Blisko ludziFeminizm znaczy kobiecość

Feminizm znaczy kobiecość

Socjolożka, psycholożka, alergolożka. Kobietom coraz bardziej zależy na tym, żeby sfeminizować nazwy zawodów, jakie wykonują. Chcą równouprawnienia i nie chcą być gorsze od mężczyzn. Dlatego walczą nawet o równouprawnienie językowe?

Feminizm znaczy kobiecość
Źródło zdjęć: © sxc.hu

14.04.2010 | aktual.: 04.06.2018 14:56

Socjolożka, psycholożka, alergolożka. Kobietom coraz bardziej zależy na tym, żeby sfeminizować nazwy zawodów, jakie wykonują. Chcą równouprawnienia i nie chcą być gorsze od mężczyzn. Dlatego walczą nawet o równouprawnienie językowe?

- Czasy się zmieniły. Zmieniła się także rola kobiet w społeczeństwie. Panie są już nie tylko pilnują domowego ogniska, ale chcą być aktywne zawodowe. Język nie zawsze nadąża za tymi zmianami. Dlatego niektóre brzmienie zawodów uprawianych przez kobiety wydaje się dziwne, śmieszne, ale z czasem do nich przywykniemy - mówi Karol Brudyński, językoznawca. - W języku polskim istnieje bardzo pokaźna liczba nazw zawodów. Jednak w większości są to formy męskie, od których dopiero tworzy się żeński odpowiednik. Dlatego problem ten jest żywym tematem dyskusji feministek.

- Nie chcę się podpisywać jako alergolog. To przecież typowo męska forma, a ja jestem kobietą. Dlatego używam określenia alergolożka – tłumaczy Bożena Waszyńska. Nie ukrywa, że jest feministką. - Chcę, aby kobiety były traktowane na równi z mężczyznami. Nie lepiej ani gorzej, ale równo.

Ja czyli kobieta

Feministki walczą nie tylko o równouprawnienie językowe. Feminizm to nic innego jak kobiecość, bo po łacinie femina to kobieta. Jednak określenie to oznacza również ideologię koncentrującą się wokół równości prawnej, politycznej i społecznej kobiet z mężczyznami. Istota feminizmu to przekonanie, że kobiety z powodu płci są dyskryminowane, traktowane gorzej albo nierówno w porównaniu z mężczyznami. - Kobiety są dyskryminowane przede wszystkim na rynku pracy. A te, które już robią zawodową karierę, mają na przykład problem z awansem. Często też zarabiają dużo mniej niż mężczyźni na tym samym stanowisku - mówi Ewa Morawska, feministka. – Zdarza się też, że pracodawca pyta kobietę o plany życiowe, planowane ciąże. To niesprawiedliwe, bo mężczyzn nikt nie pyta o to, czy zamierzają mieć dzieci. Nie golą nóg i są brzydkie

Według stereotypów feministki to kobiety niespełnione, które nie golą nóg. Poza tym są brzydkie i zaniedbane. Czy tak jest naprawdę?

Agnieszka ma 32 lata. Od pięciu lat jest w szczęśliwym związku partnerskim. Planuje powiększenie rodziny. Agnieszka jest zadbaną brunetką, ma piękne oczy, nienaganną figurę. Jest przykładem na to, że feministka wcale nie musi być brzydką, zaniedbaną kobietą. – Rano maluję się do pracy, starannie dobieram stroje. Lubię ładnie wyglądać. Natomiast po powrocie do domu nie stoję przy garach, ale dzielę się z moim partnerem obowiązkami. Raz w roku biorę też udział w Manifie, czyli demonstracji feministycznej. Idę, aby pokazać innym, że kobieta musi walczyć o swoje prawa. Bo nie jesteśmy tylko po to, by prać i gotować – opowiada Agnieszka.

Pierwsza Manifa odbyła się 8 marca 2000 roku. Każda ma inne hasło. I tak na przykład w 2002 r feministki szły ulicami Warszawy z hasłem: „3 razy TAK: TAK dla edukacji seksualnej, TAK dla antykoncepcji, TAK dla prawa do aborcji". Natomiast Manifie w 2008 r przyświecała myśl: "Hasło dowolne, chcemy być wolne". Wówczas marsze pod tym hasłem odbyły się w Warszawie, Toruniu, Szczecinie, Łodzi, Krakowie, Katowicach, Gdańsku.

Wykształcone, ale bezrobotne

Feministki coraz głośniej domagają się swoich praw. Być może właśnie dlatego statystyki są dla nich coraz bardziej przychylne. I tak liczba kobiet i mężczyzn z wyższym wykształceniem jest podobna, ale proporcje powoli przechylają się na stronę pań. Aż 56 procent obecnie studiujących to kobiety. Panie częściej też kończą szkoły policealne. Jednak mimo to stanowią około 60 procent bezrobotnych. Wśród wyższych urzędników jest zaledwie 23 procent kobiet, a w grupie najlepiej zarabiających jedynie 2 procent. Dlaczego tak się dzieje?

- W polskich rodzinach wciąż dominuje tradycyjny podział ról przy wykonywaniu obowiązków domowych. Kobiety piorą, sprzątają, gotują. Mężczyźni natomiast są od zarabiania pieniędzy. Chociaż ponad połowa kobiet chciałoby partnerskiego modelu małżeństwa, to nie robią nic aby przełamać utarty schemat – tłumaczy socjolog.

- Dla mnie najważniejsza jest rodzina. Jestem szczęśliwa przygotowując obiad dla męża i dzieci. Nie przeszkadza mi sobotnie sprzątanie mieszkania ani mycie okien. Kobiety nie powinny za wszelką cenę upodabniać się do mężczyzn. Przecież mężczyźni nie zabijają się za to, by nosić sukienki. A kobiety z chęci noszenia spodni czasami chcą uczynić swój największy cel życiowy – podkreśla Lidka Huculska z Łodzi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (194)