Prowansja: W poszukiwaniu lawendy

Pole fioletowych kwitnących kwiatów rozciągające się aż po horyzont, z kamiennym domkiem w tle, to najbardziej popularny prowansalski obrazek, znany niemal ze wszystkich widokówek.

Prowansja: W poszukiwaniu lawendy
Źródło zdjęć: © Małgorzata Pindera

Nic dziwnego, że każdy przyjeżdżający tu turysta pragnie zobaczyć na własne oczy kwitnącą lawendę. Kiedy płaskowyż Valensole fioletowieje od kwitnących kwiatów, a w powietrzu unosi się odurzający zapach?

Pierwszych wskazówek szukam w książce „ Prowansja od A do Z” piewcy prowansalskich krajobrazów i smaków - Petera Maylesa. „Termin kwitnienia zależy od wysokości, na jakiej rośnie lawenda: im pole niżej położone, tym wcześniej okryje się kwieciem. Co oznacza, że wielbiciele lawendy mogą zacząć od podnóża Luberon na początku lipca i zmierzać w górę, by w połowie sierpnia znaleźć się na Plateau de Valensole, przez cały czas krocząc po rozwijających się przed nimi fioletowych dywanach”.

Pierwsze pole lawendy zobaczyłam z okna pokoju Van Gogha w szpitalu St. Paul de Mausole, nieopodal St. Rémy de Provence. To tutaj artysta zgłosił się na leczenie, gdy po kłótni z malarzem (Paulem Gauguinem) obciął sobie lewe ucho. Van Gogh przebywał w szpitalu rok, a tutejsze krajobrazy stały się inspiracją do ponad 150 obrazów. Artysta malował oliwne gaje, złociste pola pszenicy, strzeliste cyprysy, irysy rosnące na szpitalnym dziedzińcu i lawendę. W czerwcu zaczyna tu ona dopiero kwitnąć. Kwiaty nieśmiało nabierają charakterystycznej barwy, i jeszcze potrzeba czasu, aby stały się głęboko fioletowym kobiercem.

Lawenda czy lawendyna?

Lawenda to niekwestionowana królowa Prowansji. Znajdziemy ją niemal na każdej widokówce z tej słonecznej krainy. Bez względu na porę roku mnóstwo lawendowych „pamiątek” spotkamy w sklepach z upominkami. Półki zastawione są lawendowymi olejkami, żelami i płynami do kąpieli, w koszykach leżą fioletowe mydełka, ze stojaków zwisają saszetki z suszoną lawendą, które włożone do szafy pozwalają zatrzymać jej zapach na zimowe wieczory.

Wielbiciele lawendy mogą upajać się nie tylko jej zapachem, ale także… smakiem. Lawendowy miód to owoc pracy pszczół uwijających się latem nad zagonami lawendy, a smakosze muszą koniecznie skosztować lawendowych lodów.

Cóż, większość tych „pamiątek” wytworzono jednak nie z lawendy, a lawendyny, której dziś uprawia się znacznie więcej niż prawdziwej lawendy. Lawendynę niegdyś nazywano "lawendą bękarcią", gdyż jej kwiaty pojawiły się na skutek przenoszenia pyłku lawendy przez pszczoły z terenów rosnących wysoko na niższe. Eksperci bez trudu i bez konieczności wąchania odróżnią oba gatunki.

Lawenda ma zapach bardziej subtelny, a jej kwiaty mają delikatniejszą barwę. Lawendyna odznacza się silniejszym i ostrzejszym aromatem. Zawiera jednak więcej olejku, jej zapach jest trwalszy, stąd częściej używa się jej do produkcji kosmetyków.
mpi/(kg)

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)