Blisko ludziBrutalny atak na muzyka. "Wszyscy myślą, że to zdarzyło się po raz pierwszy"

Brutalny atak na muzyka. "Wszyscy myślą, że to zdarzyło się po raz pierwszy"

Brutalny atak na muzyka. "Wszyscy myślą, że to zdarzyło się po raz pierwszy"
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Marianna Fijewska
07.03.2019 16:13, aktualizacja: 11.03.2019 15:01

Wielokrotne złamania kości czaszki i twarzoczaszki - to obrażenia muzyka disco polo Damiana Krysztofika po homofobicznej napaści. Jak się okazuje, chłopak nie po raz pierwszy padł ofiarą brutalnego ataku.

Damian Krysztofik jest muzykiem disco polo o pseudonimie NEF. 2 marca występował na gali karnawałowej w szczecińskiej Netto Arenie, skąd udał się do klubu Disco Fama wraz z innymi artystami. To właśnie tam około 3 w nocy usłyszał słowa: "Nie zasługujesz, żeby żyć, ped..e". Później już niewiele pamięta. Udało nam się porozmawiać z Damianem.

Marianna Fijewska, Wirtualna Polska: Dlaczego wyszedłeś z klubu bez ochrony?
Damian Krysztofik: Nie spodziewałem się ataku. Świetnie się bawiłem, choć była tam grupa ludzi, którzy szukali zaczepki. Już w taksówce kierowca powiedział mi, żebym uważał, bo to nie jest bezpieczne miejsce. W środku ja i inni artyści mieliśmy lożę dla VIP-ów i ochronę, ale ja nie uważam się za gwiazdę. Poruszałem się po klubie swobodnie, bez obaw, że ktoś będzie chciał mnie napaść.

I to był błąd, bo jeszcze w środku doczepiła się do mnie grupka osób. Ktoś powiedział: "Ty ped..e, to nie jest miejsce dla ciebie", ktoś inny skomentował mój ubiór.: "Co ty na siebie włożyłeś?!". Doszło nawet do tego, że jakaś pijana dziewczyna złapała mnie za twarz i przeciągnęła dłonią po brwiach: "A mogłabym się założyć, że są umalowane" - skomentowała.

Twój wygląd rzeczywiście przykuwał uwagę?
Nie sądzę. Miałem na sobie ubranie z nowej kolekcji popularnej sieciówki. Spod marynarki wystawał kawałek bluzki z cekinami - przyjechałem tam prosto z koncertu. Ludzie w Warszawie chodzą tak na co dzień i nikt nie ma z tym problemu.

Jak doszło do pobicia?
Wyszedłem na papierosa, przed klubem stała grupka ludzi, którzy od razu zmierzyli mnie wzrokiem i zaczęli komentować. Wreszcie jeden z chłopaków powiedział: "Co ty, ped.ł jesteś?". A ja odpowiedziałem: "spier....". Może nie powinienem, ale tego wieczoru usłyszałem słowo "ped.ł" tyle razy, że coś we mnie pękło. Nie jestem gejem i nikogo w żaden sposób nie prowokowałem.

Wtedy ten chłopak cię uderzył?
Powiedział jeszcze: "Nie zasługujesz, żeby żyć, ped..e" i uderzył mnie pięścią w twarz. Później już niewiele pamiętam. Wiem, że straciłem przytomność, a gdy się ocknąłem, jakieś dziewczyny pomagały mi wstać. Poprosiłem, żeby nie wzywały karetki, bo nie chciałem wylądować w szpitalu w obcym mieście. Pojechałem taksówką do hotelu. Moja managerka położyła mnie do łóżka.

Obudziłem się o 18 następnego dnia. Gdy spojrzałem w lustro, wiedziałem, że jest bardzo źle, bo twarz była cała opuchnięta. Poszedłem do apteki i farmaceutka powiedziała, że mam natychmiast jechać do szpitala. Ale nie pojechałem, bo nie czułem bólu. To była chyba kwestia adrenaliny. Poszedłem z lekami do hotelu i znów zasnąłem. Następnego dnia wsiadłem do pociągu do Warszawy.

Po dotarciu na miejsce pojechałeś do szpitala?
W okolicy Łowicza poczułem potworny ból głowy i wszystko zaczęło wirować mi przed oczami. Ludzie zobaczyli, że słabnę i pytali, jak się czuję. Gdy pociąg dojechał do Warszawy, jakaś pani zaprowadziła mnie do taksówki, która zawiozła mnie na SOR do Szpitala Czerniakowskiego, gdzie przyjęli mnie w trybie pilnym i zrobili badania.

Jakie obrażenia stwierdzono?
Badanie tomografem wykazało wielokrotne złamania kości czaszki i twarzoczaszki. Doszło mi.in. do: złamania wielomiejscowego z przemieszczeniem odłamów ściany przedniej i tylnej zatoki szczękowej prawej, złamania ściany górnej zatoki szczękowej prawej i złamania ściany bocznej oczodołu prawego. Z Czerniakowskiej przewieziono mnie na sygnale do szpitala na Lindleya, gdzie pracują specjaliści od tego typu urazów. Dzisiaj dowiem się, czy czeka mnie tylko nastawianie kości czy poważniejsza operacja, ponieważ obrażenia wywołały też odmę podskórną.

Złożyłeś zawiadomienie na policję?
Tak. Do tej pory przesłuchano dwie osoby w Szczecinie, które były świadkami zdarzenia oraz moją managerkę w Suwałkach.

Sprawca pobicia nazwał cię "ped..em". Wcześniej też miałeś do czynienia z homofobicznymi atakami?
W ubiegłym roku w sierpniu na "Snapchacie" nagrałem filmik, w którym żalę się na świat i mówię, że mam już wszystkiego dość. Jedna z obserwujących mnie osób, której nie znam, zawiadomiła policję, że chcę popełnić samobójstwo. Oni wtedy mają obowiązek odwieźć potencjalnego samobójcę do najbliższego szpitala psychiatrycznego na badania. Byłem bardzo zaskoczony, gdy w nocy obudziła mnie policja i sanitariusze.

Oczywiście pojechałem z nimi na badania, gdzie psychiatra po godzinie mnie wypuścił, mówiąc, że nie ma najmniejszych podstaw do zatrzymania w placówce. Później opowiadałem tę historię znajomym i podejrzewam, że jeden z nich w ramach głupiego żartu, czy zemsty, ponownie zawiadomił policję, że chcę się zabić. Sytuacja była bardzo podobna - na podstawie zgłoszenia policja i sanitariusze przyjechali, żeby mnie zawinąć. To był 31 sierpnia, świętowałem nagranie nowej piosenki. Wpadła policja, stawiałem opór, więc założono mi kajdanki i wyprowadzono do karetki. Tam po raz pierwszy stałem się ofiarą napaści.

Co dokładnie się wydarzyło?
W karetce mówiłem, że to bez sensu, że wiozą mnie na badania, że ktoś zrobił sobie głupi żart. Jeden z sanitariuszy kopnął mnie w głowę, drugi wyzwał od ped..ów. Gdy dotarliśmy do szpitala, wciąż miałem kajdanki, więc lekarz wsadził mi długopis do buzi i kazał podpisać zgodę na pobyt na oddziale. Odmówiłem. Jeden z sanitariuszy powiedział: "Albo podpiszesz, albo tu zgnijesz". Wtedy podpisałem. Bardzo się bałem i byłem roztrzęsiony. Jeden z sanitariuszy rzucił mnie na podłogę, a inny uderzył w twarz. Płakałem, a oni założyli mi pampers i przywiązali pasami do łóżka. Przywiązano mi też szyję do materaca "żebym się zamknął". Przy tym nieustannie mnie wyzywali.

Kiedy wykonano badania?
Dopiero rano. Przyszła nowa zmiana, pielęgniarki od razu mnie rozwiązały, a pani psychiatra zbadała i powiedziała, że nic mi nie jest, że nie mam depresji, ani objawów psychotycznych. Później zapytała, skąd mam tyle obrażeń na ciele. Powiedziałem: "to wy mnie tak urządziliście", a ona odpowiedziała tylko, że bardzo jej przykro.

Co działo się dalej?
Przyjechali po mnie rodzice, sprawę zgłosiliśmy na komisariat. Obrażenia ciała nie pozostawiały wątpliwości - liczne podrapania, siniaki i ubytki w uzębieniu, które mam do tej pory. Prokuratura w Pruszkowie przekazała sprawę prokuraturze wolskiej, a ta z kolei warszawskiemu oddziałowi na Ochocie. Pamiętam, że przesłuchiwano mnie pięć godzin, a policjantka wypaliła przy mnie całą paczkę papierosów, powtarzając, że gdyby nie nagrania ze szpitalnego monitoringu, nie uwierzyłaby w zachowanie sanitariuszy.

Dlaczego dopiero teraz o tym mówisz?
Wcześniej prokurator kazał mi trzymać wszystko w tajemnicy. Ale teraz sprawa jest na takim etapie, że mogę o niej publicznie powiedzieć. W tym szpitalu odarto mnie z godności. Od tego momentu mam depresję, jestem pod opieką psychiatry i biorę leki. W dużym stopniu wycofałem się z pracy, bo moja psychika nie pozwala mi na aktywność zawodową. Ten koncert w Szczecinie miał być powrotem do życia, ale skończył się, jak się skończył.

Dlaczego ludzie z klubu i sanitariusze zareagowali na ciebie w ten sposób?
Pytasz o to, dlaczego ludzie mnie tak nienawidzą? Bo są homofobami, choć, powtarzam po raz drugi - ja nie jestem gejem. Ale wielu wkurza jakakolwiek "inność" - bluzka z cekinami, różowe włosy - kto to widział, tak się nosić? W ludziach jest potwornie dużo nienawiści. Wiesz, że po napaści na mnie ciągle pojawiają się komentarze pod teledyskami: "szkoda, że cię nie zaje...i", "mogli cię zatłuc na śmierć", "powinni ci mocniej doje...". Dlaczego obce osoby wypisują takie rzeczy? Nie wiem. Wiem natomiast, że żyjemy w świecie, w którym trudno się nie załamać.

Udało nam się potwierdzić, że Damian Krysztofik składał zawiadomienie ws. pobicia na jednym z warszawskich komisariatów. Zawiadomienie zostało przekazane do szczecińskiej policji. Jesteśmy w trakcie potwierdzania sprawy Damiana przeciwko sanitariuszom. Wkrótce w Wirtualnej Polsce przeczytacie więcej na ten temat.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta