Piotruś Pan na kozetce. Kim jest polski mężczyzna XXI wieku© WP.PL | Paweł Kuczyński

Piotruś Pan na kozetce. Kim jest polski mężczyzna XXI wieku

Przemysław Bociąga

30 września obchodzimy Dzień Chłopaka. Nieprzypadkowo w Polsce przyjął się właśnie on, a nie Dzień Mężczyzny. I nieprzypadkowo, choć Dzień Kobiet świętujemy już od ponad stu lat, święto chłopaków zyskuje na popularności właśnie teraz.

Sto lat. Tyle czekać musieli mężczyźni, zanim do pary z Międzynarodowym Dniem Kobiet w Europie na dobre pojawiło się ich święto. Mogą obchodzić Dzień Chłopaka (30 września), dzień Świętych Męczenników z Sebasty (4 kwietnia) czy oficjalny Dzień Mężczyzny (19 listopada). Wszystkie te daty razem wzięte nie dorównują jednak choć w połowie popularności Dnia Kobiet. Ten ostatni powstał w końcu po to, by przypominać o walce kobiet o ich prawa. A z kim walczono o prawa kobiet? Z patriarchalnym światem mężczyzn.

Nieszczególne czasy

Czy dziś w dalszym ciągu tak jest? Smutno, ale trafnie podsumowała to niedawno moja przyjaciółka, trzydziestokilkuletnia matka dwóch chłopaków. – Jakie to niesprawiedliwe. Kiedy ja dorastałam, świat należał do chłopaków, a dziewczynkom było bardzo trudno. Teraz, kiedy mam synów, jest dokładnie odwrotnie: na każdym kroku wmawia się im poczucie winy, że są chłopakami i we wszystkim muszą ustępować – powiedziała.

O komentarz proszę Krzysztofa Wieleckiego, socjologa. Ten z początku uspokaja: – Ludziom zawsze się wydaje, że żyją w jakichś szczególnych czasach, ale ludzkość istnieje od tysięcy lat i każdemu kolejnemu pokoleniu wydaje się to samo – mówi. Zwraca jednak uwagę, że rzeczywiście jakaś zmiana miała miejsce:

– Kiedyś przekaz kulturowy był bardzo jednolity. Od mężczyzn tego samego oczekiwała szkoła, rodzice, dziadkowie, władza, kościół. Ten przekaz pomagał kształtować tożsamość człowieka. Miał też swoją złą stronę: więcej osób nie odnajdywało się w tych sztywnych ramach ze swoja indywidualnością – tłumaczy. Dzisiejsi chłopcy, którzy lada moment będą mężczyznami, nie mają wskazówek co do tego, czyje oczekiwania spełniać. Dziewczyny? Matki? Spowiednika?

Mężczyzna wchodzi w lukę

Oczywiście najłatwiej powiedzieć, że przyszłej żony. To w końcu podstawa. Kobiety i mężczyźni prędzej czy później muszą dobrać się w pary i stworzyć związki. Ze związków urodzą się dzieci, a dzieci dorosną, zapewniając stabilne trwanie naszej kulturze i cywilizacji. Tylko że to właśnie od potencjalnych partnerek polskim młodym mężczyznom dostaje się najbardziej.

Po wrzuceniu w Google frazy "polski mężczyzna" dostajemy litanię pretensji i oczekiwań, zarówno z anonimowych forów, wyrażających tak zwaną opinię publiczną, jak i ze strony osobistości. "Fatalne polskie ogiery" – to tytuł omówienia książki Hanny Bakuły o mężczyznach. "Polska, kraj fatalnych mężczyzn" – to często komentowany felieton, bodaj Jakuba Żulczyka, sprzed kilku lat, który zniknął już z oryginalnego źródła. Po wpisaniu w okienku "polscy mężczyźni" Google podpowiada ciąg dalszy wyszukiwania: "...to nieudacznicy", "...są beznadziejni", "...najbrzydsi". Wygląda na to, że największe tyły mamy u tych, z którymi mielibyśmy się wiązać i zakładać rodzinę. Podobny klimat panuje na forach, takich jak kafeteria.pl.

Wojtek przekroczył już czterdziestkę. Mieszka w dużym mieście, ale w małym mieszkanku. Na większe nie było ich stać – jego dziewczyna kupiła je dziesięć lat temu na kredyt, który wzięła wyłącznie na siebie. Tak wolała, bo przecież związek zawsze może się rozpaść.

Dziecko mają jednak we dwoje, wciąż żyjąc w mikromieszkanku, ale z ukochaną córeczką. Jego dziewczyna pracuje w korporacji i często jeździ w delegacje, on odprowadza córeczkę do przedszkola, wrzuca urocze zdjęcia na Instagrama, treścią jego profilu na Facebooku są wspólne przygody z córką. Nikt nigdy nie posądziłby Wojtka o niedobór męskości – zna się na czołgach, lubi czerwone mięso, kiedyś trenował brutalne sztuki walki, chodzi z kumplami na piwo. Ale społeczne role matki i ojca są w jego związku zamienione o 180 stopni.

Krzysztof Wielecki: – Kobiety mają taki sam kłopot z określeniem siebie, ale znalazły bardzo prostą, głupią moim zdaniem metodę: przez zaprzeczenie. Przyjmują męskie role, czasem nawet na 300 proc. Wydaje im się, że dopiero wtedy będą w pełni kobietami, tymczasem zapominają o jednym. O tym, że stara forma miała swoje wady, ale miała też dużo zalet, na przykład lepiej pozwalała kobietom radzić sobie z ich emocjonalnością.

Gdzie w tym wszystkim mężczyźni? Jak tłumaczy socjolog, to nie jest nowość, że faceci są emocjonalni – zawsze tacy byli, przynajmniej niektórzy z nich. Ale kobiety dziś wchodzą w męskie role, a jednocześnie chcą męskiego, dominującego mężczyzny, wielu z nas pozostaje tylko wypełniać luki. A taką luką, jego zdaniem, coraz częściej jest okazywanie dziecku miłości i czułości. Dzisiejsze matki tego nie robią, zbyt skupione być może na pracy (by mieć pieniądze niezależnie od mężczyzny) i zarządzaniu domem (który wiąże się z wiecznym krzykiem na dzieci, że nie chcą odrabiać lekcji, jeść i myć się o ustalonych godzinach).

Nie dożyjesz starości

Skoro idea obchodzenia dnia chłopaka / mężczyzny zyskuje na sile, wygląda na to, że ktoś się wreszcie postanowił, obok walki o prawa kobiet, zająć także nami. I nic dziwnego, bo kiedy przejrzeć dane, widok jest co najmniej niepokojący. Mężczyzn w Polsce jest za dużo, a jednocześnie są mężczyznami w coraz mniejszym stopniu (oczywiście jeśli oceniać to według tradycyjnego wzorca, o czym za chwilę).

Za dużo, to znaczy, że polskie społeczeństwo ma niekorzystną dla mężczyzn strukturę demograficzną. Co prawda w ogóle jest więcej Polek niż Polaków, ale przewaga ta wynika z tego, że kobiety żyją znacznie dłużej. Jeśli wyobrazimy sobie 100 mężczyzn, którzy po osiągnięciu wieku 65 lat będą poszukiwać partnerki, to przypadać będzie na nich 157 ich rówieśnic. Na dansingach w sanatoriach mężczyźni rozchwytywani są jeszcze bardziej: w wieku 85 lat na każdych stu z nich przypada ponad 260 pań. To dane pochodzące z publikacji "Sytuacja zdrowotna ludności w Polsce", wydanej w 2016 roku przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny.

W grupie wiekowej osób, które zakładają rodziny i decydują się na dzieci, sytuacja jest zgoła odwrotna: jak podaje GUS-owski "Atlas demograficzny Polski", nadwyżka kobiet nad mężczyznami występuje głównie w dużych miastach, a na prowincji "rolnik szuka żony". I często nie może znaleźć, bo na każdych stu mężczyzn przypada tam zaledwie 80 kobiet.

To, że wśród mniejszości kobiet znakomita większość dożywa starości, wynika też ze swego rodzaju dyskryminacji. Choć czasem podkreśla się, że medycyna nie skupia się dostatecznie na kobietach (przykładem choćby autyzm, którego u dziewczynek niemal w ogóle się nie diagnozuje), to jednak mężczyźni również są przez nią dyskryminowani. Ot choćby znacznie częściej umierają na nowotwory złośliwe. Typowo "męską" śmiercią jest też samobójstwo oraz śmierć w wypadku komunikacyjnym. Między innymi to dlatego kobiety żyją średnio 8 lat dłużej. Do tego przez dłuższą część życia cieszą się pełną sprawnością. Oczywiście, można powiedzieć, że faceci sami są sobie winni, że częściej giną w wypadkach samochodowych albo na skutek samobójstw, ale w skali całego kraju jest to problem społeczny, z którym musimy sobie poradzić.

Oczywiście to, czy mężczyźni w dalszym ciągu czują się mężczyznami, jest znacznie trudniejsze do powiedzenia, bo musimy kierować się bardzo subiektywnymi kryteriami. Na przykład, jak wynika z opracowania PZH, co czwarte dziecko w Polsce rodzi się poza związkiem małżeńskim. Jesteśmy więc w mniejszym stopniu mężami niż jeszcze kilka lat temu. Jeszcze inny fakt: odsetek mężczyzn z wyższym wykształceniem jest w Polsce niższy niż wynosi średnia UE, podczas kiedy, jeśli chodzi o wykształcone kobiety, wynik ten dla Unii zawyżamy.

Zawód określa mężczyznę

Eryk mieszka w mieście powiatowym na zachodzie Polski. Zbliża się do czterdziestki. Kiedy był na studiach, jego dziewczyna zaszła w ciążę. Wiedziała, że jeśli pozwoli sobie na przerwę w studiach, nie zdobędzie upragnionego zawodu weterynarza, więc dwa tygodnie po porodzie pisała już egzamin z anatomii. Dziś ma prywatną klinikę.

Eryk jednak z tego samego powodu – dziecka – studiów już nie skończył. Pracował w firmie informatycznej, aż w końcu zdecydował się rzucić tę pracę i poświęcić rzemiosłu.

Właściwie nie wie, czemu Anka chce od niego odejść, ale choć to powolny proces, z pewnością w przyszłym roku się zakończy. Trzyma ich razem sytuacja materialna: ona wciąż spłaca urządzanie lecznicy, on startuje w nowym zawodzie. Dom dostali od jego rodziców, ale Eryk chce jakoś „spłacić” Ankę, kiedy już się rozstaną. Wydaje mu się to uczciwe, zważywszy, że zarabiała, kiedy wykańczali dom i mieszkali w nim jako rodzina.

– Proces zmiany roli mężczyzny trwa w społeczeństwie już od rewolucji przemysłowej, czyli od XVIII wieku. Później przyszły dwie wojny, na których zginęło wielu młodych mężczyzn. Kobiety musiały przejąć stery w swoje ręce. Skończył się świat androcentryczny – tłumaczy psycholog i kulturoznawca z uniwersytetu SWPS Przemysław Staroń.

To, co się dziś z nami dzieje, określa jako upadek mitu. Kiedyś mężczyźni wiedzieli kim są i skąd pochodzą, a rola tego, który przynosi do domu pieniądze i pilnuje domowego ładu, opiekując się wszystkimi, dawała im stabilność. Ale kiedy kobiety stały się niezależne – poprzez wejście w męskie role – mężczyźni tracą orientację, do czego są potrzebni.

Dziś, jak zauważa Staroń, ten kryzys się nasila: pojawił się prekariat, czyli grupa społeczna o bardzo niestabilnym zatrudnieniu, pracująca na śmieciowe umowy na stanowiskach, które w razie byle kryzysu łatwo zlikwidować. Dodatkowo, jak już wiemy, znacznie mniej mężczyzn niż kobiet ma wyższe wykształcenie (choćby dlatego, że wcześniej czują się zobowiązani sami sobie radzić, więc zamiast na studia idą do pracy, jak Eryk), a to oznacza, że zajmują stanowiska mniej specjalistyczne. Łatwiej ich zmienić na kogoś innego. Szybciej też zastąpią ich maszyny.

– Kobiety wciąż bardziej definiują się przez relacje, mężczyźni przez kompetencje – tłumaczy Przemysław Staroń. – Kiedy zapytać kobiety, kim jest, często odpowie, że matką, żoną. Mężczyzna powie: psychologiem, inżynierem, dziennikarzem. Dlatego taka sytuacja, kiedy nie czuje się pewnie swojego miejsca na rynku pracy, prowadzi u mężczyzn w większym stopniu do kryzysu. I w tym momencie potrzebny jest mit, bo to właśnie jego rolą jest pokazywanie miejsca człowieka w świecie.

Potęga mitu

Przemek też ma trzydzieści kilka lat. Jest dziennikarzem. Na co dzień pracuje w portalu internetowym, czasem pisze do innych magazynów, przygotowuje dłuższy esej o historii męskiego wizerunku. Kiedy ostatnio opublikował artykuł o tym, jak rozpalić ognisko, jego redakcyjna koleżanka podsumowała: "widać nieprzemijającą fascynację chłopactwem". To jego poszukiwanie "chłopięctwa" w artykułach "w stylu Karola Maya" (jak opisała to koleżanka), to właśnie jeden z takich mitów, które sięgają do odległych czasów i pierwotnych zjawisk, żeby wytłumaczyć nam nasze miejsce w świecie.

Przemysław Staroń podaje inne tożsamości, które wypełniają pustkę mitu. Dzisiejsi narodowcy to jego zdaniem osoby, którym wyraźnie zabrakło poczucia sensu życia czy siły. Kult przeszłości, wyrzeczenia i bohaterstwa, który odnaleźli, spełnia funkcję takiego uspójniającego ich tożsamość mitu. Innym przykładem wypełnienia pustki za metasensem jest nawet moda na chodzenie na siłownię.

– Pęd ku siłowni to jest taki namacalny przykład szukania tej męskiej formy. Wielu mężczyznom wydaje się dzisiaj, że jeśli zaczną robić się silniejsi, zmieniać się na poziomie fizycznym, to za tym pójdzie wzrost ich męskości – zauważa. – Nie jest to zgodne z ideałami greckiej kultury fi pedagogii, dla których piękno było nierozerwalnie powiązane z dobrem, a nie wartością samą dla siebie.

Takich mitów można by wymieniać jeszcze wiele. Mężczyzna przy grillu, spełniający się w funkcji karmiciela rodziny (choć na co dzień mówi o sobie, że przypali nawet wodę na herbatę). Pracownik korporacji, po pracy biegający w biegach przełajowych. Wszystkie one mają jedną cechę: z daleka wyglądają jak zerwanie z poważnym wizerunkiem mężczyzny-pana domu, myśliwego, który karmi rodzinne stadło.

Krzysztof Wielecki i Przemysław Staroń są zgodni: dziś borykamy się z nadmiarem możliwości wyboru. Dróg, którymi możemy podążać, jest tyle, że nie wiadomo, którą wybrać. To, co kiedyś było tabu, dziś mamy w pełni do dyspozycji. Chociażby seks: dopóki nie było skutecznej antykoncepcji, seks związany był z dorosłością, bo łączył się z posiadaniem dzieci, a dzieci – z rodziną.

– Dlatego chłopakom z mojego pokolenia zależało, żeby być jak najszybciej dorosłymi, bo z tym wiązały się przywileje, takie jak właśnie unormowane relacje seksualne. Dziś seks wcale nie jest zależny od gotowości do założenia rodziny, można więc w ogóle nie dorastać. Mam znajomego, który ma 50 lat i chodzi z jedną panią. Ale kiedy go pytam, czy będzie z tego małżeństwo, mówi, że chyba nie jest jeszcze gotowy – tłumaczy profesor Wielecki.

– Czy to właśnie stąd bierze się ten sławny syndrom Piotrusia Pana, jak psychologia opisuje nigdy nie dorastających mężczyzn? – pytam.

– Tak, ale proszę pamiętać, że kobiet też to dotyczy. Jesteśmy w najgorszej fazie kryzysu. Stare wzorce już nie funkcjonują, nowe jeszcze nie powstały – bo przecież zaprzeczenie to jeszcze nie nowy wzorzec.

Wygląda na to, że ci "fatalni mężczyźni" są dziś nie tylko w Polsce, a zjawisko to nie powstało w próżni. Nie ma więc powodu, by kobiety utyskiwały na facetów jako niegodnych wchodzenia w związki z nimi czy niegotowych do odpowiedzialności za rodzinę. Co więcej, fatalni faceci znikną, kiedy tylko przestaniemy ich tak nazywać, a w zamian zaczniemy rozumieć, o co nam chodzi i jak nasze potrzeby zaspokoić. Dobra wiadomość jest taka, że jako ci nowi mężczyźni, mamy przynajmniej prawo mówić o swoich potrzebach i lękach.

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (364)