Czy współczynnik BMI kłamie?
Dotychczas o tym, czy nasza waga jest w normie, decydowaliśmy na podstawie wskaźnika BMI. Ostatnio jednak zaczęto kwestionować to, w jaki sposób się go oblicza. Nick Trefethen, matematyk z Oxfordu, podważył stosowany od 1830 roku popularny wzór na idealną masę ciała. Czy to oznacza, że jesteśmy grubsi lub chudsi, niż nam się wydaje?
22.01.2013 | aktual.: 10.09.2018 09:20
Do tej pory, ustalając prawidłową masę ciała, wagę w kilogramach dzielono przez wzrost w metrach do kwadratu. Zdaniem prof. Nicka Trefethena, nie jest to jednak rzetelna miara. Uczony proponuje, by wprowadzić nowy wzór: wagę pomnożyć przez 1,3, a następnie podzielić przez wzrost do potęgi 2,5 (a nie 2).
Angielski matematyk twierdzi, że stary system obliczania BMI nie jest sprawiedliwy dla wysokich ludzi, bo nie uwzględnia ich naturalnej masy ciała (proporcjonalnie do wzrostu, dopuszcza się u nich nieco więcej tkanki tłuszczowej). W efekcie osoby, które według obecnego wskaźnika BMI mają lekką nadwagę, w rzeczywistości posiadają odpowiednią budowę ciała. W przypadku ludzi niskich jest odwrotnie. Mogą w rzeczywistości mieć nadwagę, choć wskaźnik BMI obliczany tak jak do tej pory wskazuje, że mieszczą się w normie.
Wskaźnik BMI często obliczamy na swój własny użytek, jednak równie popularne zastosowanie ma w medycynie. Lekarze wykorzystują go do ocenienia, czy pacjent ma nadwagę lub jest otyły, co pomaga w diagnozowaniu ryzyka nadciśnienia i chorób serca. Za najbardziej prawidłowy uznaje się wynik pomiędzy 18,5 a 24,9. Niższy oznacza niedowagę, natomiast wyższy to sygnał alarmowy. Jeśli wskaźnik nie przekroczy 29,9, mamy nadwagę, powyżej 30 – to już otyłość.
Nowy sposób wyliczania BMI, zaproponowany przez prof. Trefethena, nie zmienia tych przedziałów. Jedynie, ze względu na uaktualnione równanie, inny będzie otrzymany w wyniku kalkulacji wynik. Zyskają na tym osoby wysokie, stracą niskie, gdyż ich wskaźnik wzrośnie.
Oxfordzki uczony podkreśla, że nowa formuła matematyczna nie jest wyłącznie akademickim wywodem, lecz może znacząco wpłynąć na ocenę wagi i zdrowia milionów ludzi.
Wielu ekspertów ma jednak wątpliwości co do słuszności stosowania BMI przy określaniu stanu zdrowia pacjentów. Zdaniem sceptyków, nie pokazuje rozróżnienia pomiędzy tym, ile z wyliczonej masy stanowią mięśnie, a jaki procent stanowi tkanka tłuszczowa, co jest ważne z medycznego punktu widzenia. Przy tak chłodnej kalkulacji sportowiec u szczytu swojej formy może otrzymać niekorzystny wynik, wskazujący nawet na nadwagę czy otyłość.
Prof. Trefethen twierdzi, że niewłaściwe z jego strony byłoby usilne dążenie do tego, by wprowadzić opracowany przez niego wzór do powszechnego użytku. Otwiera jednak dyskusję nad tym, czy dotychczas stosowany sposób obliczania prawidłowej wagi daje rzeczywiście wyczerpującą informację.
Dla kobiet o niewielkim wzroście równanie wymyślone przez oxfordzkiego matematyka z pewnością nie przyniesie korzystnego rezultatu, jeżeli zmagają się z dodatkowymi kilogramami. Może jednak warto, mimo wszystko, wyliczyć swoje nowe BMI i sprawdzić, czy nie balansujemy na granicy nadwagi bądź otyłości.
Z przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii ankiety wynika, że aż 75 procent kobiet uważa, iż je zbyt dużo i ma z tego powodu wyrzuty sumienia. Wiele pań przyznaje się do podjadania w sekrecie. Ukrywają przed rodziną i przyjaciółmi swój jadłospis, ale także wagę. 6 na 10 ankietowanych kłamie, mówiąc o tym, ile zjadły a prawie jednej trzeciej zdarza się objadać. Badanie pokazało również, że kobiety myślą o jedzeniu średnio aż 12 razy dziennie.
Tekst: na podst. The Daily Mail/Izabela O’Sullivan (ios/sr), kobieta.wp.pl