Kamila była molestowana w autobusie. "Czułam jego oddech"

Kamila była molestowana w autobusie. "Czułam jego oddech"

Molestowanie w miejscach publicznych dotyka ogromną część Polek
Molestowanie w miejscach publicznych dotyka ogromną część Polek
Źródło zdjęć: © Adobe Stock
06.02.2023 15:14, aktualizacja: 06.02.2023 19:54

– Poczułam, jak ktoś się o mnie ociera. To było dla mnie bardzo niekomfortowe. Początkowo to zignorowałam. Chyba dlatego, że nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji i nie wiedziałam, co robić. Po chwili on dotknął moich pośladków – wspomina Kamila, jedna z wielu Polek, które stały się ofiarami napaści na tle seksualnym w miejscu publicznym.

Co druga kobieta w Unii Europejskiej (w sumie ok. 90 mln kobiet) doświadczyła molestowania seksualnego. Co druga studentka w Polsce doświadczyła niechcianego dotykania, przytulania, klepania, całowania, obnażania. Co trzecia nastolatka ma za sobą obciążające doświadczenia seksualne, co dziesiąta została wykorzystana seksualnie. Niemal połowa Polek (49 proc.) spotkała się z sytuacją, w której ktoś dotykał ich wbrew ich woli albo wymusił pocałunek - wynika z badania Ipsos na zlecenie marki L’Oréal Paris, która razem z Centrum Praw Kobiet realizuje kampanię "Stand Up. Sprzeciw się molestowaniu w miejscach publicznych!'.

Statystyki porażają, a i tak są niedoszacowane. Powód? – Rzadko kiedy osoby, które doświadczyły molestowania seksualnego, mówią o tym wprost. Jeśli przychodzą do gabinetu, to z innymi sprawami, trudnościami, problemami. I nagle podczas rozmowy pojawia się wątek: "Miałam kiedyś sytuację, że jechałam autobusem i pijany mężczyzna zaczął mnie dotykać, jego ręka wędrowała w górę, a ja czułam się sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć". Albo: "Poczułam, że ktoś dotyka mnie po pupie, ale autobus był pełen ludzi, to na pewno przypadek" - mówi WP Kobieta Dominika Urbańczyk, psycholog, psycholog dziecięcy z poradni zdrowia psychicznego Harmonia Grupy LUX MED. I zaraz tłumaczy: Kobiety, zwłaszcza młode, rzadko kiedy opowiadają innym o takim doświadczeniu. Często je też deprecjonują, uważają, że coś zdarzyło się "przez przypadek, niechcący". Biorą winę na siebie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

To nie ja powinnam się wstydzić

"Wczoraj na koncercie jakiś koleś namiętnie ocierał się o mój biust. Mimo szturchania w plecy i proszenia, by się odsunął, robił to dalej".

"Jechałam autobusem i stało za mną dwóch chłopaków. Nagle ktoś uszczypnął mnie w pupę, a ja co zrobiłam? Spojrzałam na nich, nie wiedziałam, który z nich to zrobił i mnie wryło".

"Mnie kiedyś ktoś złapał za tyłek, jak wychodziłam z metra, nie zdążyłam zareagować…".

Podobnych wpisów na forach dyskusyjnych jest mnóstwo. Kamila (imię zmieniłam) znalazła się w takiej sytuacji w czasach licealnych. – Jak co rano jechałam do szkoły. Zawsze o tej porze w autobusie była masa ludzi, głównie młodych. Stałam przy oknie. Poczułam, jak ktoś się o mnie ociera. To było dla mnie bardzo niekomfortowe, niemal słyszałam i czułam jego oddech. Początkowo to zignorowałam. Chyba dlatego, że nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji i nie wiedziałam, co robić. Po chwili jednak on dotknął moich pośladków – miałam na sobie sukienkę, bo był jakiś maj albo czerwiec. Wtedy zareagowałam. Odwróciłam się, ale autobus akurat się zatrzymał, ludzie zaczęli wysiadać i wmieszał się w tłum – wspomina Kamila, która przez długi czas nikomu o tym zdarzeniu nie opowiadała. – Wstydziłam się. Teraz wiem, że to nie ja powinnam się wstydzić, ale taka jest prawda. Przez pewien czas bardzo źle i głupio czułam się z tym, co zaszło.

Wyparcie

W języku włoskim "mano morta" to "martwa ręka" – chodzi właśnie o dotykanie intymnych części ciała ofiary w środkach komunikacji miejskiej. Jest to forma napaści na tle seksualnym. I choć zdarza się bardzo często, to z badań wynika, że tylko 31 proc. molestowanych osób twierdzi, że ktoś postronny zareagował.

Obcy dotyk to zresztą tylko jedna z form molestowania w miejscach publicznych. Twórcy kampanii społecznej "Stand Up. Sprzeciw się molestowaniu w miejscach publicznych" zebrali dane dotyczące częstotliwości występowania różnych rodzajów molestowania seksualnego. Okazuje się, że najczęściej są to:

·      Wpatrywanie się, gapienie, nieodpowiednie i niepożądane gesty – 56 proc.

·      Gwizdy, zaczepki słowne, cmokanie, wydawanie zwierzęcych odgłosów – 54 proc.

·      Komentarze o podtekście seksualnym i żarty dotyczącej cielesności – 45 proc.

·      Nagabywanie na randki, o podanie numeru telefonu lub innych osobistych informacji – 44 proc.

·      Publiczne upokarzanie, zwracanie się per "lala", "niunia", "laska" – 43 proc.

·      Niepożądany dotyk, przytulanie, całowanie – 41 proc.

·      Natrętne i powtarzające się pytania o życie erotyczne – 33 proc.

·      Stalking (śledzenie) – 33 proc.

·      Nieobyczajne obnażanie – 25 proc.

·      Nagabywanie o przysługi lub usługi seksualne – 24 proc.

·      Drastyczne opisy o charakterze pornograficznym oraz pokazywanie zdjęć o treści seksualnej – 23 proc.

Część kobiet wypowiadających się na forach dyskusyjnych twierdzi, że na tego typu zaczepki reaguje natychmiast. "Odwróciłam się i dałam mu kopniaka obcasem w krocze", "Nie czekałam. Zwyzywałam go publicznie, nazwałam zbokiem i zagroziłam, że wezwę policję", "Dostał w gębę po tym, jak złapał mnie w pociągu za pierś" – piszą niektóre internautki. Ale wiele kobiet, jak Kamila, nie reaguje wcale.

– Młode kobiety się tego niesamowicie wstydzą. To rzecz na tyle delikatna, że bardzo często ją wypierają – twierdzi psycholog Dominika Urbańczyk. – Tłumaczą sobie, że on na pewno tego nie chciał, zrobił to przypadkiem, więc nie ma o czym mówić. Często też nie zdają sobie sprawy, że padły ofiarą molestowania! Tymczasem nikt nikogo nie dotyka po pośladkach czy piersiach przez przypadek. A jeśli faktycznie tak by się stało, to przeprosiłby za swoje zachowanie. To jest zawsze naruszenie czyjejś cielesności.

Masz prawo protestować

Według Dominiki Urbańczyk zanim młoda kobieta, która doświadczyła molestowania seksualnego w miejscu publicznym, zbuduje w sobie gotowość, aby komuś o tym opowiedzieć, mija mnóstwo czasu. – To wpływa na jej postrzeganie siebie, obniża samoocenę i poczucie własnej wartości. Uważa się za osobę, która nie potrafi się przeciwstawić, powiedzieć "nie". Zaczyna myśleć: "Mogłam się odsunąć, zmienić miejsce, mogłam nie jechać tamtą linią. W sumie nic takiego się nie stało, inni mają gorzej, pewnie ubrałam się zbyt wyzywająco". To jest przesuwanie własnych granic, co może negatywnie odbić się na relacjach z innymi mężczyznami w przyszłości. Zawsze będę to podkreślać: masz prawo protestować, masz prawo odmówić, masz prawo powiedzieć, że czegoś nie chcesz – tłumaczy Dominika Urbańczyk.

Psycholożka zachęca, żeby w sytuacji naruszenia naszej cielesności nie bać się zareagować – powiedzieć "nie", proszę się przesunąć, proszę mnie nie dotykać. Zaznaczyć swoją granicę.

Równie ważna jest reakcja postronnych osób – w tym przypadku warto zastosować metodę 5D opracowaną przez globalną organizację Right To Be:

· dekoncentruj (np. upuść telefon – "przetnij" incydent),

· dołącz do innych (poproś kogoś o interwencję),

· dokumentuj (nagraj zdarzenie),

· dojdź do głosu (zwróć sprawcy uwagę, nazywając rzeczy po imieniu),

· daj wsparcie ofierze molestowania (w momencie zajścia lub już po nim).

I jeszcze jedna ważna rzecz. – Mężczyźni też bywają ofiarami molestowania seksualnego w miejscach publicznych – najczęściej natrętnych bądź pijanych kobiet – zauważa specjalistka Grupy LUX MED. – Rzadziej, ale jednak. I mają nawet trudniej, bo mogą zostać wyśmiani: "Byłeś molestowany? Co ty mówisz, to musiało być przyjemne, na pewno tego chciałeś, sam bym chciał, nie narzekaj" to słowa, które mogą usłyszeć. Dlatego mężczyźni do czegoś takiego przyznają się jeszcze rzadziej niż kobiety.

Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta