Blisko ludziGdy wesele marzeń zamienia się w koszmar…

Gdy wesele marzeń zamienia się w koszmar…

Gdy wesele marzeń zamienia się w koszmar…
Źródło zdjęć: © PAP | Wojciech Pacewicz
22.04.2019 15:28, aktualizacja: 22.04.2019 18:03

Bankowy tytuł egzekucyjny, komornik, blokada konta i spirala długów - taki finał miały piękny ślub oraz wystawne wesele Ani i Andrzeja, na które zaprosili 200 osób. Marzyli o tym, by dzień ich ślubu był wyjątkowy, chcieli zapamiętać go do końca życia. I zapamiętają. Doprowadził ich do ruiny.

Ile można wydać na wesele? Dużo. Najdroższe na świecie kosztowało aż 400 milionów dolarów. Tyle za ślubne przyjęcie czwartej córki - księżniczki Hafizah Sururul Bolkiah - zapłacił w 2012 r. sułtan Brunei, państwa położonego w płd.-wsch. części Azji. Rachunek za sam catering dla 3 tys. gości opiewał na 40 mln dolarów. Wesele trwało tydzień, a państwo powiedzieli sobie "tak" w liczącym 1788 komnat pałacu.

Jednak takie kwoty przeznaczone na ślub i iście królewska oprawa wesela są zarezerwowane tylko dla najbogatszych. Zwykli śmiertelnicy muszą zmieścić się w nieporównywalnie mniejszym budżecie. Co się jednak dzieje, gdy powiedzenie "zastaw się, a postaw się" staje się maksymą, a przyszli państwo młodzi tracą zdrowy rozsądek? Doświadczyli tego Ania i Andrzej, małżeństwo z Częstochowy.

- Gdy wspominam moment planowania wesela, to mam wrażenie, że byliśmy jak zamroczeni, pijani albo chorzy psychicznie - opowiada Ania, 36-letnia, specjalistka od HR. - Nie planowaliśmy wydać na wesele 250 tys. zł, tylko ta kwota narosła "sama"…

Ceviche z tuńczyka i wypuszczanie motyli

Ania i Andrzej marzyli o weselu w miejscu pięknym i romantycznym, a nie - jak podkreśla Ania - w wykładanej sosnowymi deskami sali w budynku przypominającym wiejską chałupę. - Miałam wrażenie, że w naszej szerokości geograficznej wesela odbywają się albo w góralskiej chacie, albo w sali gimnastycznej - ironizuje kobieta. - Znaleźliśmy więc piękny klasycystyczny pałacyk z imponującym ogrodem - chcieliśmy, żeby uroczystość odbywała się na świeżym powietrzu. Dodatkową zaletą było to, że w bliskiej odległości znajdowało się kilka pensjonatów, gdzie mogli przenocować nasi gości. Odwozili ich tam zabytkowymi samochodami wynajęci w tym celu szoferzy. Urządziliśmy ślub w stylu lat 20.

To tylko początek listy atrakcji dla gości i państwa młodych. Oprócz szytych na miarę w Mediolanie sukni ślubnej i garnituru, przyjęcia dla 200 osób z wykwintnym menu zawierającym m.in. grzanki z kawiorem z bieługi, krem ze szparagów z krewetkami i oliwą truflową, ceviche z tuńczyka, confit de canard, a także tysięcy kwiatów, piętrowego tortu, kwartetu smyczkowego, zespołu rockowego i DJ-a, prezentów dla gości, wypuszczania motyli oraz gołębi, puszczania baniek mydlanych, pokazu sztucznych ogni, strefy magicznych zabaw dla dzieci, masaży relaksujących i całodziennych poprawin, Ania i Andrzej zdecydowali się także na to, by w podróż poślubną… wyruszyć balonem.

- Kwota rosła, rosła i rosła - wspomina Ania. - Bo oto okazało się, że są jeszcze zaproszenia, opłaty w kościele, chór i solistka, organy plus smyczki, samochód do ślubu, oczywiście luksusowy i oryginalny, i jeszcze sukienki dla druhen i garnitury dla drużbów, obrączki na zamówienie, autokary, które przewiozą gości z kościoła do pałacyku pod Warszawą… Tak naprawdę ta lista nie ma końca. Wyszło nam ponad 250 tysięcy. Moja matka złapała się za głowę. Jest nauczycielką, taka kwota wydała jej się astronomiczna.

"Ta inwestycja częściowo się zwróci"

Mimo to Ania i Andrzej nie chcieli ciąć atrakcji i tym samym kosztów. Dlaczego? - Chciałam, żeby ten dzień był jak z amerykańskiego filmu. Marzyłam o tym, by wszyscy nasi znajomi zapamiętali nasze wesele do końca życia - tłumaczy Ania. - Tymczasem oni pewnie już nie pamiętają, a my jak najbardziej.

Przyszli małżonkowie obliczyli, jaką część wydatków mogą pokryć z własnego budżetu. Okazało się, że oszczędności, które zgromadzili to tylko kropla w morzu potrzeb. - Ale oboje mieliśmy świetne pace i bardzo dobre zarobki - w sumie miesięcznie na nasze konta wpływało ponad 20 tys. zł - opowiada Ania.

- Zdecydowaliśmy się na kredyt. Doszliśmy do wniosku, że na pewno część inwestycji w wesele zwróci nam się w postaci podarowanej w prezencie gotówki, poza tym resztę spłacimy w oka mgnieniu.

Wesele i poprawiny wypadły bajecznie, choć Ania mówi, że wolałaby, żeby jej mąż się tak nie upił i nie pokazywał nagich pośladków w tańcu na stole. Na szczęście - jak dodaje - nie tylko on jeden robił striptiz, towarzyszyli mu koledzy ze studiów. W podróż poślubną młoda para poleciała do Japonii, o której oboje od zawsze marzyli.

Dyscyplinarka i zwolnienie

I wszystko byłoby jak w bajce, gdyby nie dyscyplinarne zwolnienie, które czekało na Adama, gdy zjawił się w pracy po urlopie. - Pracował w dużej instytucji finansowej, gdzie dość szybko doszedł do wysokiego stanowiska. Tymczasem został oskarżony o jakieś przekręty - opowiada ze smutkiem w głosie Ania.

- Nic mu w końcu nie udowodnili oprócz kilku zaniedbań i zaniechań, ale wtedy nie dość, że stracił pracę, to jak się potem okazało, dostał też wilczy bilet - nigdzie nie chcieli go zatrudnić. A my żyliśmy z mojej pensji, z której spłacaliśmy kredyt na mieszkanie, na wesele, do tego trzy karty kredytowe, dwa "małe" kredyty konsumpcyjne. Wysokość naszych rat (razem z kredytem mieszkaniowym) wyniosła ok. 7700 zł. Niestety goście okazali się mniej szczodrzy niż sądziliśmy… Do tego kilka miesięcy później test ciążowy pokazał, że jestem w bliźniaczej ciąży… Niestety zagrożonej. Lekarze, ciągłe badania, drogie leki, zwolnienie. Ciążę oboje spędziliśmy w domu.

Ania urodziła dwie dziewczynki, ale nieco za wcześnie, bo w ósmym miesiącu ciąży. Wcześniactwo dla bliźniaków jest bardzo niebezpieczne, więc dzieci wymagały nie tylko długiej hospitalizacji, badań, ale także rehabilitacji. - Gdyby nie rodzice, to kredyt przestalibyśmy spłacać znacznie wcześniej - opowiada Ania.

- Żonglowaliśmy, spłacaliśmy raz jeden, raz drugi, z jednej karty kredytowej przelewaliśmy na drugą. Braliśmy chwilówki, by ugasić pożary kredytowe i mieć na życie, tymczasem wpadaliśmy w kolejne zadłużenie. Andrzej łapał gdzieś jakieś chałtury, ale nie był w stanie znaleźć stałej, dobrze płatnej pracy. Niestety im wyższe stanowisko się zajmowało, tym trudniej znaleźć nową pracę. Do tego stres, potworna frustracja związana ze stanem zdrowia dziewczynek. Nie muszę dodawać, że gdy wróciłam po urlopie do pracy, to dostałam wypowiedzenie?

Komornik nie jest sympatycznym panem

Niespłacanie kredytu konsumpcyjnego, który Ania i Andrzej zaciągnęli na ślub i wesele, spowodowało, że bank wystawił bankowy tytuł egzekucyjny - dokument, w którym potwierdza, że zadłużenie istnieje i który ma moc wyroku sądowego. Jedynie potrzebna jest do jego egzekucji klauzula wykonalności, którą sąd wydaje na podstawie dokumentów dostarczonych przez bank. Wszystko to dzieje się bez udziału dłużnika.

- Nikt nas nie pytał, dlaczego nie płacimy - mówi ze łzami w oczach Ania. - Nikogo nie interesują wcześniaki, ich rehabilitacja i utrata pracy przez nas oboje. Komornik zajął nam konta, samochód, wartościowe rzeczy w domu… Nie ma z nim dyskusji. To nie jest miły pan, który rozumie trudną sytuację. Egzekwuje i już. Gdyby nie moi rodzice, którzy sprzedali działkę, musielibyśmy oddać bankowi obciążone innym kredytem mieszkanie i chyba zamieszkać pod mostem. Teraz mieszkamy w domu teściów w Częstochowie, a nasze mieszkanie wynajęliśmy, dzięki czemu możemy spłacać kredyt.

Bajkowy dzień - kredyt na lata

Co sprawia, że niektórzy podejmują tak ryzykowne i pochopne decyzje? - W mózgu osób zakochanych zachodzą różne reakcje chemiczne, które wprowadzają organizm w stan oszołomienia, euforii porównywalny do tego, jak jest po środkach psychoaktywnych - mówi Krzysztof Tylski, terapeuta z Ośrodka Terapii Uzależnień i Pomocy Psychologicznej Polana w Warszawie.

- Mówi się, że ten stan powoduje zawężenie pola świadomości, chwiejność emocjonalną, upośledzenie władzy umysłowej oraz możliwości przewidywania. Trudno jest wtedy podejmować racjonalne, długofalowe decyzje. Do tego dochodzi przeświadczenie, że ślub i wesele to jedyny taki dzień w życiu, chce się wszystko zrobić, by był wyjątkowy. Często motywacją jest też pokazanie się przed rodziną i przyjaciółmi, że się odniosło sukces życiowy, a to dodatkowo prowadzi do nierozważnych decyzji. Warto się zastanowić, dla kogo jest ten ślub i wesele oraz przemyśleć czy warto zadłużać się na wiele lat, by nawet bajkowo przeżyć jeden dzień.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl