Blisko ludzi"Kompleksy bardzo często kończą się w sypialni katastrofą". Terapeutka zaburzeń seksualnych Katarzyna Kucewicz przestrzega

"Kompleksy bardzo często kończą się w sypialni katastrofą". Terapeutka zaburzeń seksualnych Katarzyna Kucewicz przestrzega

Co jest złego w orgazmie?
Co jest złego w orgazmie?
Źródło zdjęć: © Pixabay
08.08.2020 12:19

8 sierpnia to Międzynarodowy Dzień Kobiecego Orgazmu. Takie święto niewątpliwie jest bardzo potrzebne, skoro – w zależności od badań – satysfakcję z seksu osiąga tylko co druga kobieta. – Nie znamy swojego ciała. Nie lubimy go dotykać, więc nie wiemy, ile mamy punktów erogennych i co sprawia nam przyjemność – mówi psycholog i terapeutka zaburzeń seksualnych Katarzyna Kucewicz.

Kobiecy orgazm jest tajemnicą. Naukowcy badają go od dawna, mimo to na wiele pytań wciąż nie ma odpowiedzi – na przykład, dlaczego tylko 50–70 proc. kobiet (dane z psychologytoday.com) szczytuje podczas zbliżenia. Dla porównania: średnia dla mężczyzn to 95 proc.

 Młode pokolenie i orgazm

 Pytam Katarzynę Kucewicz, czy współczesne kobiety są świadome swoich potrzeb i potrafią czerpać satysfakcję z seksu. – U młodych kobiet obserwuję coraz większą świadomość własnej seksualności i coraz większą chęć poszukiwania własnej przyjemności. Młode dziewczyny postrzegam jako bardziej otwarte na siebie, na swoje ciało; nie tabuizują sfery seksualnej i nie ulegają stereotypowi, że seks to temat zarezerwowany dla mężczyzn, w którym kobieta pełni rolę "zadowalaczki" – wyjaśnia specjalistka.

 Gdzie więc tkwi pułapka, która nie pozwala nam osiągać pełnej satysfakcji ze zbliżeń? W stereotypach oczywiście. – Kobiety 30+, ale nie tylko, wciąż wierzą np. że orgazmy dzielimy na lepsze i gorsze. Uważają, że orgazm łechtaczkowy jest niedojrzały, natomiast pochwowy jest pełnią kobiecości i świadczy o ich dojrzałości seksualnej. To nieprawdziwa, krzywdząca, stara teoria, która o dziwo do dziś zbiera swoje żniwo – tłumaczy Kucewicz.

 Jestem, więc udaję

 Nie tyle zaskakujące, ile wręcz szokujące są wnioski płynące z badań opublikowanych w 2019 roku w specjalistycznym magazynie "Archives of Sexual Behaviour". Wynika z nich, że aż 60 proc. kobiet udawało orgazm przed partnerem. Kucewicz potwierdza, że współczesne kobiety wciąż to robią. – Udają, bo chcą w ten sposób coś rozegrać. Na przykład nierzadko boją się, że gdy zaczną mieć żądania i oczekiwania, to mężczyzna się zniechęci, poczuje się urażony, odrzuci je. Kobiety często się wstydzą, że nie potrafią osiągnąć orgazmu. Albo uważają, że coś jest z nimi nie tak. Przychodzą do mojego gabinetu i mówią: "Jeśli nie będę symulowała orgazmu, on zacznie mnie zdradzać". Bywa też tak, że udają ekstazę, by partner szybciej skończył, dzięki czemu "będą miały już za sobą przykry obowiązek" – opowiada ekspertka.

 Według psychologów z Uniwersytetu w Oakland istnieje aż 63 powodów, dla których kobiety udają w łóżku. Dlaczego aż tyle? – Bo postrzegamy naszą seksualność jako źródło zadowolenia mężczyzny. To facet ma być zadowolony, to on ma odczuwać satysfakcję, a to, co dla mnie jest ważne i jaki dotyk ja preferuję, nie ma znaczenia. Bywa, że często tego nie wiemy! Czasami wcale nie chodzi o partnera, a o same kobiety, które wstydzą się poprosić o inny rodzaj dotyku, o inne pieszczoty, o czas. Bywa, że wstydzą się odkrywania osobistej przyjemności seksualnej. Z różnych powodów. Na przykład dlatego, że wiązałoby się to ze skupieniem uwagi mężczyzny na ich ciele – zauważa eskpertka, która dodaje, że problem jest znacznie poważniejszy, niż mogłoby się wydawać. – Udawanie orgazmu może prowadzić m.in. do awersji seksualnej. Kobieta, która cały czas udaje, może nabawić się nerwicy. Może też zniechęcić się do seksu, bo z czasem taki teatrzyk zaczyna być udręką.

 Owładnięci przez seks

 Kolejny problem skorelowany z satysfakcją seksualną – czy raczej jej brakiem – to niezadowolenie z własnego ciała. Wrzucam w Google hasło "kompleksy a seks". Liczba wyników: ponad 12 mln. W epoce kultu ciała to w sumie nic dziwnego. – Kompleksy bardzo często kończą się w sypialni katastrofą – alarmuje Katarzyna Kucewicz. – U kobiet, które mają niskie poczucie własnej wartości i wysokie standardy, np. porównują się do innych kobiet albo przypominają sobie, jak to świetnie wyglądały przed ciążą, a nie mogą schudnąć, dochodzi czasem do zniechęcenia seksem, braku otwartości, napinania się, co utrudnia osiąganie orgazmu. Kobieta nie jest wtedy w akcie rozluźnienia, tylko skupia się na swoich dodatkowych kilogramach, cellulicie, rozstępach. A seks jest przecież doświadczeniem ulokowanym w teraźniejszości, w tu i teraz. Oznacza to, że jeśli nie potrafimy chłonąć go i być skoncentrowane na swoich zmysłach, tylko uciekamy myślami gdzieś w "tam i wtedy", to jego jakość się obniża.

 Naszych mankamentów – jak zapewnia terapeutka – mężczyzna podczas seksu… nie widzi. – Mężczyźni w czasie seksu patrzą na kobietę inaczej. Są przez seks owładnięci, dlatego nie włącza im się surowy krytyk, lustrujący każdy szczegół. Ocenianie kobiety podczas stosunku wytrącałoby mężczyznę z rytmu. Przyglądanie się szczegółom nie idzie w parze z doświadczaniem przyjemności seksualnej. Mężczyźni częściej potrafią w pełni oddać się aktowi seksualnemu. Natomiast my, kobiety, żebyśmy odczuwały seks jako coś mistycznego, musimy się totalnie rozluźnić. Musimy się czuć pewnie i poczuć, że ciało służy również naszej przyjemności – wyjaśnia Kucewicz.

 Okazuje się, że lista kobiecych kompleksów nie ma końca. Do gabinetu Katarzyny Kucewicz coraz częściej zgłaszają się pacjentki, które mają zastrzeżenia dotyczące swojego wyglądu, nie tylko z powodu nadmiaru kilogramów czy problemów skórnych, ale także z powodu braku akceptacji swoich miejsc intymnych. Żyją w przekonaniu, że np. ich wagina jest brzydka. Albo wargi sromowe wyglądają nie tak, jak ich zdaniem powinny.

 – Często wyznają mi: "Jest pani pierwszą osobą, której to mówię, bo nikomu, nawet przyjaciółkom, nie opowiadam takich rzeczy". Wtedy staram się pokazać im, że uroda kobiecych genitaliów jest jak twarz, która przecież u każdej kobiety wygląda inaczej – opowiada. – Czasami pomocny jest dla mnie album fotografa Nicka Karrasa "Petals" przedstawiający zdjęcia warg sromowych. Część pacjentek chce je oglądać, żeby przekonać się, że naprawdę wszystkie jesteśmy tam różne. Mówię im wtedy to, co kiedyś usłyszałam od dr Agaty Loewe: "Proszę sobie obejrzeć, wszystkie są inne i wszystkie są prawidłowe, wszystkie są ładne, wszystkie są normalne; każda wygląda zupełnie inaczej – tak jak twarz". Bo wagina to jest nasza twarz na dole. Na co kobiety mówią: "Wow, fajnie!".

 Ucz się, rozwijaj, eksperymentuj

 Gdy kobieta ma kompleksy, to nie zna swojego ciała. Nie lubi go dotykać, więc nie wie, ile ma punktów erogennych i co sprawia jej przyjemność. Wyjść z tego błędnego koła można, ale potrzeba do tego pracy. Katarzyna Kucewicz tłumaczy, że taki trening to stopniowe uwalnianie swojej kobiecości. – Chodzi o to, żeby się ze swoim ciałem pobawiła, poznała je. Może np. chodzić po domu nago, kupić sobie fajną bieliznę albo spróbować masturbacji w innym miejscu niż łóżko czy wanna. Seksualność często kojarzy się z czymś zakazanym, grzesznym i wstydliwym. A przecież seks to sfera, której wszyscy możemy i powinniśmy się uczyć, w której możemy się rozwijać, eksperymentować. Niestety, tutaj również pokutuje stereotyp, że kobieta lubiąca seks to ladacznica – mówi psycholog.

 Stereotypowe jest też myślenie, że kobieta nie może iść na całość na pierwszej randce, bo nie wypada i facet źle ją oceni. Czy to nie średniowiecze? – pytam Katarzynę Kucewicz. – Sfera seksualna nadal jest bardzo konserwatywna – przyznaje specjalistka. – Wciąż nieprzerwanie mężczyzna, który ma wiele kobiet, to macho, a kobieta z wieloma kochankami dostaje łatkę puszczalskiej. Gdy jedna z moich koleżanek-seksuolożek w ubiegłym roku robiła dla nauczycielek warsztaty z edukacji seksualnej, okazało się, że na całą salę kilkudziesięciu pań żadna nie umiała prawidłowo założyć prezerwatywy. To pokazuje, jakie mamy braki, jak zaniedbujemy tę sferę. Nie rozmawiamy o genitaliach z koleżankami, nie nazywamy części ciała po imieniu, tylko mówimy o "tych sprawach albo miejscach kobiecych". W ten sposób unieważniamy swoją seksualność, coś tak bardzo naturalnego.

 Z szeroko zakrojonych badań opisanych przez psychologytoday.com wynika, że im kobieta starsza, lepiej wykształcona i sytuowana, tym orgazmy stają się u niej częstsze. Orgazm łatwiej również osiągnąć kobietom niemającym konserwatywnych/radykalnych poglądów religijnych. Oraz, rzecz jasna, żyjącym w szczęśliwych, wypełnionych miłością związkach.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (486)
Zobacz także