Blisko ludziKwiat Pustyni do dziś śni koszmary

Kwiat Pustyni do dziś śni koszmary

Kwiat Pustyni do dziś śni koszmary
Źródło zdjęć: © Forum
Katarzyna Gruszczyńska
26.02.2014 09:29, aktualizacja: 10.02.2016 21:12

Co jest bardziej bolesne i traumatyczne dla kobiety: przymusowe obrzezanie czy wstyd związany z tym wydarzeniem, blizna na ciele i duszy, z którą idzie się przez całe życie?
- Wciąż dopadają mnie koszmary senne z powodu tych doświadczeń, ból i wstyd były i są niewyobrażalne - mówi serwisowi kobieta.wp.pl Waris Dirie.

Co jest bardziej bolesne i traumatyczne dla kobiety: przymusowe obrzezanie czy wstyd związany z tym wydarzeniem, blizna na ciele i duszy, z którą idzie się przez całe życie? - Wciąż dopadają mnie koszmary senne z powodu tych doświadczeń, ból i wstyd były i są niewyobrażalne - mówi serwisowi kobieta.wp.pl Waris Dirie.

Światu mniej znana jako ambasadorka ONZ i pisarka, bardziej jako bohaterka historii z filmu „Kwiat Pustyni” (jej imię oznacza "pustynny kwiat"). Ta, która w wieku 5 lat została obrzezana połamaną żyletką, a jako 13-latka uciekła z Somalii, przeszła przez pustynię, by uniknąć poślubienia 60-latka. Waris nadal mieszka w Polsce - w Gdańsku, który pokochała całym sercem.

Złamała tabu

Obok samego aktu obrzezania jedna z mocniejszych scen z filmu „Kwiat Pustyni”, będącego adaptacją książki Dirie pod tym samym tytułem…
Brytyjski szpital. Waris trafia tam z powodu silnego bólu podbrzusza. Wstydzi się rozebrać przed lekarzami. Ci wzywają kolegę po fachu, który zna język somalijski i proszą o tłumaczenie. Jednak doktor zupełnie fałszuje przekaz. Okłamuje przerażoną dziewczynę, że zostanie ukarana za to, że łamie tabu, odważa się mówić o obrzezaniu. Medyk staje w obronie tej haniebnej praktyki, przez którą według rachunków Światowej Organizacji Zdrowia okaleczono już 150 milionów kobiet żyjących w Afryce i Azji. Nie wspominając o ok. 500 tys. kobiet z Europy. To tylko suche statystyki, ale czy wspomniana scena z lekarzem miała swoje odbicie w rzeczywistości?

- To prawdziwa sytuacja i uwierz mi, że wcale nie najstraszniejsza ze wszystkich, których doświadczyłam. Grożono mi i w wielu momentach potrzebowałam i otrzymałam policyjną ochronę. Gdy naruszysz pewne tabu, wszystko może ci się przytrafić - mówi tajemniczo Waris.

Ta piękna i majestatyczna była modelka ma w sobie siłę, klasę i wolę walki, choć mogłaby czuć tylko ból i nienawiść. Pozbawiono ją kobiecości, gdy miała zaledwie pięć lat. Złamaną żyletką wycięto jej łechtaczkę. Słońce niemiłosiernie prażyło. Leżała na kamieniu.

Między nogami płonął ogień

W 1997 roku Kofi Annan mianował ją specjalnym ambasadorem ONZ przeciwko rytualnemu obrzezaniu kobiet. Od tego czasu jest lwicą.
- Potrzebujemy konkretnych praw. Sprawców obrzezania należy chwytać i doprowadzać przed sąd. Kluczem jest edukacja, uświadamianie. Wiele z osób, które okaleczają dziewczynki, to analfabeci. Nigdy nie uczęszczali do szkoły i wierzą w to, co mówią im starsi ludzie.

A jaki przekaz płynie z ich ust? W wielkim skrócie: między nogami dziewczynek czai się zło.
Waris w swojej książce przywołuje scenę brutalnego okaleczenia.

„Znachorka popchnęła mnie na płaski kamień. Z płóciennego woreczka wyjęła złamaną żyletkę. Na wyszczerbionym ostrzu dostrzegłam zaschniętą krew. Kobieta splunęła na żyletkę i wytarła ją o swoją suknię. Potem dowiedziałam się, jak to jest, gdy ci wycinają część ciała. To tak, jakby ci ktoś obcinał na żywca rękę albo nogę. Zemdlałam.
Gdy odzyskałam przytomność, myślałam, że już po wszystkim, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Morderczyni zgromadziła mnóstwo kolców z rosnącej w pobliżu akacji. Przekłuwała nimi to, co zostało po zabiegu, a potem przeciągała przez dziury grubą nić. Nogi miałam zdrętwiałe, a płonący między nimi ogień był tak silny, że chciałam umrzeć. Spojrzałam w stronę kamienia: był zbryzgany krwią, jakby zarżnięto właśnie jakieś bydlę. Moje ciało, moja płeć, leżało tam, wysychając na słońcu".
Zamiast organów płciowych ma bliznę z niewielkim otworem. Na menstruacyjną krew i mocz.

Lwica patrzy w rozgwieżdżone niebo

O jej życiu mógłby powstać nie film, ale serial. Można powiedzieć, że przeżyła już kilka żyć…

To pustynne, gdzie musiała szybko się uczyć, jak nie zginąć i jak paść kozy. Była niedożywiona, stąd pałąkowate nogi, które potem przyciągały spojrzenia na wybiegach najsłynniejszych projektantów mody. - Natura może cię oszołomić, ale może też równie szybko zabić. Na pustyni nie ma szkoły, szpitala, sklepów, telewizji, radia. Masz tylko swoje kozy, wielbłądy, dużo słońca i najpiękniejsze na świecie rozgwieżdżone niebo – wspomina w rozmowie z serwisem kobieta.wp.pl.

To pierwsze brytyjskie, gdzie po ucieczce z pustyni przez kilka lat pracowała jako służąca w domu żony ambasadora Somalii w Wielkiej Brytanii.

To brytyjskie na fali, gdy została odkryta przez Terence’a Donovana, fotografa, a jej piękna twarz okolona była napisami typu „Bo jesteś tego warta”. Firmy kosmetyczne i projektanci mody marzyli o tym, by to ona używała ich kremów i chodziła na pokazach w ich strojach.

To po „Kwiecie Pustyni”, gdy jeździła na premiery filmu opartego na jej wspomnieniach.

Wreszcie to obecne. Wciąż walczy, by żadna kobieta nie została już okaleczona tak, jak ona.
- Mam jedno życie, ze wzlotami i upadkami, jak każdy z nas – podsumowuje.

Waris zajmuje się wychowywaniem dzieci, pracą w fundacji, jej oazą od kilku lat (z przerwami) jest Gdańsk.
Jak los pokierował nią, by osiadła w Polsce? – Moja przyjaciółka i managerka Joanna zaprosiła mnie tutaj i tak mi się spodobało, że postanowiłam zostać – mówi. Jednak w rubryce „stały adres zamieszkania” mogłaby wpisać jedno słowo: świat.
- Jestem nomadką, żyję w Afryce, Europie, Ameryce i Azji. Może zabrzmi to banalnie, ale moim domem jest świat. Kto raz skosztuje bycia koczownikiem, pozostanie nim na zawsze – stwierdza.

Polsko, kocham cię, ale…

„Polsko kocham cię, ale musisz otworzyć szerzej serce i rozum” – apelowała w jednym z programów telewizyjnych.
- Nie doświadczyłam nietolerancji, ale uważam, że Polacy powinni mieć bardziej otwarte głowy – zamyśla się. – Otrzymuję wiele e-maili od Polek, które narzekają na swoje życie, nie są szczęśliwe, więc coś musi być na rzeczy – dodaje.

Śledzi to, co dzieje się w naszym kraju. Denerwuje się tylko, gdy pada hasło gender.
- Dyskusja na ten temat jest idiotyczna. Świat ma poważniejsze problemy. Spójrzmy na kobiety żyjące w Afryce. One nie mają żadnych praw. Możesz je kupić, sprzedać, wykorzystać, znieważyć, uderzyć. I nikt nie walczy o nie i ich prawa. To jest prawdziwy problem – uważa.

Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/ (mtr), kobieta.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (439)
Zobacz także