Wszyscy tyjemy od toksyn?
Toksyczne związki chemiczne obecne w produktach codziennego użytku mogą przyczyniać się do wzrostu wagi i utrudniać zgubienie niechcianych kilogramów – ostrzegają eksperci. Toksyny siedzą nawet w takich preparatach jak szampony do włosów, mydła czy plastikowe butelki.
05.06.2013 | aktual.: 06.06.2013 11:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Toksyczne związki chemiczne obecne w produktach codziennego użytku mogą przyczyniać się do wzrostu wagi i utrudniać zgubienie niechcianych kilogramów – ostrzegają eksperci. Toksyny siedzą nawet w takich preparatach jak szampony do włosów, mydła czy plastikowe butelki. Gdy dostaną się do organizmu, zaburzają gospodarkę hormonalną, upośledzają metabolizm i powodują problemy z wagą. Jak się przed nimi bronić?
Epidemia otyłości to problem, z którym większość krajów nie może sobie poradzić. Tyją wszyscy – kobiety i mężczyźni, dorośli i dzieci. Światowa Organizacja Zdrowia bije na alarm – co drugi Europejczyk ma nadwagę, drastycznie rośnie również liczba ludzi patologicznie otyłych. W unijnym rankingu otyłości pierwsze miejsce zajęły Węgry, gdzie prawie 30 proc. mieszkańców jest grubych. Polska, z prawie 16 procentami otyłych osób, uplasowała się pośrodku zestawienia. Najszczuplejsi są Rumuni oraz Włosi.
Problemem postanowiła zająć się Komisja Europejska, która planuje przeznaczyć pieniądze na promowanie zdrowego odżywiania. Faktem jest, że tyjemy głównie przez zbyt częste objadanie się fast foodami, słodyczami i produktami wysoko przetworzonymi (np. chipsami, zupkami w proszku, smakowymi płatkami śniadaniowymi, mięsem oddzielonym mechanicznie, itp.), a także przez brak ruchu. To jednak nie wszystkie przyczyny otyłości. Okazuje się, że na tycie wpływ mają także… toksyczne substancje chemiczne, z którymi stykamy się na co dzień.
Chemiczne kalorie
Jednymi z takich substancji są ftalany. Badacze z Mount Sinai Medical Center w Nowym Jorku odkryli związek między nimi a otyłością wśród dzieci. Naukowcy alarmują, że ftalany – nazywane „chemicznymi kaloriami” – zaburzają równowagę hormonalną w organizmie i zaburzają naturalny system kontroli masy ciała. Niestety, ftalany znajdują się w wielu produktach codziennego użytku, m.in. w kremach, lakierach do paznokci i włosów, balsamach, szamponach i mydłach, a także w plastikach (np. butelkach). Tymczasem amerykańscy uczeni są zdania, że ich stosowanie może powodować problemy z nadwagą zarówno u dzieci, jak i dorosłych.
Dietetyk Zoe Harcombe, autorka książki poświęconej epidemii otyłości, zwraca uwagę, że dbające o linię kobiety wpadają w chemiczną pułapkę. – Redukując tłuszcz, który spożywają, redukują one również wchłanianie przez organizm witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. To często powoduje nadmierne wysuszanie skóry. By ją nawilżyć, sięgają po różnorodne kremy i balsamy. Nie zdają sobie jednak sprawy, że w ten sposób prowokują kolejny problem, mianowicie wchłanianie przez organizm chemicznych kalorii – ostrzega Harcombe.
Smoczki, które tuczą
Do zaskakujących wniosków, które opublikował serwis „HealthDay”, doszli również naukowcy z Korei Południowej. Zaobserwowali oni, że DEHP – ftalan dietyloheksylu, związek chemiczny wykorzystywany w produkcji zabawek, gryzaków czy smoczków, który nadaje im plastyczność, może mieć wpływ na tycie wśród najmłodszych, wpływa bowiem na metabolizm tłuszczów. Naukowcy porównali poziom DEHP wśród dzieci i odkryli, że maluchy, które miały najwyższe stężenie tego związku we krwi, były prawie pięciokrotnie bardziej narażone na ryzyko otyłości.
– DEHP może wpłynąć na tworzenie tkanki tłuszczowej poprzez redukcję działania androgenu, męskiego hormonu płciowego, który obniża wskaźnik masy ciała (BMI). Jest także w stanie zakłócić pracę tarczycy i przez to przyczynić się do tycia. Ingerowanie w działanie androgenów i hormonów tarczycy może wpłynąć na apetyt i tempo przemiany materii – stwierdził dr Mi-Jung Park, endokrynolog z Uniwersytetu Inje w Seulu cytowany przez PAP.
Wycofany, ale wciąż groźny
Powstawaniu nadwagi sprzyja także DDT (dichlorodifenylotrichloroetan), organiczny związek chemiczny z grupy chlorowanych węglowodorów, stosowany jako środek owadobójczy, cieszący się największą popularnością od początku lat 40. do lat 60. Początkowo uznano go za związek nieszkodliwy dla ludzi i zwierząt. Szybko okazało się jednak, że DDT może zaburzać równowagę hormonalną u zwierząt, a także drgawki, nadpobudliwość, wymioty i bóle głowy wśród ludzi.
Środki zawierające DDT co prawda wycofano ze sprzedaży, związek ten rozkłada się jednak bardzo wolno; czas jego rozpadu to nawet 60 lat. Dlatego DDT wciąż jest obecny w środowisku, skąd przez produkty spożywcze trafia do naszego organizmu.
Zagraniczne badania dowiodły, że związek ten może sprzyjać tyciu i powodować trudności ze zgubieniem nadwagi. Kanadyjscy specjaliści z Laval University w Quebecu odkryli, że DDT nie bierze udziału w przemianie materii i nie rozkłada się, odkłada się natomiast w tkance tłuszczowej. Zdaniem naukowców obecność DDT w organizmie upośledza metabolizm i może powodować wiele groźnych chorób. DDT może przebywać w tkance tłuszczowej przez wiele lat, by nagle zaatakować organizm. Odchudzanie jest wtedy bezskuteczne, a trucizny mogą przenosić się do różnych narządów. Odkryto także, że długotrwała ekspozycja na DDT może zwiększać ryzyko rozwinięcia się raka piersi.
Jak uniknąć chemii?
Co zatem zrobić, aby przyswajać jak najmniej „chemicznych kalorii”? Raczej nie zrezygnujemy z szamponu czy mydła, ale możemy wybierać kosmetyki, które nie mają w składzie groźnego związku, jakim jest ftalan bisphenol-A – wielu producentów nie dodaje już go w swoich preparatów. Na co dzień starajmy się używać jak najmniej chemicznych produktów (środków owadobójczych, dezodorantów łazienkowych, wywabiaczy plam itp.). Należy również unikać spożywania tłuszczów zwierzęcych, pryskanych warzyw, owoców, a także wybierać chude ryby i chude mięso, które zawierają mniej toksyn.
Tekst: Ewa Podsiadły-Natorska
(epn/sr), kobieta.wp.pl