Stracił oko w trakcie gry. Takie słowa usłyszał od lekarza
- Pech chciał, że byłem w miejscu, w którym może nie powinienem - wspomina w "Balansie" dzień wypadku Karol Bielecki, polska gwiazda piłki ręcznej. Sportowiec, mimo straty lewego oka, nie poddał się.
W tym artykule:
Karol Bielecki to zawodnik, którego nie da się nie znać, jeżeli interesujemy się piłką ręczną. Fani tej dyscypliny z pewnością pamiętają okropny wypadek, jaki zdarzył się sportowcowi u szczytu jego kariery.
- Mecz jak każdy inny. Graliśmy w Kielcach (...). Broniłem dostępu do swojej bramki, chciałem wykonać ruch i przechwycić piłkę. Niestety zawodnik z Chorwacji trafił mnie prosto w lewe oko. To nie był zamierzony ruch (...). Po prostu pech chciał, że byłem w miejscu, w którym może nie powinienem być, a jego ręka skończyła podanie tam, gdzie nie powinna - wspomniał Bielecki w "Balansie".
Piłkarz opowiedział w podcaście m.in. o reakcji na tragiczną diagnozę, a także o powrocie do formy po kontuzji, nie tylko tym fizycznym, lecz także mentalnym.
Jak przezwyciężyć kryzysy i stać się mistrzem || Karol Bielecki BALANS #86
"Nie dopuszczałem myśli, że to może być oko"
Podczas pamiętnego meczu w Kielcach wszystko wydarzyło się niezwykle szybko. Po tym, jak zawodnik przeciwnej drużyny trafił Polaka w oko, ten nawet nie zdążył poczuć bólu, o czym wspomniał w rozmowie z prowadzącym podcast "Balans".
- Trafił mnie kciukiem w moje lewe oko. Upadłem na parkiet, złapałem się za twarz. Tak naprawdę w pierwszych momentach nie wiedziałem, co się stało (...). Nie dopuszczałem myśli, że to może być oko - wspomniał Karol Bielecki
Po wstępnych oględzinach piłkarza natychmiast przetransportowano do szpitala. Przez różne zbiegi okoliczności w pierwszej placówce nie było chirurga-okulisty, który podjąłby się od razu operacji. Po różnych zawirowaniach Bielecki trafił do Lublina. - Nie dopuszczałem w ogóle myśli, nie docierało do mnie to, że ja mogę na to oko nie widzieć - przyznał sportowiec.
Potem został przewieziony do Stuttgartu. Po kolejnej operacji chirurg powiedział Polakowi, że to koniec, nic już więcej nie mogą zrobić. W oku nie ma siatkówki i nie da się go odbudować. - Wtedy zdałem sobie sprawę, że coś się zmienia, że jednak takiego życia, jak do tej pory, nie będę miał i przede mną spore wyzwanie - skwitował. Przyjęcie do świadomości, że konieczne będzie usunięcie resztek siatkówki i wstawienie protezy, było bardzo trudnym doświadczeniem. Na operację Bielecki zdecydował się dopiero po roku. Później trafił na lekarza w Heidelbergu, który zaczął go namawiać do powrotu do gry.
Pierwszy trening i zderzenie z rzeczywistością
Karol Bielecki wspomniał pierwsze chwile rehabilitacji - uczył się od nowa biegać, łapać piłkę z ograniczonym polem widzenia. Początki były trudne, ale z każdym kolejnym dniem pojawiały się postępy. Po czterech tygodniach odbył się pierwszy trening.
- Pojechałem na ten trening (...). Uświadomiłem sobie dopiero wtedy, jaki jest duży problem (...). Ten pierwszy trening troszkę mnie tak podłamał (...). Ręce mi opadły, bo uświadomiłem sobie, że jest beznadziejnie (...). Byłem mocno załamany, ale zdałem sobie sprawę z tego, że, kurczę, jeśli dzisiaj powiem, że jutro już na ten trening nie jadę, to poddam się po takiej małej próbie - tłumaczył.
Jak wyglądał powrót na boisko? W jaki sposób Bielecki radzi sobie ze stresem, presją, wstydem przed porażką? Tego dowiecie się, przesłuchując całego odcinka "Balansu".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.