Blisko ludziZaprosiła na wesele dzieci. Później gorzko żałowała

Zaprosiła na wesele dzieci. Później gorzko żałowała

Coraz więcej par organizuje wesela bez dzieci
Coraz więcej par organizuje wesela bez dzieci
Źródło zdjęć: © Getty Images | Bogdan Kurylo
Katarzyna Pawlicka
22.11.2021 16:06

Zapraszać na wesele dzieci? To ostatnio jedno z najczęściej zadawanych na ślubnych forach i grupach pytań. Trudno się dziwić – temat budzi duże emocje zarówno u przyszłej pary młodej, jak i zaproszonych gości. – Na moim weselu były dzieci. Jedno z nich dało mnie i gościom w kość. Podeptana suknia i wyrwany welon to dopiero początek – wspomina w rozmowie z WP Kobieta pani Natalia.

Mowa o pięciolatce, która uprzykrzała wszystkim imprezę. Ofiarą dzikich harców dziewczynki była także panna młoda – w starciu z nieposkromioną energią dziecka ucierpiała jej ślubna kreacja.

"Nie jestem zła na dziecko - tylko na rodziców"

- Pyta pani, jak się czułam? Byłam oczywiście szczęśliwa, bo to w końcu mój ślub, ale też totalnie wściekła. Próby poskromienia tej dziewczynki określiłabym jednym słowem: "katorga". Trochę zajęło mi zrozumienie, że nie jestem zła na pięciolatkę, ale na jej rodziców, którzy w ogóle nie zajęli się córką. Ojciec wypił na tyle dużo, że nie ogarniał rzeczywistości, a matka opiekowała się czteromiesięcznym bobasem. Zabrakło nadzoru, a skutki odczuli wszyscy weselnicy – relacjonuje kobieta.

W trakcie imprezy zarówno państwo młodzi, jak i pozostali goście (kuzynka i przyjaciółka pani Natalii) próbowali rozmawiać z rodzicami niesfornej pięciolatki. Niestety bez skutku.

Nasza rozmówczyni sama jest mamą dwulatki i nie wyobraża sobie, by zabierać ją na przyjęcia weselne. Wśród argumentów przeciwko wymienia potrzebę nieustannego pilnowania, przebodźcowanie dziecka podczas takiej imprezy czy zaburzenie stałego rytmu dnia, w szczególności pory spania.

- Jestem osobą niepijącą, mąż nigdy nie przesadza z alkoholem, więc nie mielibyśmy problemu z upilnowaniem córki. Mimo wszystko uważam, że wesele to nie jest miejsce dla dzieci. Dopuszczam wzięcie ze sobą dziecka np. do godziny 19.00 czy 20.00, a potem przekazanie dziadkom lub niani. Gdy na stołach pojawia się wódka, wielu dorosłych jest podpitych, na parkiecie zaczyna się szaleństwo, najmłodszych nie powinno być na sali. Nie wyobrażam sobie, co mogłoby się stać dwulatce, gdyby np. wujek Władek przygniótł ją ciałem, przewracając się. Poza tym pełnienie roli odpowiedzialnego rodzica na weselu wyklucza się dla mnie z dobrą zabawą i świętowaniem na sto procent – podsumowuje pani Natalia.

Z podobnych pobudek z zapraszania dzieci na wesele zrezygnowała użytkowniczka Twittera o nicku "drewnianywilk". W opublikowanych w sieci wiadomościach, które wysłała do członków swojej rodziny, czytamy m.in.:

"Na imprezie będzie spożywany alkohol, a dzieci niekoniecznie powinny być tego świadkami. Na weselach jest głośno, sporo osób jest nietrzeźwych, więc to niezbyt bezpieczne miejsce dla kilkulatków. Kelnerzy noszą też gorące dania czy szkło, a o katastrofę niełatwo".

Choć jej punkt widzenia poparło wiele osób, także członków rodziny (internautka poinformowała, że może liczyć na wsparcie braci), niestety nie wszyscy uszanowali decyzję młodych. Wśród oburzonych znalazły się mama i siostra przyszłej panny młodej. Pierwsza z nich stwierdziła, że córka pisze "bzdety", druga uznała, że w tej sytuacji nie zamierza pojawiać się na weselu. "Nie jestem mamą z doskoku, która zostawia swoje dziecko pod opiekę obcym osobom. Muszę być z nim solidarna i jeśli on nie może na nim być, to my też (…) Widocznie jestem za stara na dzisiejsze realia" (pisownia oryginalna) – zakomunikowała w jednej z wiadomości.

Taka postawa nie mieści się w głowie Basi Borowieckiej - organizatorce wesel działającej pod szyldem "Wesele Bez Spiny". – Chciałoby się zapytać - co to za siostra. Przestaliśmy zapraszać na wesela całe wioski, jeżeli wręczamy komuś zaproszenie, oznacza to, że ta osoba jest nam bliska. Gdy odmawia przyjścia wyłącznie dlatego, że nie została zaproszona z dzieckiem, państwu młodym robi się naprawdę przykro. W sercu organizatorów zostaje zadra – wyjaśnia ekspertka.

"Dzieci potrafią zniszczyć ten wyjątkowy dzień"

Jednak w rozmowach dotyczących obecności dzieci na weselu pojawiają się także mniej oczywiste argumenty. Pani Ilona z woj. małopolskiego, która planuje ślub w przyszłym roku, przekonuje:

- Byłam na wielu weselach i widziałam, jak dzieci potrafią zniszczyć parom ten wyjątkowy dzień, dlatego nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek pojawił się na moim ślubie z dzieckiem – także w kościele. Nie chce na filmie słyszeć płaczu czy krzyku w momencie, gdy np. będziemy składać sobie przysięgę – zapewnia.

Wstępnie poinformowała już rodzinę i spotkała się raczej ze zrozumieniem. – Tylko jedna kuzynka zasygnalizowała, że ma problem z zostawieniem dziecka w domu. Nie zamierzam jednak się na nią oglądać – dodaje.

Co ciekawe, na facebookowych grupach nietrudno znaleźć wpisy kobiet, które nie miały w planach wesela z dziećmi, jednak goście nie uszanowali ich decyzji.

"Miało być wesele bez dzieci, a jest z dziećmi. Proszę doradźcie, co przygotować, by je zająć" – pyta jedna z internautek. I choć jej post wywołał zdziwienie większości przyszłych panien młodych, głos zabrały również i te, które musiały zmierzyć się z podobną sytuacją: "U nas to samo. Wesele bez dzieci. Nagle nie ma z kim zostawić, bo wszyscy z domu idą, albo ktoś bierze sobie dziecko jako osobę towarzyszącą" – mogliśmy przeczytać w komentarzach.

– Szanujmy wybory innych ludzi. Gdy gość zaczyna stawiać warunki, zaczyna robić się po prostu niemiło – apeluje w rozmowie z WP Kobieta wedding plannerka Basia.

Ekspertka zauważa, że wesela bez dzieci robią się coraz bardziej popularne. – Średnio 80 proc. par młodych korzystających z moich usług decyduje się na imprezę wyłącznie dla dorosłych. Trudno im się zresztą dziwić – wydają na organizację wesela ogromne pieniądze, także po to, by uszczęśliwić gości. Z doświadczenia wiem, że rodzice przychodzący z potomstwem, nie bawią się najlepiej – przekonuje.

Pomyślmy o bezpieczeństwie dzieci

Jednak to niejedyny argument – chodzi także o bezpieczeństwo. – Wczoraj blogerka Kasia ze "Ślubnego Nieporadnika" podzieliła się smutną historią. Jakaś dziewczynka biegała po sali podczas pierwszego tańca, fotograf jej nie zauważył, oberwała aparatem w głowę na tyle mocno, że straciła przytomność. Sama widziałam dzieci bawiące się podczas wesela przy oczkach wodnych czy jeziorkach. Czasem, pozbawione nadzoru dorosłych, wpadały do wody. Nie mówiąc o zaplątaniu w welon czy suknię podczas pierwszego tańca – to dość typowy przypadek – wyjaśnia ekspertka.

- Dzieci nie widzą w pierwszym tańcu podniosłego momentu, nie mają świadomości, że uczestniczą w wydarzeniu bardzo istotnym. Wesele to dla nich wyłącznie kolejna okazja do zabawy. Jakby tego było mało, najczęściej… w ogóle nie pamiętają tego wydarzenia, nie musimy się więc obawiać, że coś stracą – dodaje.

Organizatorka zachęca także, by goście wykorzystali możliwość zabawy bez dzieci, zwłaszcza, że przez pandemię czas, który spędzamy z najmłodszymi w domach, znacznie się wydłużył. Do państwa młodych apeluje natomiast, by byli w swoich wyborach konsekwentni, a – gdy już zdecydują się na zaproszenie dzieci – pomyśleli o zatrudnieniu animatorki.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta