Nie mogła już grać. Przyjaciel wyznał, z czego Elżbieta Zającówna żyła w ostatnich latach
28 października 2024 roku odeszła Elżbieta Zającówna. Aktorka, którą pokochaliśmy za "Vabank", musiała porzucić scenę z powodu rzadkiej choroby. Ostatnie lata życia spędziła, realizując się z dala od kamer.
W tym artykule:
Elżbieta Zającówna przez lata zachwycała publiczność swoim talentem i uśmiechem. Niestety, los napisał dla niej inny scenariusz. Choroba zmusiła ją do zejścia ze sceny, choć aktorka do końca wierzyła, że jeszcze powróci do zawodu. Jak wyglądały ostatnie lata życia Elżbiety Zającówny – kobiety, którą widzowie pokochali za naturalność i ciepło?
Ostatnie pożegnanie Joanny Kołaczkowskiej. Artystkę żegnały tłumy
Elżbieta Zającówna – aktorka, której karierę przerwała choroba
Choć dla wielu widzów pozostanie na zawsze Natalią z kultowego "Vabanku", Elżbieta Zającówna miała w sobie znacznie więcej niż tylko talent aktorski. Była pełna życia, energii i planów na przyszłość. Kiedy w latach 80. i 90. pojawiała się w filmach i serialach, od razu przyciągała uwagę swoją autentycznością. Widzowie pokochali ją również jako Hankę Trzebuchowską w serialu "Matki, żony i kochanki", gdzie stworzyła jedną z najbardziej zapamiętanych postaci tamtych lat.
Z biegiem czasu coraz rzadziej pojawiała się jednak w telewizji i na scenie. Powodem nie był brak propozycji, lecz zdrowie. U aktorki zdiagnozowano chorobę von Willebranda – rzadką, wrodzoną skazę krwotoczną, która utrudnia krzepnięcie krwi. To właśnie ona sprawiła, że Elżbieta Zającówna musiała ograniczyć swoją działalność artystyczną, a później całkowicie się z niej wycofać.
– Świadomie wycofała się z działalności artystycznej i o tym mówiła. Powodem było zdrowie. Nasiliły się choroby, które dość wcześnie ją zaatakowały. (...) Zawsze żałowała, miała jednak nadzieję, że jeszcze poczuje się na tyle dobrze, że wróci, bo miała wiele pomysłów. Chciała pracować w zawodzie, bo go uwielbiała po prostu – mówił jej przyjaciel, Grzegorz Kucias w rozmowie z serwisem fakt.pl.
Słowa te doskonale oddają charakter Zającówny – kobiety, która mimo przeciwności losu nie traciła pogody ducha i ciągle szukała sposobu, by pozostać blisko tego, co kochała najbardziej – teatru, filmu i ludzi z artystycznego świata.
Elżbieta Zającówna nie przestała działać. Znalazła nową drogę
Choć choroba zabrała jej możliwość pracy na scenie, Elżbieta Zającówna nie pozwoliła, by życie zawodowe całkowicie się zatrzymało. Wciąż chciała być aktywna i robić coś wartościowego. Przeniosła więc swoją energię w inne obszary – prowadziła firmę produkcyjną i angażowała się w działalność społeczną.
Jej przyjaciel Grzegorz Kucias wspomina, że nawet gdy nie była już obecna w mediach, pozostała w swoim środowisku i czerpała satysfakcję z nowych wyzwań.
– Prowadziła firmę Gabi, która produkowała seriale, więc była blisko wszystkiego. Choć była z dala od świateł reflektorów, robiła rzeczy potrzebne i nie straciła kontaktu ze środowiskiem i aktorami. Do tego pracowała w Fundacji Polsat, dawało jej to dużo satysfakcji, bo mogła pomagać – opowiadał Kucias.
To właśnie w Fundacji Polsat Zającówna mogła realizować coś, co od zawsze było jej bliskie – pomoc innym. Jej serdeczność i empatia, które tak często widać było na ekranie, w realnym życiu przekładały się na działania dobroczynne. Pomagała dzieciom, wspierała inicjatywy charytatywne i udowadniała, że nawet jeśli zdrowie nie pozwala już stanąć przed kamerą, to zawsze można robić coś ważnego dla innych.
Ostatnie spotkanie z Elżbietą Zającówną
Śmierć Elżbiety Zającówny 28 października 2024 roku wstrząsnęła jej przyjaciółmi i fanami. Miała zaledwie 66 lat. Dla wielu była nie tylko aktorką, ale też osobą, która wniosła do polskiej kultury dużo ciepła i autentyczności.
Jej bliski przyjaciel Grzegorz Kucias do dziś wspomina ich rozmowy i ostatnie spotkanie. Choć wiedział, że aktorka zmaga się z chorobą, jej odejście było nagłe i bolesne.
– Spotkaliśmy się po raz ostatni na weselu jej córki Gabrysi. To był maj tego roku, miłe spotkanie w fajnych okolicznościach. Było ciepło, pięknie, wzruszająco i radośnie. Później oczywiście rozmawialiśmy przez telefon, ponieważ czuła się różnie. Raz było lepiej, raz gorzej. Nagle nawet to zostało nam odebrane – wyznał Kucias.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl