Zawadzka od lat jest sama. Ujawniła, co mąż powiedział jej przed śmiercią
Magdalena Zawadzka, jedna z najbardziej utalentowanych polskich aktorek, 29 października 2025 r. skończyła 81 lat. Przez 35 lat była żoną Gustawa Holoubka. - Przyznaję, że trudno było się mu oprzeć - wspominała aktorka czasy, gdy mąż o nią zabiegał.
Magdalena Zawadzka, ceniona aktorka, znana szerokiej publiczności jako Basia w kultowym "Panu Wołodyjowskim", urodziła się 29 października 1944 roku w Filipowicach, w województwie małopolskim. Jej rodzina trafiła tam po tym, jak została wywieziona ze zrujnowanej po powstaniu Warszawy. Schronienie znaleźli w wiejskiej chałupie, gdzie matka aktorki rodziła w strasznych warunkach.
"Na wiązce słomy przykrytej papierową torbą po soli. W czasie porodu nastąpił krwotok i mama omal nie umarła. Uratowały ją okłady z lodu, który dziadek przyniósł z potoku. Ze strachu przed każdym następnym dniem dziadek ochrzcił mnie tuż po urodzeniu. Dał mi imię Magdalena, bo zawsze uważał je za najpiękniejsze" - opisywała swoje narodziny Magdalena Zawadzka w książce "Taka jestem i już!".
Jej początki na scenie sięgają lat 60., kiedy to ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Jej kariera nabrała tempa dzięki występom w filmie i telewizji, zdobywając serca widzów swoją autentycznością i talentem.
Tak zaczynała Magdalena Zawadzka
Od początku swojej drogi artystycznej, Magdalena Zawadzka zasłynęła jako jedna z najzdolniejszych aktorek swojego pokolenia. Swoją karierę zaczęła od filmu "Spotkaniu w Bajce" (1962 r.), mając zaledwie 17 lat. To wtedy spotkała po raz pierwszy sporo od niej starszych Gustawa Holoubka i Andrzeja Łapickiego, grających główne role.
"Zaproponowali mi pójście na kawę, a ja się strasznie spłoszyłam, ponieważ rodzice uprzedzali mnie, żebym się nie zadawała z nikim z ekipy filmowej, bo to jest banda ludzi, którzy piją wódkę i w ogóle są niebezpieczni dla młodych dziewcząt. Odrzuciłam zaproszenie na kawę, ale zrobiłam to tak gwałtownie, że odwróciłam się na pięcie i weszłam w szklane drzwi, rozbijając szybę. Bogu dzięki, że mi nosa nie ucięło" - relacjonowała to spotkanie po latach.
Jej kariera nabrała tempa, przynosząc jej rolę Baśki w "Panu Wołodyjowskim", którą zdobyła serca rzesz fanów. Kolejne kreacje filmowe i teatralne tylko ugruntowały jej pozycję.
Tak zdobył jej serce Gustaw Holoubek
Pierwsze spotkanie z Gustawem Holoubkiem musiało na aktorze wywrzeć niemałe wrażenie, bo z czasem zaczął Zawadzką adorować. Nie przeszkadzała mu wcale różnica wieku. Był młodą koleżanką, którą zaczął coraz częściej spotykać na planie i w teatrze, oczarowany. Dla Zawadzkiej nie była to w żadnym razie miłość od pierwszego wejrzenia.
- U mnie to dojrzewało (...), dostawałam (kwiaty) co wieczór do garderoby. Piękne bileciki z cytatami cudownymi z literatury. "Wielbiciel Miś Kłapouch", tak się podpisywał. Potem było mi wstyd, że go tak obcinałam, bo na przykład wychodzimy z teatru po próbie, on pyta: "W którą stronę pani idzie?", a ja bezczelnie: "W przeciwną niż pan" i poszłam. Bo ja byłam bardzo zbuntowana - wspominała po latach Zawadzka w podkaście "WojewódzkiKędzierski".
Z mężem łączyła ją była wielka miłość
Urocze zabiegi Holoubka w końcu po roku zadziałały i aktorka odwzajemniła jego uczucie. Para wzięła ślub w 1973 roku, a pięć lat później doczekali się syna Jana. Łączącą ich relację Zawadzka uważa za prawdziwą miłość. Po śmierci męża w rozmowie z Krystyną Pytlakowską opowiadała o tym, co podbiło jej serce.
- Przede wszystkim mądrze, pięknie i dowcipnie mówił, a to był zawsze dla mnie najwspanialszy afrodyzjak. Pisał listy, przynosił kwiaty. Towarzyszył temu ogromny urok osobisty i ujmujący styl bycia. Przyznaję, że trudno było się mu oprzeć. I do tego wszystkiego te niesamowite ogromne niebieskie oczy, których spojrzenie magnetyzowało nawet mężczyzn - wyjawiła. Dodała przy tym, że Holoubek kochał ją taką, jaką jest. - Ja po prostu dojrzałam wtedy do tego małżeństwa i dostałam miłość bez granic - podkreślała.
Od śmierci Holoubka w 2008 r. jest sama. Tak spomina jedną z ostatnich rozmów, jakie odbyła z mężem: - Kiedy syn wyfrunął na studia, mając 19 lat, wydarzyło się coś, co może nie wrócić. Mąż powiedział, żeby nie martwić się tym, że Jasiek (Jan Holoubek - przy. red.) poszedł w swoje życie. Bo to potrzebne i słuszne, bo martwilibyśmy się, gdyby został z nami - mówiła w "Dzień Dobry TVN".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.