Blisko ludziWanna, kanapa, miska na pranie. Tam najczęściej przerywają niechciane ciąże

Wanna, kanapa, miska na pranie. Tam najczęściej przerywają niechciane ciąże

Wanna, kanapa, miska na pranie. Tam najczęściej przerywają niechciane ciąże
Źródło zdjęć: © 123RF
Marianna Fijewska
17.09.2018 18:46, aktualizacja: 01.03.2022 13:15

- Może pani zadzwonić w trakcie dokonywania aborcji, ale nie może pani mówić wprost, że z macicy wylatuje to i to. Musimy komunikować się szyframi albo najlepiej przez WhatsAppa – mówi ginekolog pomagająca kobietom w usuwaniu ciąży poprzez podanie specjalnych tabletek. W Polsce sposobów na "domowe aborcje" jest jednak dużo więcej.

W 2016 roku przeprowadzono łącznie 1098 legalnych zabiegów usunięcia ciąży – wynika ze sprawozdania dotyczącego wykonania ustawy aborcyjnej, opublikowanego na początku bieżącego roku przez Radę Ministrów. Są to ostatnie oficjalne dane dotyczące aborcji w Polsce. Wystarczy jednak wpisać w internetową wyszukiwarkę hasło "domowa aborcja", by wiedzieć, że te statystyki nie oddają rzeczywistej liczby usuwanych w Polsce ciąż. Istnienie płodu kończy się w szpitalach, w prywatnych klinikach, lecz także w domowym zaciszu. Na kanapie w salonie, w wannie pełnej gorącej wody, czy plastikowej misce na pranie.

Rad dotyczących "domowych" sposobów usuwania ciąży można znaleźć na forach, w większości prowadzonych przez organizacje proaborcyjne. Kobiety w kilkudziesięciu znakach opisują najbardziej dramatyczne doświadczenia życiowe. Krótko, sucho i bez zbędnych emocji.

"Rób jak ja niejednokrotnie. Połóż się do wanny z gorącą wodą, pomocz pi.kę tak z godzinę. Później 10 szybkich przysiadów, 10 pompek i 10 skłonów" - pisze Anonimowa. Jurga opisuje, jak przez kilka dni połykała po 20 tabletek witaminy C naraz. Śmieje się, że cytryna zbrzydła jej tak, że dziś nie dodaje jej nawet do herbaty. Za to Dalia po każdym posiłku połykała kilka Ibuprofenów. A Ce220 wpompowywała w pochwę herbaty przeczyszczające. Najczęstszą radą pojawiającą się na forach jest jednak zamówienie przez internet "cud tabletek".

"Nasze rozmowy są nagrywane"

"Polecam sklep z tabletkami xxx, ginekolog potwierdził usunięcie ciąży. Wszystko dobrze się skończyło" - czytam na jednym z kilkudziesięciu forów dotyczących sposobów na domową aborcję. Wpis pojawił się kilka tygodni temu, w odpowiedzi na pytanie internautki o wiarygodność sklepu z tabletkami poronnymi. Katarina nie wiedziała, z którego sklepu skorzystać - w sieci jest ich naprawdę dużo. Prócz tego setki ogłoszeń prywatnych, których autorzy oferują szybkie dostarczenie tabletek, a czasem nawet podają numer, na który można dzwonić w czasie przeprowadzania zabiegu.

- Halo. Chciałam zamówić tabletkę poronną od pani. Trochę się obawiam… czy w trakcie zabiegu mogę liczyć na pani wsparcie? - pytam. Kobieta w słuchawce dopytuje o mój wiek i szczegóły związane z ciążą. Na bieżąco wymyślam, że to koniec 3. miesiąca i moja pierwsza ciąża, a ona głośno kalkuluje. Mówi o bólach krzyżowych, które nastąpią w czasie aborcji i beznamiętnym głosem opisuje wygląd płodu wypadającego z macicy. Pod koniec rozmowy ponagla mnie w kwestii zabiegu. - Jak pani będzie zwlekać, może dojść do pęknięcia macicy. Tak się zdarza przy pierwszej ciąży. Im szybciej, tym lepiej - mówi, choć w ogłoszeniu podaje informację, że tabletki mogą być zażywane nawet do 20. tygodnia ciąży.

Tak samo bezbarwny, monotonny i pozbawiony emocji głos słyszę, dzwoniąc na numer podany w ogłoszeniu "Ginekologiczne SOS", którego autor zaznacza, że podejmie się nawet "nagłych" i "awaryjnych" przypadków.

- Słucham.
- Dzwonię z ogłoszenia. Siostra jest w ciąży, w drugim miesiącu. Czy może nam pani pomóc?
- Oczywiście. Tabletki są dwie. Pierwsza obniży poziom HCG, po 24 godzinach zaleca się przyjęcie drugiej - wydalającej. Koszt 1500 zł - recytuje z pewnością nie po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
- A można w trakcie zabiegu być z panią na telefon?
- Zdaje sobie pani sprawę, że to nielegalne. Te wszystkie rozmowy są nagrywane przez nasze ciekawskie służby... Może pani zadzwonić w trakcie dokonywania aborcji, ale nie może pani mówić wprost, że z macicy wylatuje to i to. Musimy komunikować się szyframi albo najlepiej przez WhatsUpp - radzi mi i dodaje - Niech pani uspokoi siostrę, to nie będzie nic takiego.

Prawdziwy dramat wygląda zupełnie inaczej

Na żadnym z forów nie trafiam na dokładny opis tego, co dzieje się z kobietą w trakcie usuwania ciąży. Być może są one kasowane przez aministratorów, bo są zbyt osobiste. Udaje mi się jednak skontaktować z 25-letnią Anią, która dwa lata temu przeszła przez piekło.

- Nie miałam pieniędzy, a ojciec dziecka się na mnie wypiął. Pożyczyłam kasę od koleżanki i zamówiłam tabletkę. Przyszła pocztą, instrukcja była jasna. Ale nie spodziewałam się tego, co wydarzy się, gdy ją połknę... - mówi mi Ania, która w czasie dokonywania zabiegu mieszkała ze swoimi rodzicami. Powiedziała im, co zamierza zrobić. - Nie, nie negowali mojej decyzji. Bardziej bali się o moje zdrowie, dlatego zrobili w salonie mały szpital: ręczniki, miski, okłady, leki przeciwbólowe – wymienia.

- Wzięłam tabletkę i czekałam. Piłam mnóstwo wody z cytryną i się zaczęło. Ból był nie do zniesienia. Kilka razy omdlałam. Pociłam się tak, że mama dwa razy zmieniała pościel i moje ubranie. Podobno mamrotałam jakieś rzeczy… czołgałam się do łazienki i z powrotem. Leżałam przy kiblu rzygając, krwawiąc i wypróżniając się jednocześnie. Nie widziałam na oczy. Pamiętam ten moment, kiedy "to" się stało. Po prostu poczułam, że to już koniec. Cały proces trwał od godziny 17 do 23. Później trzy tygodnie krwawienia i kilka dni wymiotowania. Pamiętam, że z tego salonu nie wyszłam przez trzy dni. Spałam przez 20 godzin. Jadłam tylko kisiel i piłam wodę. Czy mam traumę? Nie wiem, było mi ciężko psychicznie. Ale jestem zdiagnozowana jako borderline. Na co dzień przyjmuję leki, one chyba zagłuszyły te najgorsze, niechciane uczucia.

"Trzymam tabletki w ręku, łzy same lecą po policzkach"

Na forach dotyczących domowych sposób usuwania ciąży nie pojawia się wiele osobistych wpisów, które wyjaśniałyby dlaczego kobiety decydują się na tak groźny i radykalny zabieg. Kilka jednak wypowiedzi udaje mi się znaleźć. Uderza mnie bezradność i ogromna samotność ich autorek.

"Mąż, jak powiedziałam, że nie urodzę, to bardzo się ucieszył. Ale ja nie mogę na siebie patrzeć", "Zaszłam z ch..m podczas imprezy gwiazdkowej. To kolega, dziecko, nieodpowiedzialny. Mam 20 lat i jak urodzę, rozwalę sobie życie", "Witam, mam 8-miesięcznego synka i 7-letnią córkę. Okres mi się spóźnia i jestem załamana. Boję się zrobić test, ale trudno muszę zacząć działać. Nie mogę mieć trzeciego dziecka, nie poradzę sobie!", "Właśnie trzymam tabletki poronne w ręku, łzy same lecą po policzkach. Mąż nie chce dziecka, a ja wiem, że to moja ostatnia szansa na drugie...".

Pamiętaj, że nie jesteś zostawiona sama sobie. Jeśli chcesz porozmawiać z psychologiem, zadzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta