Stanisława Celińska. Z losem walczyła od dziecka

Stanisława Celińska. Z losem walczyła od dziecka

Stanisława Celińska nie miała lekkiego życia
Stanisława Celińska nie miała lekkiego życia
Źródło zdjęć: © East News
oprac. IWC
07.06.2023 08:52, aktualizacja: 16.06.2023 17:32

Gdy przyszła na świat 29 kwietnia 1949 r., nie powitano jej z radością. Matka nie chciała dziecka, a już na pewno nie "takiego z dziurką", ojciec czekał na syna, bo miał już córkę z poprzedniego małżeństwa. W domu królowały muzyka i alkohol.

- Byłam wtedy dosyć zaniedbana, zawszona, niedożywiona - powie Celińska po latach. - Miałam dużą głowę i problemy z kolanami. Przewracałam się.

Podczas długich nocnych imprez z alkoholem i mnóstwem znajomych mała Stasia, wlokąc za sobą nocnik, wszelkimi sposobami starała się zwrócić na siebie uwagę dorosłych. W końcu, zmęczona, zasypiała pod pianinem ojca. Bardzo potrzebowała uwagi rodziców, ale nigdy nie dostała jej wystarczająco dużo. Zapracowana mama mało bywała w domu, ojciec zmarł, gdy Stasia miała trzy lata.

Najważniejszą osobą w życiu dziewczynki stanie się więc babcia, która przybędzie im obu na pomoc. To jej Stasia zawdzięczać będzie wiarę w Boga, która kiedyś uratuje jej życie i przekonanie, że niestety brak jej urody. Może nie jest skończoną pięknością (przeklęte piegi!), ale ma charakter. I charakterek. Wylatuje z kolejnych szkół za czupurność i pyskowanie nauczycielom. Zdaje jednak maturę i, choć babcia namawia ją na medycynę, a ona sama przez chwilę poważnie rozważa wstąpienie do zakonu, ostatecznie wybiera aktorstwo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Celińska: "Wychowanie dzieci było trudne przez alkohol. Opatrzność mi pomogła!"

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Studiuje razem z Anną Nehrebecką, Małgorzatą Niemirską, Piotrem Loretzem. Nadal potrafi pokazać rogi (prof. Bardiniemu na uwagę "Ależ ona ma piegi!" odpowiada bez namysłu: "A pan jest gruby!"), lecz udowadnia też, że ma zdolności – nie tylko aktorskie, ale i wokalne. Po zakończeniu studiów trafia do Teatru Współczesnego w Warszawie, chwilę wcześniej – na scenę festiwalu w Opolu. Zaśpiewa tam "Ptakom podobni", otrzyma wyróżnienie i... wpadnie w oko (wyłącznie zawodowo) asystentowi Andrzeja Wajdy. Kolejnym przystankiem jest więc plan filmowy "Krajobrazu po bitwie".

Czym początkująca aktorka może zadziwić wielkiego reżysera i znanego aktora, któremu partneruje? I Andrzej Wajda, i Daniel Olbrychski zgodnie wspominali, że, po pierwsze, śmiałością. Gdy obaj głowili się, jak nakręcić odważną scenę erotyczną między bohaterami, Stanisława nie miała żadnych wątpliwości: oświadczywszy, że w nocy miała sen z Danielem w roli głównej, podetknęła zawstydzonym panom pod nos... fiński poradnik życia seksualnego z odpowiednimi ilustracjami.

Kolejny raz zadziwiła ich fryzurą, gdy pojechali do Cannes. "Był tam czerwony dywan, wspaniały, na którym chciałam dobrze wypaść. Dostałam od Filmu Polskiego 50 dolarów na wizytę u fryzjera. Daniel i Wajda mówili: »Daj nam te pieniądze, my cię uczeszemy«. Ale ja nie i nie. Fontanny, stołeczek pod nogi, kwiaty… Czułam się niesamowicie. Lecz wyszłam z zakładu z totalnym tapirem, z loczkami. Wajda i Daniel popatrzyli na mnie i powiedzieli: »My z tobą nigdzie nie pójdziemy. Rozczesz to«. A ja: "Za tyle pieniędzy?! Nie rozczeszę". Okazało się potem, że rzeczywiście nie mogłam rozczesać tej kapusty…".

Wydaje się, że wszystko układa się jej wzorowo. Kariera zawodowa (gra w "Zaklętych rewirach", "Nocach i dniach", "Pannach z Wilka"), małżeństwo (męża, aktora Andrzeja Mrowca, poznaje na planie Teatru Telewizji), małe mieszkanko na Stegnach, dwoje dzieci: Mikołaj i Ola. Jest oddaną mamą, a gdy musi wyjechać na plan, zatrudnia dwie nianie. Ale niestety w jej życiu pojawia się także alkohol.

Pani Stanisława coraz częściej zawala terminy, spóźnia się na próby... Bywa, że przychodzi pijana do teatru, a koleżanki każą jej wtedy "trzymać się kulisy". Z czasem ląduje na zawodowym marginesie, rozpada się także jej małżeństwo. Gdy podejmie decyzję o zmianie życia, do Poznania pojedzie już sama z dziećmi. Udaje jej się zerwać z uzależnieniem, a właściwie z dwoma, bo paliła jak smok.

Jak mówi, uwolnienie od alkoholu zawdzięcza Bogu, który wysłuchał jej próśb i pewnego dnia zabrał jej nałóg. Wolność od papierosów – córce Oli. "Tak mnie wymęczyła, że dałam jej paczki, które miałam na zapas, i ona je wyrzuciła. Zapaliłam jeszcze ostatniego na pożegnanie. Ale Ola była czujna: »Mamusiu, czy to ostatni? Ten, którego w tej chwili palisz?«. Mówię jej: »Tak. No już dobrze, rzucam«. Zaciągnęłam się, zgasiłam i więcej nie zapaliłam".

Nie jest już smukłą dziewczyną, nie uwodzi urodą, ale jest doskonałą aktorką. Niemal co roku gra w nowym filmie, podziwiają ją miłośnicy teatru i wielbiciele jej wokalnego talentu. We wrześniu 2020 roku na opolskim festiwalu zaśpiewała "Szeptem" Ludmiły Jakubczak oraz "Niech minie złość". I tylko część widzów żałowała pewnie, że zabrakło jej słynnego "Songu sprzątaczki" ze słowami Jonasza Kofty: "Jak one te ludzie brudzo to opadajo rece /Jak pracujo brudzo /Jak nocujo brudzo /Jak się nudzo to brudzo najwięcej!".

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:Magazyn Retro