Kolejna fala hejtu na Natalię Przybysz. „Krwawe ręce. Precz od Trójmiasta!”
Wokalistka niebawem zagra koncert w Gdyni. Na stronach reklamujących to wydarzenie pojawiły się obraźliwe i nienawistne komentarze.
„A to ta, co się chciała wylansować w specyficzny sposób”, „Zbiera na większe mieszkanie. Nie dołożę się, nie pójdę na koncert”, „W życiu nie pójdę na jej koncert. Jedni nie mogą mieć dzieci, chociaż bardzo by chcieli - innym dzieci przeszkadzają w życiu. Dorosła kobieta nie potrafi się zabezpieczyć?”, „Nie idę. Po tym, co zrobiła, jaki przekaz niosą jej piosenki, tylko sam fałsz” – to tylko niektóre z wpisów.
Tym razem nie wystąpiono z petycją, by odwołać jej występ. Niedawno Przybysz doświadczyła tego przy okazji koncertu w podwarszawskim Nadarzynie. Ci, którzy podpisali petycję, nazwali ją „aborterką, ostatnio promującą swoją płytę, wykorzystując do tego historię zamordowania przez nią jej trzeciego dziecka". Takiemu stawianiu sprawy sprzeciwiła się Kamila Michalska, dyrektor Nadarzyńskiego Ośrodka Kultury.
„NOK był i jest instytucją pluralistyczną. Jedynym kryterium w doborze wykonawców jest kryterium artystyczne. Zasadność koncertu zostanie zweryfikowana wyłącznie przez publiczność kupującą bilety” – napisała w specjalnym oświadczeniu, dodając, że ośrodek przez nią prowadzony nie zajmuje się „analizowaniem wypowiedzi artystów i prześwietlaniem ich życiorysów i światopoglądów”.
Krytyczne komentarze pojawiają się również na profilu Przybysz w mediach społecznościowych. „Tym się kończy praktykowanie zen, jogi i innych dupereli. Akcja krwawy karp i obrona biednych zabijanych karpików na święta Bożego Narodzenia. Natalia woli krwawe dziecko na święta” – pisze jedna z internautek. „Lans na aborcję? Pomyślała pani, co poczują pani dzieci, kiedy dowiedzą się, że ich rodzice pozbyli się ich braciszka lub siostry, bo mieszkanie ciasne?” – to tylko niektóre z nich.
Przypomnijmy, w październiku br. artystka na łamach „Wysokich Obcasów” przyznała się publicznie do tego, że usunęła ciążę i że piosenka pt. „Przez sen” jest o niej i historii sprzed ponad roku. - Pięć minut i masz z powrotem swoje życie - wyznała. Po tych słowach jedni docenili to, że zdobyła się na odwagę, inni wręcz przeciwnie. „Abort-lans”, „głupota”, „argumenty dla pro-life” – pisali.
- To historia o aborcji. I o uczuciach. O wpadce. Trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci, którzy mają już jakąś wizję swojego życia. Ich historia zaczyna się jakoś kleić, zgadzać, jest im dobrze. Nie zawsze jest kolorowo, bo każda rodzina ma swoje trudne momenty, ale ogólnie jest im dobrze. Nie chcą teraz niczego zmieniać, zaczynać od początku. (…) Nie chcą wracać po latach do pieluch. Nie chcą szukać większego mieszkania teraz. 60 metrów kwadratowych ze wszystkimi książkami i zabawkami dzieci jest trochę ciasne, ale jest OK. Ciąża i każde kolejne dziecko uczą po raz kolejny, czym jest rodzicielstwo i że tym bardziej człowiek powinien świadomie podejmować tę decyzję – opowiadała artystka.
Lekarz w Polsce przepisał jej tabletki na wrzody, które miały doprowadzić do poronienia. Te nie przyniosły rezultatu, więc zdecydowała się na wyjazd do kliniki aborcyjnej na Słowacji. – Wszystko trwało pięć minut. I nagle przychodzi taki wielki oddech. Największy wydech świata (...) – to właśnie te słowa wywołały największe oburzenie. - Obrońcy życia, w pewnym sensie, powinni być wdzięczni Natalii Przybysz. Piosenkarka ujawniła bowiem prawdę o powodach aborcji. W ogromnej większości przypadków niewiele mają one wspólnego z dramatami i tragediami, a wynikają jedynie z wygody – skomentował Tomasz Terlikowski.
Wiele środowisk stanęło w jej obronie. „Co czwarta dorosła Polka usuwała ciążę choć raz w życiu. Większość z tych zabiegów miała miejsce dokładnie z tych samych powodów, o których opowiedziała Natalia” – pisała na swoim FB Paulina Młynarska. Dużą popularność zdobył hasztag #jestemzNatalia.