Poszłam na "krąg kobiet". Po godzinie chciałam uciec

Wyobraźcie sobie miejsce, w którym nie ma barier, każdy może mieć swoje zdanie i je wyrazić, a przyjęte zostanie ono z pełną akceptacją. Wszystko odbywa się w instagramowym wnętrzu modnej restauracji, a całe spotkanie zwieńczone jest pyszną kolacją. Brzmi super, prawda? To powiem wam, czemu po godzinie chciałam stamtąd uciec.

"Krąg kobiet"Kręgi kobiet stają się coraz popularniejsze
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Dorota Kuźnik

Znajoma zaprosiła mnie na "kolację dla kobiet". Miałyśmy się spotkać po latach, pogadać, zjeść coś dobrego. Brzmiało jak miły wieczór.

I rzeczywiście, kolacja była. Tyle że z prelekcją, moderowanym spotkaniem i biletem za 120 złotych, za który mi zapłaciła, bez mojej wiedzy. W pakiecie: widok na rzekę, deser i porcja "girl power". Sprawdziłam w Google i zrozumiałam, że wylądowałam na "kręgu kobiet".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mężczyźni odchodzą inaczej niż kobiety. Psycholożka mówi z czego to winika

Grupa wsparcia po nowemu

Nie wiem, czy tego typu spotkania wyglądają w ten sposób zawsze. Może są miejsca, gdzie siedzi się w kółku na krzesłach i opowiada o smutnym dzieciństwie, ale jeśli to ja miałabym robić na czymś takim biznes, poszłabym w kierunku tego, w czym sama wzięłam udział.

Na miejscu nie słyszałam niczego, co brzmiałoby jak terapia. Za to bardzo dużo o sukcesie, "uwalnianiu siebie" i "życiu na własnych zasadach".

Plan na to konkretne spotkanie był prosty. Spotkanie w fancy restauracji, rozmowy z dwiema gościniami o ich biznesie i refleksjach na jego temat, udział w dyskusji, a później wspomniana kolacja.

Nie będę wartościować, czy 120 złotych to dużo, czy mało. Z obserwacji wnioskuję, że na miejscu były jednak osoby, dla których kwota ta stanowiła raczej po prostu luźny wydatek, niż była jakimkolwiek obciążeniem domowego budżetu.

Gdybym miała opisać to spotkanie jednym słowem, wybrałabym słowo: estetyczne. Piękne kobiety w dopracowanych stylizacjach, drogie torebki, wystrój jak z katalogu. Pieniądze przewijały się w rozmowach równie często jak komplementy.

Szybko zrozumiałam też jeszcze jedno: nie wystarczy zamknąć osób o podobnym statusie i woli bycia w podobnej grupie w jednym miejscu, by zaiskrzyło. Po godzinie chciałam uciec.

Rozwódka w nowym związku, czyli najszczęśliwszy człowiek na świecie

Jeśli miałabym po tym spotkaniu stworzyć profil kobiety szczęśliwej i spełnionej, lub alternatywnie podać przepis na szczęście (plus-minus) po 35. roku życia, byłby on bardzo prosty: rzucić męża, podzielić opiekę nad dziećmi 50:50 i znaleźć sobie nowego partnera. Żeby wszystko się udało, potrzebna jest terapia dla wszystkich, łącznie z dziećmi, a na koniec coaching, który "pozwoli się uwolnić" i (tu wpisz dowolne hasło coachingujące).

Nie mówię, że nie było tam szczęśliwych żon i matek. Euforia jednak biła od tych "nowo narodzonych". Czemu? Nie wiem. Może dlatego, że "klasyczne" życie po 30. zwykle po prostu jest trudne.

Ilekroć słyszałam, że któraś z dziewczyn przemycała swoje niezadowolenie z aktualnej sytuacji, ze strony tych uduchowionych padały gotowe mantry, że "przecież dzieci zdrowe", albo "że w pracy się spełniasz". Albo argument uniwersalny, czyli "ale przestań, zobacz, jak świetnie wyglądasz!".

Słowa: "wiem, jest do dupy i raczej nie będzie lepiej", nawet jeśli prawdziwe, w takim miejscu raczej nie padną. Obowiązkowy za to jest uśmiech. Nie pomnę, ile razy usłyszałam od fotografki, że "musi go wreszcie ze mnie wydobyć", choć wcale nie czułam się ponura ani smutna (to przyszło dopiero później).

Słowem: krąg kobiet to nie miejsce dla tych, które nie chcą udawać. Dla tych nieuśmiechniętych, rozczarowanych i zmęczonych, ani dla tych, które miną popsują relację na Instagramie. A już z pewnością nie dla tych, które chcą ponarzekać, czy zwyczajnie nieszczęśliwych.

Ani dla "szarych myszek"

Szarych myszek też spotkałam kilka. Co ciekawe, "szarą myszką" nazwałabym chociażby rudą dziewczynę w czerwonym garniturze i szpilkach.

Jak teraz o tym myślę, chyba bardzo chciała zdobyć czyjąś uwagę, co się nie udało. Nie przyciągnęła rozmówców, nikt nie zapytał, po co przyszła. Nie poznała żadnej koleżanki. Wyszła sama, a na jej pożegnanie nawet nikt nie zwrócił uwagi. Choć niektóre z uczestniczek spotkania spontanicznie aranżowały rozmowę z nieznajomymi, jej nikt nie zagadał. Kolację jadła przy stoliku z innymi, ale jakby sama. Pożegnała się z uśmiechem, ale w sercu - jak sądzę - ze smutkiem.

Nie wiem, czy w duchu faktycznie była szarą myszką. Z pewnością jednak w tym konkretnym miejscu nią była i z jakiegoś powodu nie mogła się przebić. Mimo butów na wysokim obcasie, rzucającego się w oczy garnituru i charakterystycznego, pięknego koloru włosów.

Może niefartownie usiadła obok szczęśliwej rozwódki i kobiety coach (darujmy sobie w tym przypadku feminatyw), a może po prostu nie wpadła w schemat. Tak czy inaczej, ani przyjaźni, ani zrozumienia, ani nawet zwykłej rozmowy tego wieczoru nie znalazła.

Sky is the limit, czyli co się powinno wynieść z takiego spotkania

Zaznaczę to, bo sądzę, że to ważne: nie byłam źle nastawiona. Co prawda - przyznaję - nie wiedziałam, na co się piszę, ale samo pójście w miejsce, gdzie można się fajnie ubrać i coś zjeść, raczej z zasady jest dla mnie czymś, z czego nie rezygnuję.

Dzięki temu spotkaniu wiem jednak jeszcze lepiej niż wcześniej, dlaczego koleguję się głównie z facetami.

Wymuszanie na mnie uśmiechu było pierwszym krokiem do tego, żebym źle się poczuła. Okazało się, że to był jednak dopiero początek. Nie wiem, ile razy usłyszałam, jak doskonała jest atmosfera i "ile tu kobiecej energii", "pozytywnych wibracji" i innych podobnych zjawisk, na które chyba jednak jestem albo oporna, albo uczulona. Bo z każdą kolejną minutą czułam się coraz bardziej jak w klatce.

Prawdziwe poirytowana poczułam jednak w momencie, w którym dowiedziałam się, kto na prelekcji będzie mówił mi, że każdy może osiągnąć sukces i "sky is the limit".

I kto to mówi?

Kiedy pani bizneswoman mimowolnie przemyciła, że była prezeską i podała nazwę jednej z największych spółek Skarbu Państwa, wiedziałam, że "nie jesteśmy takie same". Szybko sprawdziłam, że za jej "ciężką walką o sukces" stały gigantyczne pieniądze zaangażowanego politycznie męża.

Dla mnie to był kres. Ale dla większości Agat i innych Magd, które przyszły na to spotkanie, pani ta nadal była tylko dowodem na to, że "w kobietach jest siła" i "nikt nie da takiego wsparcia kobiecie jak druga kobieta".

Kręgi kobiet? Niech zostaną

I właśnie dlatego nie powiem, gdzie byłam. Nie chcę ani robić antyreklamy kręgom kobiet, ani walczyć o ich delegalizację. Bo może i w detalach są szkodliwe, ale skoro są, to pewnie ktoś ich potrzebuje.

Choć dla mnie toksyczne, może dla niektórych kobiet takie spotkania to właśnie to nieodkryte przeze mnie "źródło mocy". Może kogoś naprawdę zainspirowały? Może tamta dziewczyna w czerwonym garniturze wróci do domu i powie sobie: "Następnym razem to ja będę brylować. Następnym razem to mnie ktoś posłucha".

Ale ja tam więcej nie pójdę. Nie pójdę, bo tego nie kupuję. I chociaż lubię się ładnie ubrać, do szukania inspiracji wolę po prostu piwo z chłopakami, którym mogę powiedzieć: nie, nie każda kobieta to siostra. Nie każda kobieca energia mnie podnosi, a sky - owszem - ma limit i nie zmieni tego faktu opinia baby z milionami na koncie.

A wtedy nikt się nie oburzy.

Dorota Kuźnik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Hilary Duff była gwiazdą lat 2000. Tak wygląda po latach
Hilary Duff była gwiazdą lat 2000. Tak wygląda po latach
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Wystroiła się w spódniczkę mini. Kolor to hit jesieni
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Była żoną Marilyna Mansona. "Pogrążyliśmy się w kompletnej rozpuście"
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik
Będą się zachwycać rosołem. Wystarczy dodać jeden składnik
Kończy 91 lat. Tak wygląda dziś Brigitte Bardot
Kończy 91 lat. Tak wygląda dziś Brigitte Bardot
Została żoną. Wiadomo, kto zaprojektował jej suknię ślubną
Została żoną. Wiadomo, kto zaprojektował jej suknię ślubną
Pozowała dla "Playboy'a". Tak wyglądała na okładce
Pozowała dla "Playboy'a". Tak wyglądała na okładce
"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
"Singapurski pocałunek" zna niewiele osób. Na czym polega?
Prysznic rano czy wieczorem? Lekarka mówi, co jest lepsze
Prysznic rano czy wieczorem? Lekarka mówi, co jest lepsze
Nie łącz z ziemniakami. Szkodzi zdrowiu
Nie łącz z ziemniakami. Szkodzi zdrowiu
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Pokazała córki. Tak wyglądają nastolatki
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną
Trendy prosto z Mediolanu. Oto co będziemy nosić już wiosną