Blisko ludzi"Tam na dole problemów nie mam". Emerytka u ginekologa to rzadki widok

"Tam na dole problemów nie mam". Emerytka u ginekologa to rzadki widok

"Tam na dole problemów nie mam". Emerytka u ginekologa to rzadki widok
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas
27.03.2019 18:32, aktualizacja: 02.04.2019 12:24

Kobiety w Polsce chodzą do ginekologa z dwóch powodów. Jeśli zaszły w ciążę lub jeśli zajść w nią nie mogą. Nawet te, które pilnowały wizyt kontrolnych, po menopauzie zaczynają myśleć, że "te sprawy" ich już nie dotyczą, jak gdyby klimakterium wycinało im z urzędu macicę i jajniki.

"Przynajmniej tam na dole to problemów nigdy nie miałam, bo o siebie dbałam" – skwitowała 40-minutową opowieść o swoich dolegliwościach druga żona mojego dziadka. Dodała chełpliwie, że u ginekologa nigdy nie była.

Gdy potem wracałam z rodzicami do domu, "wszyscy śmiali się i dokazywali, a śmiechom nie było końca". Trzeba było kilku dobrych lat, żebym rozumiała, dlaczego brak problemów na "dole pseudobabci Wandy" był dla moich rodziców taki komiczny. Bo jak można chwalić się tym, że nie chodzi się do lekarza.

Wanda miała ten przywilej, że całe życie mieszkała w Warszawie. W Polsce zaś dostęp do ginekologów jest ściśle związany z wykluczeniem komunikacyjnym.

Jeśli na przystanek, z którego można dojechać do najbliższego miasta, idzie się pół godziny, a autobus odjeżdża dwa razy dziennie, wizyta u ginekologa nie jest godzinką między zakupami a wyprowadzeniem psa, ale niekiedy całodzienną wyprawą.

W dodatku wyprawą generującą koszty. Nawet jeśli wizyta jest na NFZ, trzeba przecież zapłacić za bilety, mieć co jeść i gdzie skorzystać z toalety. Nic dziwnego, że kobiety, a już zwłaszcza te w podeszłym wieku, się zniechęcają.

Oprócz zniechęcenia koniecznym wysiłkiem, wiele kobiet starszej daty po prostu takich wizyt się wstydzi. Już samo znalezienie bohaterek do tekstu nastręcza problemów. Seniorki na te tematy rozmawiać nie chcą.

Moja babcia, 80-latka tolerancyjna i wykształcona, na hasło "ginekolog" nabiera wody w usta. Po chwili mówi, że owszem, nadal chodzi, ale widać, że krępuje się o tym rozmawiać. Opowiada mi natomiast o pierwszej wizycie. Miała 24 lata i zaszła w ciążę. Jej mama nigdy u ginekologa nie była, podobnie jak ciotki i sąsiadki.

O tym, że jest taki lekarz i kobiety powinny do niego chodzić, dowiedziała się od koleżanki z akademika.

Emerytki zrażają też nieprzyjemne doświadczenia z gabinetów, na które są narażone wcale nie mniej niż ich córki i wnuczki. No a w małych miasteczkach w specjalistach nie można przebierać.

Moja imienniczka, pani Helena, mieszka w 20-tysięcznej miejscowości na południu Polski. Kilka lat temu usłyszała na fotelu, że takie stare ciało to aż przykro oglądać. Lekarz – młody, przystojny facet.

- Nie chcę, żeby pani pomyślała, że ja się czuję jakąś miss. Przecież wiem, ile mam lat i jak wyglądam, ale to i tak było bardzo nieprzyjemne. Wcześniej nie wstydziłam się chodzić do żadnego lekarza, traktowałam to trochę jak wizytę w urzędzie. Od tamtej pory zaczęłam się krępować. Nie wiem, czy jest coś bardziej zawstydzającego niż sugestia, że jest się dla kogoś obrzydliwym – opowiada pani Helena. Przestała chodzić na wizyty kontrolne do ginekologa.

- Na coś trzeba umrzeć – dodaje pół-żartem, pół-serio 70-latka.

Przeczytaj także:

Z teorią o lęku starszych pań przed wizytami nie do końca zgadza się ginekolog Mariusz Wójtowicz. Zaznacza jednak, że jego perspektywa może być odrobinę zaburzona – od lat praktykę prowadzi w Warszawie.

- Zawstydzenie jest kwestią indywidualną. Bywają 15-latki, które przychodzą na pierwszą wizytę z mamami, ale nie mają problemów z rozebraniem się do badania, zadają konkretne i bezpośrednie pytania. Są też takie, które robią się całe czerwone i w ich imieniu mówią rodzice. Podobnie jest z pacjentkami po menopauzie – zdarzają się bardziej i mniej otwarte. Oczywiście jest to mniej liczna grupa niż panie w okolicach 30. roku życia, ale myślę, że będzie rosła. Pacjentki będą się starzeć wraz ze swoimi ginekologami. Widzę to choćby po sobie. Kiedy zaczynałem pracę właściwie w ogóle nie przyjmowałem kobiet po 40. Po kilkunastu latach praktyki wśród moich pacjentek jest sporo emerytek – mówi Mariusz Wójtowicz.

Babcia Magdy, pani Krystyna, która w tym roku obchodzi 67. urodziny, do ginekologa chodzi regularnie. W ich rodzinie zdarzały się poważne choroby układu rozrodczego. Niestety, obciążenie genetyczne wyszło na jaw po raz pierwszy dopiero kiedy Janina, matka pani Krystyny, trafiła do szpitala.

Dostała krwotoku z dróg rodnych i wylądowała na ostrym dyżurze. Wtedy pani Krystyna dowiedziała się, że urodzona w latach 20. mama nigdy nie była u ginekologa. Jej porody przyjmowała akuszerka. Pani Krystyna nie pamięta już dokładnie, co powiedzieli lekarze. Pamięta natomiast minę swojej mamy, kiedy usłyszała, że trzeba usunąć macicę.

Pytam doktora Wójtowicza, jak często panie po menopauzie powinny zgłaszać się na badania kontrolne do gabinetów ginekologicznych. Okazuje się, że z wiekiem w tej kwestii nie zmienia się nic – kobiety powinny się badać przynajmniej raz do roku.

- Problemy, z którymi zgłaszają się pacjentki są inne, ale z wiekiem nie jest ich wcale mniej. Przede wszystkim pojawiają się kwestie takie jak nietrzymanie moczu, suchość śluzówek pochwy, która w ekstremalnych przypadkach jest niekomfortowa nawet przy chodzeniu. Z wiekiem zwiększa się też prawdopodobieństwo obniżenia ścian pochwy, które może powodować nawet wysunięcia się macicy poza wargi sromowe. Rośnie też liczba zachorowań na raka szyjki macicy – wylicza specjalista.

Wójtowicz dodaje, że z jego doświadczenia wynika, iż starsze pacjentki lekarz musi wypytywać o nietrzymaniem moczu czy problemy podczas współżycia. Same raczej nie mają śmiałości, by o nich wspominać. Pytanie przyjmują z ulgą.

Świadomość koniecznej profilaktyki medycznej rośnie. Jednak założenie, że kobiety z pokolenia baby boomersów będą ostatnimi traktującymi ginekologa jak zło konieczne lub – co gorsza – niekonieczne, wydaje się nazbyt optymistyczne. Polki, niezależnie od wieku, dbają o swoje zdrowie intymne od przypadku do przypadku.

Przeczytaj także:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta