GwiazdyKobiety mężnieją, mężczyźni niewieścieją

Kobiety mężnieją, mężczyźni niewieścieją

Zjawisko wybijania się kobiet na niezależność, a nawet na przewagę nad mężczyznami, jest coraz powszechniejsze. Dziś coraz częściej nie oczekują one biernie, aż trafi im się partner, ale tak jak kiedyś czynili to tylko mężczyźni, polują na niego, a kiedy trafią na "właściwego", same mu to komunikują.

Kobiety mężnieją, mężczyźni niewieścieją

30.10.2006 | aktual.: 28.05.2010 16:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Już w latach sześćdziesiątych "Skaldowie" śpiewali: "Nie całuj mnie pierwsza...", ale na szeroką skalę dopiero obecnie jesteśmy w Polsce świadkami tak radykalnej i powszechnej odmiany kobiecych obyczajów.

W jednym z odcinków znanego serialu Andrzeja Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni" można zobaczyć scenkę, w której, na zorganizowanym w mieszczańskim domu krakowskim balu karnawałowym, onieśmielone panienki, przyprowadzone tu przez matki, myślące o ich zamążpójściu, stoją w ściśniętej grupce pod ścianą tanecznego pokoju, czekając, aż któryś z przybyłych kawalerów zaprosi je do tańca.
Poproszone krygują się i niby to opierają, aż w końcu trochę niezgrabnie i z niejakim lękiem idą w tany. W czasach, gdy rozgrywa się akcja serialu, czyli na początku poprzednego stulecia, ale jeszcze też sporo później, powszechną normą były międzyrodzinne kontrakty, w których decydowano o tym, za kogo wyjdzie córka na wydaniu.

W czasy dawniejsze nawet nie ma potrzeby się zagłębiać, bo, poza wyjątkami, jakimi były wybitne monarchinie i kobiety obdarzone na tyle wielką siłą charakteru, by przełamać konwenanse i obyczaje, były one na ogół przedmiotem męskiej władzy, przede wszystkim rodzinnej. Co prawda, znane powiedzenie, że mężczyźni rządzą światem, a nimi kobiety brzmi efektownie, ale było ono, w wymiarze społecznym, raczej wyrazem uprzejmości wobec kobiet, niż realnością.
Może zresztą nie potrzeba nawet tak stosunkowo odległej podróży w przeszłość i wystarczy sięgnąć do czasów znanych z doświadczenia niejednemu z nas, by przekonać się, jak wielkie zmiany nastąpiły od tamtej pory. Wielkie, choć nie wszyscy to sobie uświadamiają.

Za króla Ćwieczka, czyli... 30 lat temu

Jak wyglądały zabawy szkolne 10, 20 a tym bardziej 30 lat temu? Dziewczynki, gromadzące się w swoim własnym gronie, zawstydzone, szepcące, które co energiczniejsi chłopcy na siłę wyrywali do tańca. A taniec, nawet jak doszedł do skutku, to nie bardzo wychodził, nie tylko z powodu braku umiejętności, ale przede wszystkim przez skrępowanie, zresztą na ogół obopólne.

Nie inaczej było w klasach szkolnych. Choć koedukacja od dawna była już utrwaloną formą, to mikrospołeczność klasowa podzielona była wyraźnie na dwa mikroświaty - chłopców i dziewcząt. Ten pierwszy był bardziej rozbrykany, hałaśliwy, śmiały i dokuczliwy. Drugi - cichy, spokojny, nieśmiały, jakby pokorny. Ileż koronkowych i cierpliwych zabiegów, prowadzących do przełamania wstydu, musieli wykonywać zakochani uczniacy, by dać wyraz uczuciom (słowami, słowami) swojej ukochanej. Miłosne listy przekazywane były potajemnie, konspiracyjnie, by nikt nie powołany nie wszedł w ich posiadanie. A gdy zdarzyło się takie nieszczęście, to zadurzony delikwent nieraz musiał się najeść wstydu co niemiara, a także przysporzyć go swojej ukochanej (grzebiąc często na domiar złego swoje szanse). Okrzyk "Zakochana para!" albo jakieś nieprzyzwoite aluzje typu "Zosia i Józek równa się wózek", rozbrzmiewający w klasie, wręcz paraliżował zakochanych małolatów.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Oczywiście, powie ktoś, i wtedy były śmiałe i aktywne dziewczyny, które nie tylko nie wstydziły się towarzystwa chłopaków, ale nawet same wykazywały aktywność w zjednywaniu ich sobie. Trudno temu zaprzeczyć, ale była to mikroskopijna mniejszość, która nie nadawała tonu reszcie populacji dziewczęcej. Oczywiście, w szkołach średnich, ze zrozumiałych względów, było nieco inaczej, ale i tam aktywność w zdobywaniu sympatii, dziewczyny do "chodzenia" była znacznie mniejsza niż dziś.

Panie biorą panów

Aby przekonać się, jak wiele w tym względzie się zmieniło, wystarczy poobserwować dziś pierwszą lepszą zabawę szkolną.

Dziewczynki nie są już onieśmieloną gromadką, lecz żywiołem dynamicznym, śmiałym i aktywnym. To one nadają ton zabawie i dziś częściej można spotkać chłopców nieśmiało "podpierających" ściany. Dziś to dziewczynki "wyrywają" ich do tańca i wspólnej zabawy, a jeśli nie znajdą odzewu, to świetne bawią się same. Także w klasach zmieniła się sytuacja. Sąsiadowanie w jednej ławce chłopca i dziewczynki (i to nie za karę, jak to kiedyś bywało, lecz ze szczerej ochoty) jest dziś bardzo częste i to nie tylko wśród ośmioklasistów, ale nawet w klasach młodszych. Dziewczynki nie krępują się w ostentacyjnym demonstrowaniu, że ten czy ów chłopak im się podoba. Liściki miłosne przekazuje się bez skrywania tego "procederu", nawet z dumą. Co więcej, o ile kiedyś zdarzało się, że o dziewczynę rywalizowali, a nawet bili się chłopcy, o tyle obecnie występuje to zjawisko także wśród dziewcząt. Nauczyciel coraz częściej notują nawet pobicia koleżanek przez koleżanki, z zemsty za "odbicie" chłopaka.

Dziewczynki dzielą się często między sobą "sferami wpływów" czyli chłopakami, a ci z uderzającą nieraz biernością poddają się temu. Wyraźnemu zmniejszeniu uległy też zwyczajowe, uświęcone starą tradycją, różnice w sposobie bycia, manierach czy słownictwie obu płci. Upodobniła się moda (unisex), słownictwo (także to wulgarne) itd. O takich "drobiazgach" jak to, że wagary i wszelkie inne przejawy niesubordynacji szkolnej od dawna nie są już "monopolem" chłopców, nawet nie warto wspominać. O tych zmianach świadczy też, niestety, dramatyczne zjawisko coraz większego w przestępczości dziewcząt i młodych kobiet. Tragiczne przypadki mordów, dokonywanych lub inspirowanych przez nastolatki, są najciemniejszą stroną tego zjawiska.

Kobiety na wierzchu

Nie można jednak poprzestać wyłącznie na dziewczętach. Ich postawy są przecież tylko odbiciem przemian, jakie zaszły w świecie ich matek, starszych sióstr, koleżanek czy bohaterek kolorowych magazynów kobiecych.

Znaczna ich część nie tylko porzuciła już dawną, kobiecą bierność, ale stała się coraz bardziej dominująca i świetnie sobie radzi w dzisiejszej rzeczywistości. Oczywiście przesadne uogólnienia nie byłyby właściwe, bo jest też wiele kobiet biernych, ale zjawisko wybijania się kobiet na niezależność, a nawet na przewagę nad mężczyznami, jest coraz powszechniejsze. Dziś coraz częściej nie oczekują one biernie, aż trafi im się partner, ale tak jak kiedyś czynili to tylko mężczyźni, polują na niego, a kiedy trafią na "właściwego", same mu to komunikują.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Co prawda już w latach sześćdziesiątych "Skaldowie" śpiewali: "Nie całuj mnie pierwsza...", ale na szeroką skalę dopiero obecnie jesteśmy w Polsce świadkami tak radykalnej i powszechnej odmiany kobiecych obyczajów.

Jakie są przyczyny tego zjawiska? Z całą pewnością największą, a nawet decydującą rolę odgrywają media, zwłaszcza telewizja, serwująca wzorce, pod których presją pękają tradycyjne normy zachowań. Widząc wyzwolone, dynamiczne, rezolutne i decydujące o sobie bohaterki filmów i kolorowych magazynów, kobiety (w wieku każdym, także te zasiadające w szkolnych ławkach) próbują je naśladować.

Jeśli jakaś część polskiej obyczajowości katolickiej jest skazana z całą pewnością na porażkę w konfrontacji z obyczajami obecnej epoki, to nie jest nią ani polski nawyk chodzenia na niedzielną mszę do kościoła, ani obyczaje świąteczne, lecz właśnie (mimo aktualnie obowiązującego zakazu aborcji) sfera seksu i niezależności kobiet. Marzenie jednego z biskupów, aby powróciły "normy z czasów Hlonda" czyli przedwojennego prymasa Polski, na pewno się nie spełni.

Nadciąga matriarchat

A mężczyźni? Moja znajoma opowiedziała mi niedawno, że kiedy zbierze się grono jej koleżanek, "to mówią tylko o chłopach, łóżku i tych rzeczach". Tymczasem od dawna już obserwuję, że w męskim gronie już coraz rzadziej mówi się o kobietach, jak to kiedyś praktykowano wśród panów. Koledzy najczęściej mówią o sprawach zawodowych, pieniądzach lub samochodach. Gdzieś się podziała ta niegdysiejsza, choć tylko gawędziarska, jurność.

Niektórzy socjologowie twierdzą, że na całym świecie dostrzega się zjawisko degenerowania się cech męskich u mężczyzn (na szczęście jeszcze nie u wszystkich). Są oni coraz słabsi psychicznie, coraz mniej odpowiedzialni, coraz bardziej lękliwi, zakompleksieni, coraz częściej uchylający się od trwałych związków. Za to coraz bardziej męskie (psychicznie) stają się panie.

Był kiedyś, w okresie wspólnoty pierwotnej, okres matriarchatu, czyli jawnej dominacji kobiet nad mężczyznami w społeczeństwie. Niektórzy socjolodzy wróżą, że taki otwarty matriarchat powróci. Jeśli się uważnie wokół rozejrzymy, to rzeczywiście "coś jest na rzeczy".

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (0)