Agnieszka Osiecka i Elżbieta Czyżewska. Poróżniła je "Biała bluzka"
Dwie bardzo bliskie przyjaciółki na zawsze zerwały swą przyjaźń z powodu ujawnionych publicznie sekretów.
"Janda szarpie emocjami widzów w sposób niesamowity. »Biała bluzka« to wstrząsająca opowieść o samotności, której nie można pokonać. Nie widziałem jeszcze tak wykonanego monodramu" – pisał na gorąco Krzysztof Karwat, recenzent tygodnika "Tu i Teraz", o występie Krystyny Jandy podczas VIII Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w marcu 1987 r.
"Bohaterką była dziewczyna półchora psychicznie, półśmieszna, półzabawna, półtragiczna. Uwikłana w nieszczęśliwą miłość i niedole stanu wojennego. Z jednej strony szalona pijaczka, wariatka ze słońcem we włosach, a z drugiej – znakomicie ułożona pedantka" – opowiadała autorka tekstu, Agnieszka Osiecka, dodając, że Elżbieta była mieszaniną wielu postaci, miała także sporo jej cech.
Osiecka napisała tekst w pierwszych miesiącach stanu wojennego. Nadała mu formę opowiadania, nie zakładając, że będzie wystawiony na scenie. Namówiła ją do tego przyjaciółka, Magda Umer, która podjęła się dokonania adaptacji scenicznej. Wpadła też na pomysł obsadzenia Krystyny Jandy w roli Elżbiety, co Osieckiej, kojarzącej aktorkę przede wszystkim z roli w "Człowieku z żelaza", z początku niezbyt przypadło do gustu – w każdym razie w ogóle nie widziała w niej kobiety przegranej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Współpraca Umer i Osieckiej początkowo nie układała się dobrze: pierwsza dokonywała dużych zmian w tekście, który, jej zdaniem, niezbyt nadawał się na scenę, druga, przekonana, że to jedna z najlepszych rzeczy, jakie napisała, broniła każdego zdania. Kiedy wszystko jakoś się dotarło, Osiecka przychodziła na każdą próbę. W białej bluzce siadała gdzieś z boku i obserwowała pracę na scenie.
Pierwszy warszawski pokaz "Białej bluzki", na małej scenie Teatru Ateneum, był sensacją towarzyską. Po spektaklu na scenę wyszedł legendarny opozycjonista Adam Michnik i stwierdził oburzony, że w tekście wykorzystano elementy jego prywatnego życia.
Rzeczywiście: Elżbieta kocha się w działaczu Solidarności, Andrzeju M., który ją zdradza, co wpędza ją w nałóg alkoholowy. Środowiskową tajemnicą była słabość Osieckiej do młodszego o 12 lat Michnika. Przez kilka miesięcy 1985 r. poetka prowadziła zapiski z myślą o odsiadującym kolejny wyrok Michniku (opublikowane po latach w formie książki "Na wolności. Dziennik dla Adama").
W 1984 r. napisała do ówczesnego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka na poły żartobliwy, na poły poważny list z zaskakującą propozycją odnośnie uwięzionego Michnika: "Mogłabym za tego człowieka posiedzieć (ale nie więcej niż rok) i zapłacić (ale nie więcej niż milion)". Kiszczak zaprosił poetkę na spotkanie, jednak propozycji, rzecz jasna, nie przyjął.
Spektakl przez 16 lat był wystawiany na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie, Krystyna Janda zjechała z monodramem Polskę wzdłuż i wszerz. Przedstawienie uchodzi dziś za legendarne, mówi się o nim jako o jednym z najważniejszych w dekadzie lat 80. W 2010 r. Janda wróciła do "Białej bluzki" w Och-Teatrze.
W 1987 r. mało osób wiedziało, że "Biała bluzka" miała jeszcze jeden kontekst towarzyski, kto wie, czy nie najważniejszy. Elżbieta Czyżewska i Agnieszka Osiecka dobrze się znały. To Czyżewska pod koniec lat 50. śpiewała piosenkę Wojciecha Solarza do tekstu Osieckiej "Kochankowie z ulicy Kamiennej" – nieformalny hymn środowiska Studenckiego Teatru Satyryków, z którym obie były związane. Były niczym papużki nierozłączki!
"Wszyscy się w niej zakochaliśmy, bo była zjawiskiem niezwykłym. Duża, pyzata buzia, włosy typu siano, odrobina piegów, uroda raczej proletariacka. Obłędny biust, który doprowadzał chłopców do szaleństwa, arystokratyczne dłonie i szalenie zgrabne nogi. Prowadziłyśmy we dwie ironiczny tryb życia. Malowałyśmy włosy na niebiesko, rzucałyśmy narzeczonych dla kawału, jeździłyśmy do różnych miast, chowałyśmy się, kupowałyśmy tanie antyki i oddawałyśmy byle komu" – wspominała Osiecka.
Mężem Osieckiej został Wojciech Frykowski, bliski przyjaciel Romana Polańskiego. W tym środowisku obracał się również Jerzy Skolimowski, z którym przez kilka lat była związana Czyżewska.
Również po jej wyjeździe do Stanów Zjednoczonych z mężem, korespondentem "New York Timesa", Davidem Halberstamem, pod koniec lat 60., kontakty przyjaciółek nie osłabły. Osiecka wielokrotnie bywała w USA, spotykały się wtedy, wiele rozmawiały. Dlatego, gdy Czyżewska przeczytała tekst "Białej bluzki" (wydrukowany pierwotnie w miesięczniku "Literatura"), a potem doszły ją słuchy, że Osiecka wraz z Magdą Umer przygotowują jego sceniczną wersję, poczuła się głęboko dotknięta.
Było dla niej jasne, że niektóre elementy biografii Elki zostały zaczerpnięte z jej życia. W tym te najbardziej bolesne, jak pobyt w domu dziecka czy alkoholizm. Osiecka nie zadała sobie nawet trudu, by zmienić imię głównej bohaterki! Elżbieta Czyżewska zerwała znajomość. Zrobiła to tak, jak miała w zwyczaju: gwałtownie i, jak miało się okazać – na zawsze.
Kiedy Krystyna Janda przyjechała do Nowego Jorku ze spektaklem, nie poszła na niego (choć bywała na wszystkich polskich przedstawieniach). Uważając reakcję przyjaciółki za przesadzoną – konstruując postać literacką twórcy często wykorzystują elementy życia różnych osób, nie widząc w tym nic nagannego – obraziła się również Osiecka.
W latach 90. to ona pierwsza wyciągnęła rękę do zgody. Korzystając z dłuższego pobytu dawnej koleżanki w Polsce (Czyżewska grała główną rolę w "Szóstym stopniu oddalenia" w Teatrze Dramatycznym; spektakl zrobił klapę i szybko zszedł z afisza), zaprosiła ją do udziału w odcinku telewizyjnego programu "Sentymenty". Załatwiła to elegancko – propozycję złożył reżyser odcinka, Janusz Bogacki, choć aktorka wiedziała, komu to zawdzięcza.
Podczas nagrań z Czyżewską Agnieszka Osiecka wyjątkowo i wbrew swoim zwyczajom, nie pojawiła się w studiu. Czyżewska paląc w przerwie papierosa z Bogackim, w pewnej chwili powiedziała: "A może bym zadzwoniła do Agnieszki?". Kiedy ten przyklasnął pomysłowi, odpowiedziała: "Chyba nie dam rady".
W 1995 r. obie zostały zaproszone na 50. urodziny Daniela Olbrychskiego, zorganizowane hucznie w Teatrze Rampa. Elżbieta Czyżewska specjalnie przyleciała na nie z Nowego Jorku. "Ale wtedy ze sobą nie rozmawiały. Trudno" – wspominał Olbrychski.
Jakiś czas później okazało się, że Osiecka jest śmiertelnie chora. "Tuż przed śmiercią Agnieszki, Elżbieta zadzwoniła do mnie w nocy – proszę cię, idź do Agnieszki z telefonem w ciągu dnia i ja wtedy zadzwonię, uproś ją, żeby przyjęła telefon, muszę się z nią pogodzić przed jej śmiercią. Ale w ciągu dnia Agnieszka była niedostępna, było za późno" – wspominała Krystyna Janda.
Przyleciała na pogrzeb. Na Starych Powązkach wśród śnieżnej zadymki szła w tłumie za trumną. Potem pojawiła się na stypie. "Okropny wieczór. Piła" – zapamiętała wrażenie z tego marcowego dnia 1997 r. Olga Lipińska. Elżbieta Czyżewska zmarła w czerwcu 2010 r. w Nowym Jorku. Długo chorowała, choć, podobnie jak w przypadku Agnieszki Osieckiej, wiedzieli o tym jedynie najbliżsi. Cztery miesiące później urna z jej prochami spoczęła w Alei Zasłużonych na Wojskowych Powązkach, w sąsiedztwie zmarłego 18 lat wcześniej Tadeusza Łomnickiego. W pogrzebie aktorki wzięła udział jedynie garstka przyjaciół.