale się rozumieli, co zaowocowało długoletnią przyjaźnią. „Poznaliśmy się w takim momencie, kiedy obydwoje byliśmy w związkach, więc nigdy nie było problemu z tym, że może chodzić o coś więcej niż relacje koleżeńskie” – dodaje.
Kilka miesięcy po tym, jak się poznali, Łukasza zostawiła dziewczyna. „Marysia bardzo mi wtedy pomogła. Przegadaliśmy wiele godzin, wypiliśmy morze piwa. Była lepsza od każdego kumpla. Chyba tak naprawdę wtedy nasza relacja weszła na inny tor. Zawsze się kumplowaliśmy, ale wtedy zrozumiałem, że ona się o mnie martwi i mogę na nią liczyć” – wspomina Łukasz. Niestety po dwóch latach okazało się, że Marysia nie może powiedzieć tego samego o Łukaszu. „Pamiętam ten dzień, kiedy wrócił z pierwszej randki z Dominiką. Zobaczyłam zupełnie innego faceta. Wiedziałam, że to może być coś poważnego” – mówi Marysia.
I rzeczywiście, nowa relacja Łukasza okazała się być bardzo intensywna. Już po miesiącu zaproponował Dominice wspólne mieszkanie, a pół roku później oświadczył się. „Trochę mnie tym zaskoczył, ale nie wtrącałam się. Uznałam, że skoro jest szczęśliwy, to ja też będę się cieszyć jego szczęściem. Jedyne, co było dla mnie dziwne, to fakt, że oni się wiecznie kłócili, od samego początku, ale różni są ludzie i może to ich nakręcało” – zastanawia się.
POLECAMY:
Zaraz po tym, jak Łukasz poznał Dominikę, zmienił pracę. Marysia odeszła miesiąc później. Siłą rzeczy nie spotykali się tak często jak wcześniej, ale przynajmniej raz w tygodniu wyskakiwali na kawę, śniadanie czy lunch. „Łukasz ma na mnie darmowe rozmowy, więc non-stop siedzieliśmy na telefonie i analizowaliśmy każdą jego kłótnię. Kilka miesięcy później ja rozstałam się ze swoim facetem, bardzo to przeżyłam. Niestety okazało się, że nie mogłam liczyć na jego wsparcie: Jadę z Dominiką na spacer do lasu, idziemy do jej rodziny na obiad, umówiliśmy się z jej znajomymi na basen – ciągle coś, a ja musiałam sobie płakać w poduszkę. Zauważyłam, że Łukasz zaczął mnie unikać i dzwonić tylko wtedy, kiedy jest sam. Zapytałam wprost o co chodzi i usłyszałam, że jego narzeczonej nie podoba się nasza przyjaźń, więc musi ograniczyć kontakty ze mną. Mój eks też nie był cały w skowronkach, kiedy mu opowiadałam o Łukaszu, ale po kilku rozmowach zrozumiał, że to dla mnie ważne i niczego za tym nie ma” – opowiada Marysia.
Łukasz niestety nie wykazał się w tej kwestii i ich kontakty ograniczyły się do minimum. „Poprosił mnie nawet, żebym nie wspominała o tym, że rozstałam się ze swoim facetem” – dodaje. „Kiedy nagle trafiłam do szpitala i rokowania nie były najlepsze, zadzwoniłam do niego i poprosiłam, żeby wpadł przynieść mi kilka rzeczy. Nie chciałam denerwować rodziców, którzy mieszkają w innym mieście, dopóki nie wiedziałam, co mi dolega. Powiedział, że nie ma sprawy i ani razu się nie pojawił. Ciągle mnie przepraszał i informował, że Dominika jest zła, bo obiecał jej, że pójdą do kina. To mnie zabolało i przekreśliło naszą przyjaźń. Miałam podejrzenie o białaczkę, potrzebowałam wsparcia kogoś bliskiego, a on bał się narzeczonej”.
Łukasz jest już po ślubie, powoli stara się nadrobić to, co popsuł, a Marysia nie skreśliła go zupełnie. „Ale tego już nigdy nie nazwę przyjaźnią. Możemy się kolegować i tyle”.
Jak widać, nawet jeśli my sami wierzymy, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną istnieje, to nasz partner już niekoniecznie.
Niektórzy jednak radzą sobie w czworokącie
Na szczęście są i tacy, którzy dobrze sobie radzą nawet w układzie: ona ma faceta, on ma dziewczynę.
POLECAMY:
“Na swoim przykładzie wiem, że jest coś takiego, jak przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Poznałem Magdę kilka lat temu, na imprezie u wspólnego znajomego. Ona i ja byliśmy w związkach. Kilka razy spotkaliśmy się jako zwykli znajomi, oczywiście bez podtekstów. Oboje byliśmy zakochani w naszych 'drugich połówkach'. To nam jednak nie przeszkadzało, aby raz na jakiś czas gdzieś wyskoczyć, porozmawiać. W pewnym momencie zaczęliśmy nadawać na tych samych falach. Ona zwierzała się mnie, a ja jej. Z biegiem czasu bardzo sobie zaufaliśmy i potrafiliśmy przegadać kilka godzin, tak po prostu.”
“Jej Tomek i moja Dorota wiedzieli, że bardzo się lubimy i nigdy nie robili nam przeszkód z tego powodu. Zgadzali się na to, żebyśmy raz na jakiś czas spędzili trochę czasu we dwoje. Szanowali to, bo rozumieli i ufali, że pewnych granic nie przekroczymy. Na początku wydawało mi się, że to z czasem uschnie, że gdzieś te nasze drogi się rozejdą, pójdziemy w zupełnie inne strony. Na szczęście myliłem się, ta przyjaźń nadal trwa i nadal cieszymy się tą relacją. Nawet nasze "połówki" czasem dołączają i zawsze świetnie się bawimy. Przyjaźń ta trwa już 5 lat i mam nadzieję, że to dopiero początek” – mówi 29-letni Maciej z Giżycka.
Zawsze coś wisiało w powietrzu
„Mimo tego, że większość moich znajomych to mężczyźni, nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. To jest tak: w tej chwili mam kilka świetnych relacji i faktycznie to jest tylko coś na zasadzie kolega i koleżanka, ale właściwie w każdym z tych przypadków na pewnym etapie życia pojawiały się sygnały, świadczące o tym, że coś jest na rzeczy” – mówi 32-letnia Ania. Jest bardzo atrakcyjną kobietą i faktycznie nie trudno uwierzyć w to, że mężczyźni za nią szaleją.
„Zawsze miałam kilku kolegów, ale przez wiele lat jeden z nich był najbliżej mnie. Poznaliśmy się, gdy mieliśmy jakieś 12 lat i do czasu studiów byliśmy nierozłączni. Pamiętam, że mniej więcej na początku liceum, na jakiejś domówce wylądowaliśmy w ciemnym korytarzu i całowaliśmy się pół nocy. Potem przegadaliśmy temat i to już się nigdy więcej nie powtórzyło, ale właściwie z każdym z moich bliższych kolegów przynajmniej raz doszło do sytuacji, kiedy albo mi powiedzieli coś o swoich uczuciach, albo próbowali coś zrobić.”
„To było wiele lat temu, ale jak spojrzę wstecz i przeanalizuję każdą taką relację, to trudno byłoby znaleźć przykład, gdzie na sto procent wiem, że ktoś przez te wszystkie lata nie miał wobec mnie żadnych planów. W wielu przypadkach wyczuwałam to, ale subtelnie starałam się dać znać, że nic z tego nie będzie. Czasem działało, a innym razem i tak próbowali. Na szczęście w większości przypadków udawało się przejść nad tym do porządku dziennego i do dziś jesteśmy dobrymi znajomymi, ale nie mam już takiego bliskiego przyjaciela na dobre i na złe. To są po prostu koledzy” – mówi Ania.
Są ludzie, którzy twierdzą, że im się udało. Ale czy nie jest tak, że wyjątki potwierdzają regułę? A może nikt nie chce mówić o tym, jak jest lub było naprawdę? Wydaje się, że na to pytanie trudno będzie znaleźć jednoznaczną odpowiedź.
(asz/sr)