Wykorzystaj swój własny tłuszczyk
Tu za dużo, tam za mało... „Gdyby tylko dało się tak przenieść tłuszczyk z jednego miejsca w drugie” - myślisz, chwytając się za fałdki na brzuchu i spoglądając na skromny biust. Marzenie nie do spełnienia? Niekoniecznie. Taką właśnie możliwość oferują zabiegi lipofillingu, w których funkcję wypełniacza modelującego ciało pełni... nasz własny tłuszcz.
17.01.2013 | aktual.: 07.06.2018 15:07
Tu za dużo, tam za mało... „Gdyby tylko dało się tak przenieść tłuszczyk z jednego miejsca w drugie” - myślisz, chwytając się za fałdki na brzuchu i spoglądając na skromny biust. Marzenie nie do spełnienia? Niekoniecznie. Taką właśnie możliwość oferują zabiegi lipofillingu, w których funkcję wypełniacza modelującego ciało pełni... nasz własny tłuszcz.
* Jak to się zaczęło?*
Przeszczepianie tłuszczu nie jest niczym nowym. Pierwsze, nie zawsze udane, próby przeprowadzane były już pod koniec XIX wieku. Jednak za początek współczesnego lipofillingu uznaje się lata 80. XX wieku, kiedy to chirurg plastyczny z Nowego Jorku – dr Sydney Coleman – udoskonalił metodę pozyskiwania i wstrzykiwania adipocytów (komórek tłuszczowych). Od kilku lat zainteresowanie tego typu kuracjami systematycznie rośnie. Skąd ta popularność?
Najczęściej na celowniku chirurgów plastycznych znajdują się piersi. Kobiety chcą je powiększyć, unieść, ujędrnić, wyrównać ich asymetrię lub ukształtować na nowo, jeśli poddane zostały zabiegowi mastektomii. Implanty lub wypełnianie kwasem hialuronowym – wybór ogranicza się najczęściej do tych dwóch metod. Do chirurgicznego powiększania piersi zniechęca inwazyjność operacji, wysokie ryzyko powikłań i sam fakt konieczności wszczepienia ciała obcego, które – jeśli zabieg przeprowadzony został nieumiejętnie – może się przemieszczać i pękać. Pojawiają się również obawy dotyczące jakości samych wkładek, które nasiliły się po aferze związanej z francuskimi implantami wykonanymi z silikonu przemysłowego.
Zostaje więc wypełnianie preparatem na bazie kwasu hialuronowego – Macrolane. Jednak i w tym przypadku najnowsze doniesienia nie napawają optymizmem. W pierwszej połowie 2012 r. produkt został wycofany z użycia w zabiegach powiększania biustu. Dlaczego? Okazało się, że substancja może tworzyć grudki i utrudniać interpretację wyników badań piersi. Czy więc pozostaje się przyzwyczaić do niewielkiego biustu? Specjaliści wykonujący wypełnianie autogennym (pobranym od pacjentki) tłuszczem przekonują, że nie. Na czym polega metoda BEAULI (ang. Breast Augmentation by Lipotransfer)?
Transfer tłuszczu
Pierwszym etapem zabiegu jest pobranie komórek tłuszczowych od pacjentki na drodze liposukcji. Pozyskiwany jest on z miejsc, w których najczęściej gromadzi się w nadmiarze, a więc z brzucha, ud, pośladków, ale również np. z łydek. Po odpowiednim przygotowaniu (m.in. odwirowanie, oczyszczenie), w trakcie tego samego zabiegu zostaje wykorzystany do wypełnienia biustu. Wszystko trwa ok. 2 godzin i odbywa się w znieczuleniu miejscowym lub ogólnym. Najczęściej już na 2-3 dzień pacjentka opuszcza klinikę, a już po kilku dniach może wrócić do codziennych zajęć.
Specyfika zabiegu, w którym wykorzystywana jest tkanka własna pacjentki, eliminuje ryzyko odrzucenia i reakcji alergicznej. Efektem jest naturalnie wyglądający biust i... kilka centymetrów mniej w miejscu, z którego pobrany został materiał.
Należy wiedzieć, że rozmiar piersi ostatecznie utrwala się po ok. 3-6 miesiącach. W tym czasie ustępuje obrzęk, a część wszczepionej tkanki (ok. 30 proc.) ulega wchłonięciu i zanika. Podczas pojedynczego zabiegu można powiększyć piersi o maksymalnie jeden rozmiar. Po upływie kilku miesięcy, kiedy wielkość biustu się ustabilizuje, można – w razie potrzeby – zdecydować się na kolejną wizytę.
Biust też chudnie
Do lipomodelingu biustu trzeba się odpowiednio przygotować. Konieczne jest przeprowadzenie m.in. morfologii i USG piersi. Fakt, że w zabiegu wykorzystany zostaje tłuszcz autogenny, ogranicza możliwość wykonania go u osób bardzo szczupłych.
Efekty uzyskane na drodze zabiegu są trwałe, jednak trzeba pamiętać o tym, że wszczepione adipocyty podlegają takim samym zmianom jak reszta tkanki tłuszczowej. Znaczny spadek wagi może się więc wiązać ze zniwelowaniem rezultatów zabiegu i zmniejszeniem biustu.
Nie tylko piersi
Wraz z wiekiem dochodzi do istotnych zmian w obrębie skóry. Ustaje produkcja nowych włókien kolagenu i elastyny, a te istniejące wyraźnie słabną. Proces starzenia się obejmuje również podskórną tkankę tłuszczową, która zaczyna zanikać. Rezultatem są zmarszczki, opadanie owalu twarzy, zwężenie ust. Tłuszcz może więc posłużyć nie tylko do powiększenia biustu, ale także do wymodelowania twarzy, wypełnienia tzw. doliny łez pod oczami czy nawet poprawy wyglądu dłoni.
Małgorzata Przybyłowicz (map/mtr), kobieta.wp.pl