Bieber Fever, sąd i depresja
Czy Justin Bieber będzie następny w kolejce, by stać się maskotką duetu projektanckiego Dolce i Gabbana? Czy Christian Louboutin zawalczy jak lew o swoją czerwoną podeszwę i dlaczego właściwie Decarnin odszedł z domu mody Balmain? Tym oraz 70-tymi urodzinami wielkiej Vivienne Westwood żyła ostatnio branża modowa.
Czy Justin Bieber będzie następny w kolejce, by stać się maskotką duetu projektanckiego Dolce i Gabbana? Czy Christian Louboutin zawalczy jak lew o swoją czerwoną podeszwę i dlaczego właściwie Decarnin odszedł z domu mody Balmain? Tym oraz 70-tymi urodzinami wielkiej Vivienne Westwood żyła ostatnio branża modowa.
Mówi się, że nastoletni piosenkarz i ulubieniec nastolatek jest na najlepszej drodze, aby pokazać tors na seksownych plakatach Dolce i Gabbana, jak zrobił to już David Beckham czy Matthew McConaughey. W tym tygodniu plotkowano, że entuzjazm włoskich projektantów, którzy zdecydowali się urządzić przyjęcie na cześć Biebera, świadczy o tym, że coś jest na rzeczy. Włoski modowy duet ubrał Justina do jego pierwszego filmu „Never Say Never” i na tegoroczne przyjęcie pooscarowe „Vanity Fair”, więc gdy Bieber koncertował w Mediolanie, D&G urządzili mu imprezę w restauracji Gold.
„Justin może być trochę za młody, by nazywać go ikoną mody, ale nie można zaprzeczyć, że jest idolem swego pokolenia” mówi Domenico Dolce i dodaje: „Każdy wiek i każda generacja ma swoich idoli i swoje ikony”. „Przepadamy za nim, mimo, że jest bardzo młody. Widać, że ma własny styl, nad którym pracuje” dodaje Steffano Gabbana. „Fascynuje nas to, że jest dzieckiem swoich czasów: jego kariera rozpoczęła się na You Tube i tak został dostrzeżony przez producentów, którzy pomogli mu odnieść sukces, którym cieszy się dzisiaj. Zaczął od niczego, by po trzech latach wręczać nagrody Grammy”.
Czy to początek piękniej przyjaźni czy może wspólnego biznesu? Jeśli za rok Bieber i jego grzywka utrzymają się na topie, być może piosenkarz zasili grono efebów od Dolce i Gabbana, którzy pokazują swe ciała na posterach. Justin będzie miał wówczas osiemnaście lat i nikt nie powie, że jest za młody.
Czy podeszwa może być przedmiotem sporu sądowego? Tak, jeśli jest to czerwona podeszwa sygnowana przez Christiana Louboutina. Kilka lat temu Louboutin miał doskonały pomysł, aby projektowane przez siebie pantofle pomalować od spodu czerwonym lakierem do paznokci. Gdyby nie ten zabieg, być może jego pantofle cieszyłyby się popularnością, ale nie zyskałyby miana kultowych. Wiadomo, że kultowe stają się rzeczy otoczone pewnym specyficznym nimbem np. torby-siodła od Diora, apaszki Hermèsa czy motyw czaszek u McQuenna. Niektóre z nich zapobiegliwi projektanci zastrzegają znakiem handlowym lub patentami. To samo zrobił Louboutin i teraz ma w ręku silną broń, walcząc z firmą Yves Saint Laurent.
YSL zdecydował sie wprowadzić do swej oferty pantofle z czerwoną podeszwą, bliźniaczo podobną do tych sygnowanych przez Louboutina. Projektant przez kilka tygodni prowadził rozmowy z domem mody Yves Saint Laurent, próbując nakłonić markę do zaprzestania sprzedaży butów z czerwoną podeszwą. Pantofle YSL dostępne są w domach towarowych takich sieci jak Bergdorf Goodman, Saks, Neiman Marcus cz Nordstrom, czasem na tym samym piętrze, gdzie można nabyć projekty Christiana Louboutina. Porozumienia nie udało się osiągnąć, więc sprawa będzie miała swój finał w sądzie. To nie pierwszy raz, kiedy Louboutin poszedł do sądu w sprawie swoich podeszew: w 2007 roku pozwał za to samo co YSL amerykańską firmę obuwniczą Oh Deer!
Ciąg dalszy zwolnień w branży modowej. Tym razem sam zwolnił się z pracy Christophe Decarnin. Decarnin – tajemniczy wizjoner, znany m.in. ze stworzenia sukienki z mocno zarysowanymi ramionami (to ta złota, którą obnaszała na wielu okładkach Anja Rubik) po pięciu latach zakończył definitywnie współpracę z domem mody Balmain. Nikt nie wie właściwie dlaczego, choć jak zwykle pojawia się dużo plotek na ten temat. Pierwsza z nich, dość prawdopodobna, głosi, że charyzmatyczny projektant był w długotrwałym konflikcie z prezesem i szefem wykonawczym domu mody Alainem Hivelinem Balmain. Hivelin i Decarnin od dłuższego czasu nie mogli dojść do porozumienia w sprawie przyszłości marki Balmain oraz lansowanego przez nią wizerunku. Hivelin stopował ponoć większość awangardowych pomysłów projektanta, chcąc, by francuska marka zachowała nieco klasyki, z którą była kiedyś kojarzona, a nie stawała się marką podartych dżinsów i skórzanych kurtek.
Druga hipoteza to podejrzenie zaostrzenia depresji, zdiagnozowanej parę lat temu u projektanta. Decarnin nie pojawił się na pokazie kolekcji jesień/zima 2011 podczas Paryskiego Tygodnia Mody. Zatajono wówczas dla dobra show informację, że projektant od początku roku przebywał na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym. Prawdopodobnie niedługo dowiemy się, kto przejmie schedę po Decarninie, a branża przestanie zastanawiać się, skąd właściwie ten wysyp depresji, napadów histerii, awantur i samobójstw w środowisku projektantów mody. Przecież moda ma być zabawą i przyjemnością...