Gwiazdy"Do rzeczy" broni Chodakowskiej

"Do rzeczy" broni Chodakowskiej

"Do rzeczy" broni Chodakowskiej
Źródło zdjęć: © East News
Paulina Ermel
08.05.2017 09:46, aktualizacja: 08.05.2017 10:23

W czasie świąt wielkanocnych Ewa Chodakowska zamieściła w mediach społecznościowych wpis, w którym otwarcie zadeklarowała swoją wiarę. Fitnesska wrzuciła do sieci zdjęcie z ukrzyżowanym Jezusem, a następnie cytat z Jana Pawła II. I zalała ją fala hejtu. W najnowszym numerze tygodnika „Do rzeczy” temat ten trafił na okładkę.

„Dlaczego z fajnej platformy fitnessowo-zdrowotno-lifestyle’owej robić kazalnicę? Mówiłaś, że nie angażujesz się politycznie i religijnie” – grzmiały komentarze pod świątecznym wpisem sportsmenki. „Co Ty, Ewka, nie wspierasz kobiet w walce o ich prawa, ale wrzucasz jakiś katolicki bełkot? Ja Ci życzę, żebyś otworzyła oczy. Mogłabyś zrobić tyle dobrego dla kobiet w Polsce…” – to tylko niektóre z negatywnych wpisów.

Internauci zaczęli rozliczać Chodakowską z wiary i wypytywać, czy aby na pewno jest praktykującą katoliczką. Dlaczego jej wpis wywołał tak wiele emocji? Specjalista ds. PR, Szymon Sikorski, dopatruje się powodu w tym, że platforma Zuckerberga jest lewicowo-liberalna. Użytkownicy Facebooka dużo lepiej zniosą wyznania scjentologa czy Madonny opowiadającej o kabale.

Fanpage Ewy Chodakowskiej skupia przede wszystkim grupę kobiet ćwiczących z fitnesską i chętnie śledzących metamorfozy osób, podejmujących z nią wyzwanie. Medioznawcy oceniają, że użytkownicy tej grupy nie są przyzwyczajeni do deklarowania poglądów w miejscu, które do tej pory pod tym względem było neutralne. Jeżeli internauci widzą taki wpis, chcą go skomentować. A część komentarzy przeradza się w te negatywne.

Obraz
© Materiały prasowe

„Właśnie w tej chwili wykazałaś się kompletnym brakiem tolerancji. Odbierasz mi prawo wolności słowa, prawo, o które walczysz. Wolność wyboru! Tak? Zatem hipokryzję odłóż na bok. Jest Wielki Piątek, ja jestem katoliczką. Praktykującą! Jeśli ten fakt Cię razi, a moje refleksje nazywasz bełkotem, w tej samej chwili strzelasz sobie w kolano – odpowiedziała Ewa na komentarz o „katolickim bełkocie”. Na nienawistnych komentarzach się nie skończyło. Chodakowska przyznała w kolejnych wpisach, że ktoś wkradł się na jej e-maila i dodatkowo wysyłał „obrzydliwe memy” opatrzone jej nazwiskiem.
- Zarówno groźby, jak i znieważenie, czyli użycie słów obelżywych pod czyimś adresem, podlegają karze, nawet jeśli wysłane zostały drogą elektroniczną – przez e-mail czy portal społecznościowy – przestrzega w „Do rzeczy” prof. Piotr Kruszyński, adwokat i karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. – Jeśli pani Chodakowska dostała takie wiadomości, to powinna zgłosić sprawę prokuraturze – dodaje.

Menadżerka sportsmenki poinformowała, że gwiazda nie zamierza komentować sprawy w mediach, ale skierowała ją do swojego prawnika. Czy Ewa Chodakowska straci na tym zamieszaniu? Raczej nie. – Nie wiem, czy zdawała sobie sprawę, jakie reakcje może wywołać zamieszczony na jej profilu facebookowym cytat z Jana Pawła II, ale jestem zdania, że nie straci z tego powodu popularności. Ciężko pracuje, osiągnęła ogromny sukces, a przy tym pozostała zupełnie normalną osobą. Może kilka joginek zrezygnuje z ćwiczenia z nią, ale też wielu ludzi zainteresuje się Chodakowską właśnie z tego powodu, że zamanifestowała swoje poglądy – ocenia w tygodniku Sikorski.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (294)
Zobacz także