Blisko ludziEurostat: Co czwarta Polka nie ma pracy i się nie uczy. Internauci: Typowa księżniczka

Eurostat: Co czwarta Polka nie ma pracy i się nie uczy. Internauci: Typowa księżniczka

Eurostat: Co czwarta Polka nie ma pracy i się nie uczy. Internauci: Typowa księżniczka
Źródło zdjęć: © 123RF
Przemysław Bociąga
14.08.2019 18:30, aktualizacja: 15.08.2019 09:44

Dane Eurostatu dotyczące kobiet są bezlitosne. 23,5 proc. Polek w wieku 20-34 lata nie pracuje i nie uczy się. Jeśli chodzi o mężczyzn, zjawisko to dotyczy zaledwie co dziesiątego. Brzmi poważnie? Problem w tym, jak sprawę tłumaczą... wykopowicze.

"Prawie 1/4 młodych Polek ani nie pracuje, ani się nie uczy" – choć artykuł o tej treści ukazał się w serwisie forsal.pl pod koniec czerwca, a dane pochodzą z 2018 roku, to dopiero teraz dostrzegli go użytkownicy Wykopu i skomentowali w swoim stylu. "Szlachta nie pracuje" – to najpopularniejszy sposób, w jaki dane odbierają internauci. Tego, że prawda jest o wiele bardziej skomplikowana, nietrudno się domyślić – jeśli tylko chce się pomyśleć. Zapytaliśmy socjologa, co oznacza przewaga niepracujących kobiet nad mężczyznami.

Bezrobocie w pigułce

Cóż to za liczba, która tak przestraszyła internautów? Chodzi o osoby opisywane jako NEET, od angielskiego "neither in employment nor in education or training", czyli po polsku ani nie zatrudnione, ani nie uczące się lub na przyuczeniu zawodowym. Słowem, chodzi o osoby, które nie robią żadnej z tych dwóch rzeczy – nie są więc tymczasowo bezrobotne, ale trwale pozbawione pracy, a "odzyskanego" w ten sposób czasu nie przeznaczają na żadną formę podnoszenia swoich kompetencji.

Dlatego, o ile sama stopa bezrobocia może mieć różne znaczenia – inne są powody niezatrudnienia w bogatej Warszawie, inne w Szydłowcu czy Wałbrzychu, o tyle NEET uważa się za pewniejszy wskaźnik kondycji mieszkańców kraju czy regionu. Kiedy w 2008 roku wybuchł kryzys finansowy, wskaźnik ten poszedł w górę o całe dwa punkty procentowe z roku na rok, osiągając w szczytowym punkcie kryzysu – w roku 2013 – stan ponad 20 proc. Dziś wrócił do poziomu przedkryzysowego.

W praktyce NEET oznacza więc, że osoby takie są mniej lub bardziej na stałe niezatrudnione. W grupie wiekowej 20-34 lata według danych Eurostatu, czyli unijnego odpowiednika Głównego Urzędu Statystycznego, mamy w Polsce 16,4 proc. Nie jest to zły wynik: odpowiada średniej unijnej niemal dokładnie, ale gdyby ktoś chciał być drobiazgowy, mógłby powiedzieć, że wręcz go zaniżamy. Najwięcej bezrobotnych młodych dorosłych jest we Włoszech i w Grecji – po 27-28 proc., najmniej – w Holandii i Szwecji – po zaledwie 8 proc.

Wskaźnik młodych NEET-ów w Polsce sam w sobie nie bije więc na alarm. Uwagę internautów zwrócił inny fakt: stosunkowo duża – jedna z największych w Europie – rozbieżność między młodymi mężczyznami i kobietami.

Nie ma wśród analizowanych żadnego kraju, w którym różnica ta nie byłaby wyraźna; wszędzie to kobiety częściej są NEET niż mężczyźni. Dla całej Unii Europejskiej tylko 12 proc. mężczyzn, ale aż 20 proc. kobiet pozostaje na trwałe bez pracy i z daleka od szkoły. W Polsce ta rozbieżność jest jeszcze bardziej widoczna: niecałe 10 proc. mężczyzn i ponad 23 proc. kobiet należy do omawianej grupy. To co czwarta pani i zaledwie co dziesiąty facet.

Co więcej, Polska jest pod tym względem w czołówce – czy raczej w ogonie – statystyki. Nie licząc ujętej w tabelach Turcji, czyli kraju, bądź co bądź, muzułmańskiego, wyprzedzają nas tylko... południowi sąsiedzi. I to wszyscy najwięksi z nich: Czechy, Słowacja i Węgry.

Szlachcianki? Mało powiedziane

Kiedy te dane pojawiły się na Wykopie, wywołały reakcję, której łatwo się było spodziewać. Znani z płytko pojętego liberalizmu użytkownicy serwisu o wszystko winą obarczyli "księżniczki" – kobiety, którym – co jakoby wynikało ze statystyk – nie chce się pracować.

"One nie mają czasu na pracę, bo kosmetyczka, randki, melanże zabierają za dużo czasu..." – napisał jeden z użytkowników. Poparł go kolejny: "po Wyższej Szkole Robienia Hałasu ciężko dobrą robotę znaleźć". Jeszcze jeden pospieszył z pełniejszą analizą: "szlachcianki to mało. To są księżniczki oczekujące swojej służby i odpowiednich apanaży. Niestety wiele z nich trafia na frajerów, którzy to zapewniają. Jak nie po dobroci, to po wymuszeniu na dziecko i sąd".

Grupa pokrzywdzonych przez dziewczyny "pracujące w firmie: Szlachta nie pracuje", "tępe z ryja i dające d...y" (co im do życia wystarcza) oraz łapiące bogu ducha winnych chłopaków na "bachora i alimenty" urosła do rozmiarów, z których wolelibyśmy chyba nie zdawać sobie sprawy. Wykopowi "socjologowie" do NEET-ów koniecznie dodać chcieli wszystkich studentów nauk humanistycznych (bo oczywiście tylko technikum samochodowe i inżynieria to prawdziwe wykształcenie).

Na liście winnych znaleźli się też inni – by przywołać nieśmiertelny cytat z "Cassablanki" – zwyczajowi podejrzani: pięćset plus (w tym na pierwsze dziecko) i mityczna "socjalistyczna mentalność", która jakoby trzymała ludzi z dala od "normalnego życia", w którym zarabia się "prawdziwe pieniądze".

Patriarchat? Wręcz przeciwnie

Dlatego najlepsze pytanie, jakie wymyśliłem do prof. Krzysztofa Wieleckiego, socjologa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, było bardzo proste: proszę mi pomóc zrozumieć te dane.

– Choć dzisiaj w młodym pokoleniu wiele osób decyduje, że nie chce mieć dzieci, model polskiej rodziny wciąż należy do tradycjonalnych – tłumaczy prof. Wielecki. – Mamy wiele rodzin wielodzietnych, dzieci są ważne, a kobiety postrzegane jako ich opiekunki. Mamy wreszcie dużo kobiet, które wyobrażają sobie szczęście jako swoją rolę w rodzinie – mówi.

W pewnym sensie, wyrażając to na swój własny sposób, "Mirki" (tak określają się użytkownicy Wykopu) mają więc jakiś pierwiastek racji: kobieta częściej pozostaje poza edukacją i życiem zawodowym właśnie ze względu na swoją rolę w rodzinie, choć oczywiście akt zbiorowego oskarżenia o "łapanie mężczyzn na dziecko" to materiał do zupełnie innego rodzaju analizy męskiej psychiki.

Podobnie o sprawie mówią sami statystycy z Eurostatu. Wśród zjawisk przyczyniających się do różnicy między płciami (po angielsku zwanej gender gap) wskazują na trzy. Pierwszym jest społeczna presja, umieszczająca kobietę bliżej rodziny, a mężczyznę bliżej miejsca pracy. Druga to podział ról, który ogranicza zawodowy wybór dla kobiet. Trzecia zaś to problemy na rynku pracy, takie jak obawa przed zatrudnianiem kobiet ze względu na "ryzyko" ich zajścia w ciążę lub problemy z powrotem po urlopie macierzyńskim.

Wszystkie trzy da się sprowadzić do niższej roli społecznej kobiet, czyli czegoś, co ustawiamy na półce pod etykietką patriarchat. Czy więc – skoro Polska jest wśród przodujących w gender gap – znaczy to, że jesteśmy krajem patriarchalnym? Z tym prof. Wielecki nie chce się zgodzić.

– Są badania, które pokazują, że rola kobiety w Polsce jest wysoka i coraz wyższa – mówi. – Można powiedzieć, że kobiety lepiej wiedzą, o co im w życiu chodzi. Z mężczyznami różnie to jest – trochę chcieliby się ustatkować, trochę jeszcze pobawić. W tej sytuacji to kobiety przejmują dowodzenie i powoli kształtuje się sytuacja przeciwna do patriarchatu, więc to rozwiązanie nie ma zastosowania.

Być może więc rynek pracy wypycha kobiety ze swojego łona? – W Polsce w tej chwili brakuje pracowników, ale faktem jest, że pracodawcy boją się zatrudniać młode kobiety ze względu na perspektywę ciąży – tłumaczy Wielecki. Przypomina, że nie chodzi tylko o te kilkanaście miesięcy przed i po porodzie, zanim kobieta może wrócić do pracy. Chodzi o ciągłą perspektywę kolejnych chorób dzieci i spraw opiekuńczych, które sprawiają, że matki mniej poświęcają się pracy niż ojcowie.

– Proszę jednak pamiętać, że są kobiety, które pracują nie dla pieniędzy. Matki często podejmują pracę po to, by mieć coś oprócz macierzyństwa. Taka praca, jeśli pracodawca potraktuje kobietę odpowiednio, przywiązuje ją do firmy.

Statystyki przedstawione przez Eurostat mogą wskazywać na to, że w Polsce rządzi patriarchat. Jeśli się jednak przyjrzeć im dokładniej, okazuje się, że prawdziwy patriarchat zaczyna się dopiero na Wykopie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta