Blisko ludziCzy to odpowiedni facet dla mnie?

Czy to odpowiedni facet dla mnie?

Czy to odpowiedni facet dla mnie?

Ależ oczywiście, nie powinno się szufladkować. To na pewno tylko trudny, gorszy, męczący czas, ale za chwilę minie, wkrótce wszystko wróci do normy, znów będziesz tą jedyną cudowną, najwspanialszą… I zapewne tak będzie. Tylko co zrobić, gdy to „zaraz” trwa już kilka miesięcy albo nawet, o zgrozo, kilka lat, a ty czekasz i czekasz na zmianę? Wtedy czas odpowiedzieć sobie na proste pytanie: Czy naprawdę potrzebujesz takiego faceta?

Ależ oczywiście, nie powinno się szufladkować. To na pewno tylko trudny, gorszy, męczący czas, ale za chwilę minie, wkrótce wszystko wróci do normy, znów będziesz tą jedyną cudowną, najwspanialszą… I zapewne tak będzie. Tylko co zrobić, gdy to „zaraz” trwa już kilka miesięcy albo nawet, o zgrozo, kilka lat, a ty czekasz i czekasz na zmianę? Wtedy czas odpowiedzieć sobie na proste pytanie: Czy naprawdę potrzebujesz takiego faceta?

Nie chcę zachęcać cię do odejścia. Nie daję wskazówek do oceny, czy warto walczyć o związek, czy może odpuścić sobie już na etapie wątpliwości. Nie każdy kryzys kończy się przecież rozstaniem, wiele par wychodzi zwycięsko nawet z poważnych konfliktów. Są jednak pewne symptomy, pewne zachowania ze strony partnera, które ewidentnie nie kwalifikują się do zachowań zakochanego faceta. Warto więc wcześnie dostrzec niebezpieczeństwo i co tu dużo pisać: wziąć nogi za pas.

Często niestety same uparcie tkwimy u boku toksycznego mężczyzny, trzymamy się go rękami i nogami, choć wszystkie argumenty mówią jasno: uciekaj, kobieto! Karmimy się własnymi wymysłami i żyjemy nadzieją, że kiedyś będzie lepiej. Ale choć słabość do tego typu mężczyzn jest czasem silniejsza od nas, nigdy nie jest za późno, aby odzyskać zdrowy rozsądek. A więc bierzemy pod lupę związki wybitnie nieprzyjazne kobietom – drogie panie, zdejmujemy różowe okulary!

Tekst: Daria Jaworska – psycholog

(dja/sr)

1 / 5

Zero wsparcia

Obraz
© Thinkstockphotos

Oczywiście rozumiemy, że pomoc w wyborze sukienki i dodatków na przyjęcie jest ponad siły każdego mężczyzny (choć wbrew pozorom wiele kobiet również tego nie lubi). Nie o takie wsparcie nam chodzi. Ale gdy słowa „wszystko jest na mojej głowie” przybierają wymiar rzeczywisty, czas przemyśleć, czy na pewno wszystko jest w porządku. W dzikim pędzie wracasz do domu, po drodze redagujesz listę zakupów, szybko podgrzewasz obiad, równie szybko zmywasz, jednym okiem obserwując buszującego w kuchni dwulatka. Potem zabawa, kąpanie, tulenie do snu… uff! Zasnął… Masz wreszcie czas, żeby ugotować obiad na następny dzień i wyprasować sobie ubranie do pracy.

Z błogostanem na twarzy robisz sobie herbatę, siadasz z laptopem na fotelu i zabierasz się za przygotowywanie prezentacji na jutrzejsze zebranie z zarządem firmy. „Jak ci minął dzień, kochanie?” - słyszysz. „Mój był potwornie ciężki, padam z nóg… Będziesz pamiętała o moim śniadaniu do pracy?” Oczywiście, każdy ma prawo mieć potwornie ciężki dzień. Twój ukochany może nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że ty potrzebujesz i oczekujesz pomocy. Zanim więc rozpoczniesz strajk domowy, zacznij od jasnej i spokojnej rozmowy. Jeżeli jednak sytuacja trwa od dawna, a ilość rozmów przekroczyła pojemność twojej pamięci – czas powiedzieć stop.

2 / 5

Jestem taki piękny…

Obraz
© Thinkstockphotos

To cudownie, że twój mężczyzna dba o siebie. To wspaniale, że chce być atrakcyjny dla ciebie, innych i siebie. Gorzej, jeżeli właśnie siebie stawia zawsze na pierwszym miejscu. W praktyce: czekasz grzecznie na swoją kolej do łazienki, pełna strachu prasujesz jego koszule, a brak żelu do włosów jest powodem odwołania wieczornego kina.

Łapiesz się na tym, że zakładasz tylko te ubrania, które jemu się podobają, a on nigdy nie odmawia sobie komentarza, gdy wyglądasz „niekorzystnie”. Odrosty na włosach, brak makijażu lub strój domowy – nigdy w życiu! I nie próbuj nawet zachorować!

3 / 5

Wieczny student

Obraz
© Thinkstockphotos

Kiedyś takie szaleństwa były ekscytujące. Dziś przyprawiają cię o ciarki na plecach. Ty analizujesz wasz domowy budżet, on najnowsze modele smartfonów. Ty planujesz wakacyjny wyjazd, on ustala z kumplami kolejny survivalowy wypad. W zasadzie nie wie, ile wynosi rata kredytu czy czynsz za mieszkanie, za to regularnie obraża się i nazywa cię „zrzędą” i „mamuśką”.

I oczywiście wychodzi, żeby następnego ranka przywitać cię bukietem polnych kwiatów i informacją, że zaraz po śniadaniu jedzie na spływ kajakowy. A przecież ty również lubisz pobawić się i poszaleć, ale ile można słuchać, że „jakoś to będzie?”

4 / 5

To co ty, kochanie…

Obraz
© Thinkstockphotos

„Co chcesz zjeść na śniadanie?” – „To co ty, kochanie.” „ Jakie lubisz filmy?” – „Takie same jak ty, kochanie.” „Co chcesz robić wieczorem?” – „To co ty, kochanie”. Jakie to rozczulające, słodkie, miłe… Oczywiście i bez wątpienia, problem zaczyna się jednak wtedy, kiedy do waszego życia wkracza szara rzeczywistość.

Miło usłyszeć, że we wszystkim wyglądasz przepięknie, gorzej gdy na tobie spoczywają decyzje, których nie możesz udźwignąć. A tak niestety bywa. Decydując się na życie Panem Uległym, decydujesz się na wybór mieszkania, pilnowanie ekipy remontowej, reagowanie w kryzysowych sytuacjach. Zapewne na twoją prośbę o pomoc usłyszysz: „Ty tak świetnie nad wszystkim panujesz, kochanie, co ja bym bez ciebie zrobił?” No właśnie… co?!

5 / 5

Kim byłabyś beze mnie?

Obraz
© Thinkstockphotos

Tym razem zupełne przeciwieństwo. Nie możesz decydować, nie możesz wygłaszać swoich opinii, myśleć nawet nie możesz. I niech ci nie przyjdzie do głowy samodzielne kupno wyposażenia do domu czy sukienki. Nawet zawartość lodówki sprawdzi i oceni. A gdy nierozważnie i niemądrze zdecydujesz się jednak na drobne zakupy, szybko pożałujesz tego na widok jego obrażonej miny. Przeprosisz go i obiecasz poprawę. Przerażające? Takie scenariusze istnieją i choć przemoc aż razi w oczy, same ją często pielęgnujemy. I w tym przypadku - zupełnie poważnie - uciekaj.

Każdy z partnerów wnosi do związku nie tylko swoje zalety, ale również i wady. Ich także musimy się nauczyć i w pewnym stopniu – zaakceptować. Problem pojawia się jednak, kiedy ta zasada zaczyna działać tylko w jedną stronę, gdy wszystkie twoje starania trafiają do adresata z dopiskiem „bez odbioru”. Punktem wyjścia jest szczera rozmowa, która pozwoli ocenić zaangażowanie partnera. Jeżeli jednak odzewu wciąż nie ma, pozostaje jedno pytanie, skierowane tylko do ciebie: Czy tego właśnie chcesz?

Tekst: Daria Jaworska – psycholog

(dja/sr)

partnerrozstanietoksyczny związek

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (160)