"Sprawdziłam mu smsy. Potem połknęłam wszystkie leki, jakie miałam"
- Jak coś jest według mnie podejrzane, to zaczyna się jazda. Krzyczę do partnera żeby "sp....ał", bo lepiej będzie mi bez niego, a później zaczyna się bieganie za nim, szarpanie, ciągnięcie na siłę do domu, płacz i przepraszanie - opowiada Agnieszka. Dwa lata temu zdiagnozowano u niej borderline.
09.09.2018 | aktual.: 09.09.2018 15:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaburzenie osobowości borderline, czyli chwiejnej emocjonalnie, jest bardzo trudne do zdiagnozowania i objawia się przede wszystkim w relacji z ukochaną osobą. Osoba cierpiąca na takie wahania nastroju odczuwa silny lęk przed odrzuceniem i gorączkowo robi wszystko, by temu przeciwdziałać. Ma także działania autoagresywne oraz chroniczne uczucie pustki.
- Osoby zaburzone jednocześnie bardzo mocno kochają i bardzo mocno nienawidzą swojego partnera. Wytrwanie w takiej relacji jest niezwykle trudne - mówi psycholog Monika Dreger.
Wzięłam wszystkie leki, jakie miałam
Agnieszka urodziła w wieku 19 lat, jej córeczka ma 5 lat. Wychowuje ją wspólnie ze swoim partnerem. Zaburzenie osobowości typu borderline zdiagnozowano u niej dwa lata temu, gdy stała się chorobliwie zazdrosna. Mimo terapii, nie widzi u siebie znaczącej poprawy, a relacje z parterem pogarszają się coraz bardziej.
- Każdego dnia, gdy on wychodzi do pracy, czuję ogromny ból. Chciałabym, żeby był przy mnie cały czas – opowiada Agnieszka. – Odizolował się od znajomych, bo byłam zła o każde jego wyjście na piwo. Mam takie dni, że wkurzam się nawet o to, że odpowie sąsiadce "cześć" na ulicy. Nie umiem tego wyjaśnić. Jak on pyta, dlaczego się o to denerwuję, mówię: "Teraz już obcy ludzie są dla ciebie ważniejsi niż ja!". On towarzyszy mi w chorobie już dwa lata, ale ostatnio przyznał, że traci cierpliwość. Myślę, że gdyby nie dziecko, dawno by ode mnie odszedł – tłumaczy Agnieszka i po chwili przyznaje, że wielokrotnie zdarzyło jej się czytać smsy partnera i dokładnie przeglądać jego połączenia.
- Jak coś jest według mnie podejrzane, to zaczyna się jazda. Krzyczę, żeby "spier...ał", bo lepiej będzie mi bez niego, a później zaczyna się bieganie za nim, szarpanie, ciągnięcie na siłę do domu, płacz i przepraszanie.
Po jednej z takich awantur Agnieszka próbowała się zabić.
– Wzięłam wszystkie leki, jakie miałam. Ale nic się nie stało. Rano się obudziłam i rzygałam jak kot. Ledwo łaziłam.
Od czasu próby samobójczej Agnieszka zintensyfikowała terapię i zaczęła brać leki. Wróciła też do swojej największej pasji, czyli rysowania. - Rysunek to jedyne, co mnie jeszcze choć trochę cieszy i ciekawi, prócz życia partnera i mojej córeczki. Najgorsze jest to, że ona na wszystko patrzy – mówi. Agnieszka twierdzi, że w stosunku do córki jest zupełnie inną osobą. Jakby miała dwie twarze – upiornej kochanki i kochającej, dbającej mamy.
- Niestety moje zachowanie odbija się na małej. Partner jest dla niej szorstki. Jak zwróciłam mu uwagę, żeby był miły, krzyknął, że ja mu już wlazłam na łeb i nie pozwoli, żeby mała też mu wlazła. Nie chcę, żeby moje zaburzenie wpłynęło na małą, ale już nie wiem, co mam robić. Nie radzę sobie.
Nazywa mnie "aniołem z nieba", później przestaje się pilnować
Ewa od 7 lat jest w związku. Z narzeczonym wychowują dwoje dzieci – córka ma 3 latka, a synek 13. Ze względu na przewlekłą chorobę córeczki i duże koszty leczenia, on podjął pracę za granicą. W domu spędza zaledwie kilka dni w miesiącu.
- Mój narzeczony jest wspaniałym człowiekiem, ale potrafi się bardzo szybko zmieniać. Kiedy jest za granicą pisze smsy, jak bardzo chce być ze mną i z dziećmi. Że nas kocha i tęskni, że nie może doczekać się, żeby nas zobaczyć - relacjonuje Ewa. Niestety, gdy jej partner wraca do domu, za każdym razem dzieje się dokładnie to samo. Pierwszy dzień jest niemal idealny - narzeczony Ewy jest czuły, romantyczny. Nazywa ją "aniołem z nieba".
- Przytulamy się i całujemy non stop. Jesteśmy do siebie przylepieni jak para nastolatków - mówi Ewa. - Niestety drugiego dnia ulatuje z niego czułość. Przestaje się pilnować i wystarczy jeden szczegół, aby zmienił się w stosunku do mnie o 180 stopni. Potrafimy pokłócić się o największą pierdołę, o coś tak nieważnego, że nawet nie potrafię teraz sobie przypomnieć. Zaczyna mnie wtedy wyzywać, mówi, że nie chce takiej narzeczonej, że w ogóle mnie nie chce. Mam wrażenie, że jego celem jest to, żeby jak najbardziej mnie zranić – opowiada kobieta.
Czasem partner, zamiast się złościć, reaguje też całkowitą obojętnością. Potrafi milczeć przez wiele godzin. Nie reaguje na żadne próby nawiązania kontaktu. Nawet na łzy swojej narzeczonej.
– Przechodzi koło mnie z obojętną miną, nie odzywając się. Po prostu mnie ignoruje. To jest okropne. Nie chcę, żeby dzieci to widziały, bo one go strasznie kochają. I ja też go strasznie kocham, ale już nie mam siły.
Bardzo cię kocham i bardzo cię nienawidzę
- Niezwykle trudno jest żyć z osobą z zaburzeniem typu borderline. Taki związek to nieustanny, emocjonalny roller coaster. Jeśli osoba zaburzona nie podejmuje terapii, jej związek najczęściej się rozpada. Partnerzy po prostu nie są w stanie tego wytrzymać – mówi psycholog Monika Dreger.
Zaburzenie typu borderline jest bardzo trudne do zdiagnozowania. Potrzeba do tego wielu spotkań z psychologiem, który prześledzi historię życia pacjenta. Borderline to skrajnie silne dążenie do bliskości z partnerem, a za chwilę jej unikanie. Jednym z przejawów chorobliwej fazy dążenia jest obsesyjna zazdrość i zaborczość – mówi specjalistka. Jako inne objawy tego zaburzenia, Dreger wymienia zachowania destrukcyjne.
– Osoby z tym problemem często się samookaleczają, popadają w nałogi takie jak alkohol i narkotyki. Mają skłonności do ryzykownych zachowań seksualnych, charakterystyczne jest też uprawianie sportów ekstremalnych. Robią to wszystko z wielkiego, permanentnego napięcia, które odczuwają – mówi Dreger.
- Terapia w takich przypadkach polega często na współpracy psychoterapeuty i psychiatry. Osobie zaburzonej podawane są leki, by zminimalizować jej huśtawkę nastrojów, ale leki tylko zapobiegają objawom. Żeby dotrzeć do przyczyny i ją przepracować, potrzebna jest długa psychoterapia. Co wcale nie jest łatwe, bo zaburzone osoby traktują swoich terapeutów trochę tak, jak partnerów. Kochają i nienawidzą na przemian. Dlatego często przerywają terapię – mówi Dreger i zaznacza, że przerwana terapia nie przyniesie żadnych efektów. – Niezwykle ważne jest, by partnerzy osób z zaburzeniem typu borderline zachęcali je do terapii. Najlepiej, by sami również podjęli leczenie.
Zobacz też: Dominika Gwit-Dunaszewska mężu, hejcie i otyłości
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl