Zostawił dla mnie inną. Czy mogę mu ufać?
Wdajesz się w romans i jeśli masz szczęście, po kilku miesiącach, czasem latach on zostawia tę pierwszą i decyduje się na życie z tobą. Tylko czy faktycznie to tak wielkie szczęście? Czy można zaufać mężczyźnie, który zostawił dla nas inną kobietę, ale zanim to zrobił, prowadził podwójne życie?
29.05.2012 | aktual.: 09.08.2013 13:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zakochujesz się do szaleństwa. Tracisz głowę jak za dawnych lat. Okazuje się jednak, że on ma dziewczynę, narzeczoną albo żonę. Chcesz się wycofać, ale to silniejsze od ciebie. „A co, jeśli to największa miłość mojego życia? Mam tak po prostu pozwolić mu odejść?” – myślisz. Wdajesz się w romans i jeśli masz szczęście, po kilku miesiącach, a czasem latach, on zostawia tę pierwszą i decyduje się na życie z tobą. Czy można zaufać mężczyźnie, który prowadził podwójne życie i zostawił dla nas inną kobietę?
Zaufanie to podstawa każdego związku. Buduje się je latami, a zrujnować można w jednej chwili. Jest wiele domów, w których go brak. Partnerzy nawzajem się kontrolują, czasem nawet prowokują różne sytuacje, by sprawdzić, czy partner jest lojalny. Jednak życie w takim układzie jest na dłuższą metę męczące. Dlatego nie ma nic cenniejszego niż związek z osobą, z którą czujemy się pewnie i bezpiecznie. A co, jeśli zakochasz się w mężczyźnie, który dla ciebie zostawił inną kobietę? Czy można mu zaufać?
Wszystko do nas wraca
Monika i Andrzej poznali się kilka lat temu. Byli kolegami z pracy: ona dopiero zaczynała karierę zawodową, on już zdążył sporo osiągnąć.
- To była moja pierwsza praca po studiach – wspomina. - Kiedy poznaliśmy się, każde z nas było w związku. Od początku odczuwałam, że z jego strony to coś więcej niż relacje koleżeńskie, dlatego trzymałam się na dystans. Po kilku miesiącach zdałam sobie sprawę, że nie lubię dni, kiedy Andrzeja nie ma w pracy, a w weekend nie mogę się doczekać poniedziałku – wspomina Monika. - Odeszłam od chłopaka, z którym do tej pory byłam bardzo szczęśliwa. To było trudne rozstanie, bo nie umiałam mu wytłumaczyć, dlaczego tak nagle musimy to zakończyć. Na nic nie liczyłam, wcale nie snułam planów na temat przyszłości z Andrzejem, ale wiedziałam, że skoro myślę o innym, to jestem nie fair i prędzej czy później to się zakończy – dodaje.
Faktycznie, zaledwie kilka tygodni później pojawił się pierwszy pocałunek. – Byłam w szoku. Opowiedział mi o swojej sytuacji. Okazało się, że to nie była dziewczyna, a narzeczona. „Zakochałem się w tobie. Uporządkuję te rzeczy, tylko daj mi trochę czasu, ale jeśli nie chcesz, to zrozumiem” – powiedział i jeszcze zanim doszło do czegoś więcej, zobowiązał się, że ją zostawi.
I rzeczywiście: jak obiecał, tak zrobił, jednak sprawa ciągnęła się miesiącami. – Długo nie potrafił jej o tym powiedzieć. Wykradał się czasem na noc pod pretekstem wyjazdu z pracy, a innym razem mówił, że śpi u kolegi. – W końcu wyprowadził się, ale wiedziałam, że ona wciąż dzwoni. Nie mówił mi o tym, udawał, że nie ma z nią kontaktu – opowiada Monika.
Życie w ciągłym lęku
W pewnym momencie sprawa rzeczywiście została zamknięta. Zabrał wszystkie rzeczy, Monice zaproponował wspólne mieszkanie, a była przestała dzwonić. – Nie chciałam się od razu wprowadzać, ale postanowiłam spróbować coś budować. Okazało się, że to niemożliwe. Nie czułam się z nim dobrze nawet przez chwilę. Ciągle się czegoś bałam, wydawało mi się, że mnie okłamuje. Wpadłam w jakąś obsesję. Zwracałam uwagę na każdy szczegół, nawet na to, czy składniki, które miał w kanapce w pracy, rzeczywiście znajdują się w jego lodówce. Nie byłam pewna czy spał u siebie – przyznaje się Monika. Mimo wielu próśb, zakończyła ten związek. – Długo nie dawał mi spokoju. Dzwonił, pisał maile, przychodził i płakał. Musiałam zmienić pracę i numer telefonu. Nie dałam rady, wiedziałam, że zawsze będę się bała, czy mnie też nie okłamuje. Jedni kompletnie sobie z tym nie radzą, ale są i tacy, którzy odnajdują się w podobnej sytuacji i żyją szczęśliwie.
- Będzie duża grupa ludzi, którzy podejdą do sprawy w sposób lekko narcystyczny, przyda się tutaj pewność siebie i uruchomi się mechanizm: „Ona była słaba, nieatrakcyjna, a ja jestem najlepsza. Ode mnie na pewno nie odejdzie. Mnie by nie zdradził, bo niby po co?”- wyjaśnia psycholog kliniczny i seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. - Z kolei osoby lękowe, którym brakuje poczucia własnej wartości, będą dużo bardziej to przeżywać i niepokoić się, podejrzewać partnera, szukać dowodów zdrady, wystawiać na próbę. W końcu mamy powiedzenie: Kontrola podstawą zaufania – śmieje się psycholog.
Mnie nic złego nie spotka
Wysoka samoocena to jedno, jest jednak jeszcze jeden powód, który może sprawić, że nie będziemy bali się żyć w takim układzie:
- Często żyjemy w przekonaniu, że innym przytrafiło się coś złego, ale nam się nie przytrafi, u nas będzie dobrze. Wypieramy taki rodzaj rozwiązania sprawy z naszej świadomości. Jesteśmy na tyle plastyczni jako ludzie, że uruchamiamy rozmaite mechanizmy obronne, że potrafimy sobie wszystko wytłumaczyć – mówi Arkadiusz Bilejczyk. – Odszedł od niej, bo była zła, ograniczała go, wiecznie miała o coś pretensje, a ja jestem niejako wybawicielką, więc dobrze, że tak się stało. W przeciwnym wypadku byłby nieszczęśliwy, a tak ma szansę na dobre życie.
A może było warto spróbować?
Monika nie poradziła sobie jako „ta druga”. Nie potrafiła zaufać mężczyźnie, który wcześniej przez wiele miesięcy okłamywał inną kobietę. Ale może zupełnie niesłusznie?
- Najważniejsze jest tutaj to, by wiedzieć, jaki jest faktyczny poziom uczciwości tego mężczyzny czy kobiety. Być może to była wyjątkowa sytuacja, a stało się tak, bo w grę rzeczywiście weszło wielkie uczucie i nie sposób było nad tym zapanować. Może jednak też być tak, że jest to osoba, która zachowa się podobnie również w stosunku do nas samych, bo ma taką osobowość i lubi to. Mówię tutaj o różnego rodzaju zaburzeniach: kwestie związane z uzależnieniem od seksu, problemy osobowościowe na zasadzie szybkiego nudzenia się, niestałości emocjonalnej – dodaje psycholog.
Tylko jak rozpoznać, z którym z przypadków mamy do czynienia? Najlepiej patrzeć jak traktuje partnera, bo jest duża szansa, że nas potraktuje tak samo. Jest w związku, ale zakochał się? Jeśli jest szczery i wie, czego chce, wybierze nawet najbardziej bolesną prawdę od kłamstwa i nie będzie prowadził podwójnego życia, czekając na właściwy moment…
(asz/pho)