Seksualna abstynencja dobra dla związku?
Nikogo nie trzeba przekonywać, że udane życie seksualne sprzyja nie tylko zdrowiu, ale też pozytywnym relacjom w związku. Czasami jednak warto powiedzieć sobie „stop”. Po co? Żeby w łóżku znowu zaiskrzyło, a miłosne igraszki przypominały ekscytujący pierwszy raz. Oczywiście, celibat nie powinien trwać zbyt długo.
Nikogo nie trzeba przekonywać, że udane życie seksualne sprzyja nie tylko zdrowiu, ale też pozytywnym relacjom w związku. Czasami jednak warto powiedzieć sobie „stop”. Po co? Żeby w łóżku znowu zaiskrzyło, a miłosne igraszki przypominały ekscytujący pierwszy raz. Oczywiście, celibat nie powinien trwać zbyt długo.
Przerwa w życiu seksualnym zdarza się zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Rozstanie z wieloletnim partnerem często oznacza seksualną abstynencję na wiele miesięcy, a bywa że i lat. Nie ma w tym nic złego. Osoby samotne, które umieją żyć w celibacie, wchodzą w lepsze, trwalsze i bardziej przemyślane związki niż ci, którzy skaczą z kwiatka na kwiatek. Czasami jednak na celibat warto zdecydować się nie tylko wtedy, kiedy nie mamy stałego partnera, ale też wtedy, gdy jesteśmy w związku. Po co świadomie rezygnować z seksu z partnerem?
Seks potrzebny dla związku
Podczas seksu organizm wydziela hormony: oksytocynę i wazopresynę. Jak pokazują badania, zarówno pierwsza, jak i druga, odpowiedzialne są za uczucia przywiązania oraz zaangażowanie i stabilizację w związku.
Czasami jednak do łóżka wkrada się rutyna i nuda. Jest wiele sposobów na podgrzanie atmosfery w łóżku. Jednym z nich może się okazać czasowy celibat - po to, żeby zatęsknić za intymnymi chwilami z ukochanym, a kolejny seks był niesamowity. Możemy też przekonać się, co tak naprawdę lubimy w zbliżeniach z partnerem i spojrzeć na niego innymi oczami. Bo kiedy mieliśmy go na co dzień, zapomnieliśmy, jak bardzo lubimy jego czułość albo spontaniczność. W końcu mamy to na co dzień.
- Kiedy w związku jest kryzys, czasami zaleca się parze, żeby zrobiła sobie przerwę nie tyle od samego seksu, co od siebie. To może pomóc określić się, czy jeszcze chcemy być z partnerem, czy może wolimy żyć sami. Każde z osobna ma szansę popracować nas sobą, zmienić coś w życiu – mówi Radosław Jerzy Utnik, seksuolog.
Byle nie za długo
O ile kilkudniowe wstrzymywanie się od seksu może podnieść temperaturę uczuć, to warto znaleźć właściwą granicę. W dużej mierze jest ona indywidualna i zależy od seksualnych temperamentów partnerów. Zbyt długie tłumienie swoich erotycznych potrzeb nie zawsze wyjdzie na zdrowie. Seks to jedna z głównych potrzeb człowieka. Jeśli nie zaspokajamy popędu płciowego, stajemy się jak tykająca bomba zegarowa: nerwowi, rozdrażnieni, agresywni. Można wypierać swoje potrzeby, zaspokojenia szukając w pracy czy używkach, ale zwykle kończy się to uzależnieniem i kolejnymi problemami. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że faktycznym powodem jest niespełnienie.
Poza tym, kiedy przerwa w seksie jest zbyt długa, spragniony partner może szukać zaspokojenia poza związkiem. A zdrada z pewnością nie przysłuży się odświeżeniu relacji.
Dłuższa abstynencja zamiast wyostrzyć apetyt na seks, może wyhamować potrzeby, a wręcz prowadzić do ich zaniku. Jeśli długo nie uprawiamy miłości, w organizmie zmniejsza się poziom substancji chemicznych, które odpowiadają za nasz popęd. Narządy płciowe i strefy erogenne są mniej unerwione. Stajemy się też niezdolni do orgazmu. Dzieje się tak u ludzi, którzy długo są samotni albo u par, kiedy jeden z partnerów np. pracuje za granicą.
Seksuolodzy nazywają ten syndrom "zespołem wdowy lub wdowca". Ludzie, którzy cierpią na tę przypadłość, nie czują podniecenia seksualnego, nie mają fantazji i snów erotycznych, nie reagują na bodźce erotyczne. Stają się aseksualni. Wtedy trzeba czasu i pomocy seksuologa, żeby wróciła chęć do seksu. Dlatego eksperyment z abstynencją może okazać się odświeżający dla związku, ale pod warunkiem, że nie będzie zbyt długi.
(mos/pho)