Antykoncepcja naturalna
Świadome planowanie ciąży w większości znanych i dostępnych metod spoczywa na barkach kobiet. Również naturalna antykoncepcja, która swego czasu zaczęła się cieszyć złą sława, a teraz powraca do łask, jest obowiązkiem kobiety. Jest to jednak metoda najbardziej zgodna z naszą naturą.
29.03.2007 | aktual.: 30.05.2010 18:45
Świadome planowanie ciąży w większości znanych i dostępnych metod spoczywa na barkach kobiet. To one łykają pigułki, stosują globulki dopochwowe czy decydują się na spiralę. Również naturalna antykoncepcja, która swego czasu zaczęła się cieszyć złą sława, a teraz powraca do łask, jest obowiązkiem kobiety. Jest to jednak metoda najbardziej zgodna z naszą naturą.
Jak każda metoda zapobiegania ciąży ma swoje plusy i minusy, swoich zwolenników i przeciwników. Krytykują ją kobiety ceniące sobie pewność, wygodę i skuteczność. Z kolei te z kobiet, które zapoznają się z jej tajnikami i przekonają się do jej stosowania, podkreślają jej zalety. Bowiem naturalna koncepcja może oznaczać nie tylko bezpieczny i świadomy seks, ale może być również dla kobiety ogromnym źródłem wiedzy o niej samej.
Większość z kobiet stosujących doustną antykoncepcję hormonalną lub metody mechaniczno-chemiczne nie zastanawia się nad naturalnym cyklem swojego organizmu. Tymczasem antykoncepcja naturalna opiera się przede wszystkim na wnikliwym i dogłębnym poznaniu swojego ciała przez kobietę.
Kalendarzyk albo termometr
Podstawowe metody antykoncepcji naturalnej to metoda Ogina, zwana popularnie „kalendarzykiem”, metoda termiczna oraz metoda Billingsa. Pierwsza z nich sprowadza się do określenia możliwie jak najbardziej dokładnie terminu jajeczkowania na podstawie długości ostatnich 12 cykli kobiety.
Zgodnie z tą metodą okres płodności oblicza się poprzez dodanie do najkrótszego cyklu 10 dni i odjęciu 28, oraz dodaniu do najdłuższego z cykli 17 dni i odjęciu 28 dni. W ten sposób uzyskuje się cyfry, które określają graniczne dni cyklu, między którymi kobieta może zajść w ciążę.
W przypadku kobiety, której najkrótszy cykl trwał 25 dni, a najdłuższy np. 32 dni, kalkulacja ta prezentuje się następująco:
25 + 10 – 28 = 7
32 + 17 – 28 = 21
Wynik oznacza, że ta konkretna kobieta może spodziewać się jajeczkowania między 7 a 21 dniem cyklu.
Metoda ta jest obarczona sporym ryzykiem i jednocześnie mało precyzyjnie określa termin jajeczkowania – wskazuje jedynie przybliżony czas, w którym może to nastąpić. Dla stałych związków nie planujących potomstwa, a chcących prowadzić aktywne życie erotyczne, metoda ta oznacza kilku czy nawet kilkunastodniową wstrzemięźliwość.
Nieco bardziej precyzyjna jest wspomniana metoda termiczna, która daje dużo dokładniejszą wiedzą o dniach płodnych, oczywiście pod warunkiem, że jest stosowana regularnie i dokładnie. Metoda ta, wbrew temu, co myślą jej przeciwnicy, jest metodą o stosunkowo niskim współczynniku niepowodzeń (czyli stosunków zakończonych ciążą wbrew woli partnerów).
Według wskaźnika Pearla metoda termiczna przynosi ok. 10-12% niepowodzeń, podczas gdy w przypadku stosunku przerywanego jest to aż 25 %, a w przypadku tak popularnej prezerwatywy niewiele mniej niż w metodzie termicznej, bo ok. 7 %.
Na czym jednak dokładnie polega ta wydawałoby się staroświecka metoda? Otóż kobieta chcąca stosować tę metodę, musi przez kilka tygodni dokładnie o tej samej porze dnia (najlepiej zaraz po przebudzeniu), tym samym termometrem mierzyć temperaturę ciała i dokładnie to zapisywać. W dniu owulacji temperatura ciała wzrasta o średnio od 0,5 do 1°C, a po owulacji stopniowo spada aż do dnia pojawienia się kolejnej miesiączki.
Według tej metody okres płodny przypada na moment skoku temperatury i najbliższe 4 dni po nim następujące.
JAK KOCHAJĄ SIĘ POLACY?
Kobieta, która uważnie wsłuchuje się w swój organizm, powinna doskonale uchwycić cały szereg objawów oznaczających nadchodzącą owulację. To właśnie bowiem w czasie dni płodnych kobiety czują podobne do tych przed menstruacją bóle jajników, miewają wzmożony apetyt na seks, mają lśniące włosy i piękną cerę.
Z kolei metoda Billingsapolega na dokładnym obserwowaniu śluzu, którego gęstość oraz barwa są różne w różnych fazach cyklu i również ze sporą dokładnością mogą wskazywać na dzień owulacji. Zgodnie z tą metodą początek okresu płodnego przypada od momentu, kiedy pojawia się obfity śluz, początkowo gęsty o bladożółtym zabarwieniu. Z czasem śluz staje się lepki i rozciągliwy – podobny do białka.
Szczyt płodności przypada mniej więcej w połowie cyklu, zaś dzień samego jajeczkowania to zwykle ostatni dzień występowania śluzu o wspomnianej konsystencji. Po owulacji śluz staje się gęsty i matowy, następnie dochodzi do menstruacji, a zaraz po niej następują tzw. dni suche, podczas których nie ma warunków do zapłodnienia.
Zaufać naturze
Naturalne metody antykoncepcji są wskazane dla stałych związków prowadzących regularne, monogamiczne życie erotyczne. Szczególnie zaleca się je kobietom prowadzący regularny, umiarkowanie stresujący tryb życia. Wszelkie sytuacje nerwowe, wyjazdy służbowe, zarywane noce, przemęczenie czy nawet drobne zaziębienia zakłócają obraz cyklu i mogą wpływać na przesunięcie terminu jajeczkowania. Naturalna antykoncepcja bywa również nieskuteczna u kobiet w okresie poporodowym lub karmiących piersią.
Metody te oprócz swoich, dla niektórych wątpliwych, lub przynajmniej mocno ryzykownych właściwości antykoncepcyjnych, posiadają jeszcze jedną zaletę. Pozwalają kobiecie nauczyć się swojego ciała, dzięki czemu z czasem potrafi ona trafnie rozpoznawać dziejące się w niej procesy. Stosunkowo dokładnie i wyraźnie może określić, kiedy zbliża się okres napięcia przedmiesiączkowego, kiedy nadchodzi sama menstruacja i wreszcie, kiedy następują dni płodne, co z kolei dla kobiet stosujących tę metodę przez dłuższy czas, a chcących w końcu podjąć próby poczęcia dziecka, może być doskonałym drogowskazem, kiedy najlepiej to zrobić, by próba okazała się strzałem w dziesiątkę.