Szwedzcy gwałciciele są uniewinniani. Bo cierpią na "zespół Morfeusza"
Nie było złych intencji, nie było przestępstwa. Takim tokiem rozumowania coraz częściej kierują się szwedzkie sądy, które uniewinniają gwałcicieli powołujących się na seksomnię. Skoro w momencie popełniania przestępstwa spali i nie byli świadomi swoich czynów, nie można ich za to karać.
15.11.2016 12:39
O „zespole Morfeusza”, jako coraz częstszej linii obrony mężczyzn oskarżanych o dokonanie gwałtu, pisze w „Rzeczpospolitej” sztokholmska korespondentka Anna Nowacka-Isaksson. Powołując się na radiowy reportaż redakcji Eko, opisuje kilka spośród osiemnastu badanych przez dziennikarzy przypadków, w których pozwani powoływali się na zaburzenie zwane seksomnią. Aż w dziesięciu sprawach sąd uznał, że oskarżeni nie są winni napaści seksualnej, zaś w pięciu jako powód uniewinnienia podał, że sprawcy popełniali swoje czyny we śnie, a więc nieświadomie. Sąd przyznawał zatem, że do gwałtu doszło, jednak nie decydował się ukarać sprawcy, ponieważ ten udowodnił, że nie działał z premedytacją.
Warto zauważyć, że zaburzenie zwane „zespołem Morfeusza” polega na nieświadomych zachowaniach seksualnych w trakcie snu – dokładnie w momencie wybudzania ze snu głębokiego, kiedy nasze ciało może się już poruszać (w fazie REM jest jakby sparaliżowane), lecz wciąż nie jesteśmy świadomi swoich czynów. W tym czasie obszar mózgu odpowiadający za myślenie jest wyłączony, natomiast te obszary, które odpowiadają za ruch, w tym seks, są aktywne.
W audycji opisane zostały szczegółowo trzy przypadki. Pierwsza z wypowiadających się ofiar gwałtu zapewniała, że atakujący ją mężczyzna wyglądał na całkowicie wybudzonego. Tymczasem, jak uważa ekspert od snu Jerker Hetta, somnabulik na ogół się broni, gdy ktoś go dotyka, bywa oszołomiony lub agresywny, zanim się obudzi. Również dwa pozostałe przypadki budzą mnóstwo pytań i wątpliwości: dotyczyły gwałtu na 13-latce, która zaszła w ciążę z 50-letnim mężczyzną, oraz kobiety zmuszonej do stosunku z kolegą. We wszystkich tych przypadkach sędziowie orzekli, że sprawcy mogli działać we śnie.
To prawdopodobieństwo wystarczyło, aby ich uniewinnić, ponieważ brak pewności co do winy oskarżonego przeważnie działa na korzyści oskarżonego. Nigdy do tej pory podobna sprawa nie trafiła też przed oblicze Sądu Najwyższego, przez co brakuje prejudykatu – wytycznej do orzekania w podobnych przypadkach. Dlatego, jak podkreśla tamtejsza prezes sądu apelacyjnego Ewa Wersäll, tak ważny jest dostęp do rzetelnych badań nad seksomnią. A tych niestety wciąż brakuje.
Póki co Ośrodek Prokuratury w Göteborgu opracował przewodnik zawierający zestaw pytań, które mają pomóc ustalić prokuratorowi, czy w danym przypadku rzeczywiście chodzi o seksomnię, czy też oskarżony po prostu próbuje uniknąć kary za gwałt. Niestety, eksperci już teraz zauważają, że poradnik ten jest niepraktyczny, ponieważ do oceny przypadku niezbędna jest obserwacja reakcji somnabulika tuż po przerwanym akcie seksualnym. A tego prokuratura nie może zazwyczaj zbadać. Co więcej, przewodnik opiera się na rozmowie tylko z jednym ekspertem – dla wielu jest więc nierzetelny.
Jak zauważa Anna Nowacka-Isaksson, nie tylko w przypadku gwałtów oskarżeni powołują się na seksomnię. Także sprawcom wypadków drogowych czy pobić jednokrotnie udaje się dzięki temu zaburzeniu uniknąć kary.